sobota, 12 lipca 2014

141. Diego Galdino PIERWSZA KAWA O PORANKU


Moja pierwsza kawa o poranku stoi właśnie przede mną, więc to chyba najlepszy moment, by napisać o powieści Diego Galdino.

Massimo Tiberi ma niewiele ponad trzydzieści lat i jest właścielem niewielkiego baru na rzymskim Zatybrzu. Spotyka się tam cała miejscowa śmietanka towarzyska, aby ... No, właśnie? Co mogą pić o poranku rodowici Rzymianie? Oczywiście kawę! Więc przy barze na rzymskim Zatybrzu (oj, jak spodobała mi się ta nazwa!) spotykają się mechanik Tonino (caffe lungo), fryzjer Pino (caffe el vetro), kwiaciarka Rina (caffe el vetro z obowiązkową szklaneczką wody do popicia) i wielu innych. Spotykają się, piją swoje ulubione kawy i rozprawiają, z pewnością żywo gestykulując, jak to Włosi mają w zwyczaju.

Massimo jest baristą z dziada pradziada, tak jak był baristą jego ojciec, a wcześniej dziadek. Marzył o innej przyszłości, jednak kiedy jego ojciec niepodziewanie zapadł w śpiączkę i zmarł, porzucił szkołę, stanął za barem i zaopiekował się matką i siostrą. Od tej chwili minęło kilkanaście lat, a on zżył się z gośćmi swego baru, szczególnie mocno zaś z Marią, starszą panią, która skrywa jakąś tajemnicę. Maria umiera, a w drzwiach baru staje dziewczyna o piegowatej twarzy i najbardziej zielonych oczach na świecie. Massimo traci dla niej głowę, ona także zdaje się coś do niego czuć, jednak niespodziewanie wyjeżdża. Aby zdobyć miłość, Massimo będzie musiał poznać tragiczne losy ukochanej, które boleśnie łączą się z losami zmarłej pani Marii.

Muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, aż powieść Diego Galdino dotrze do mnie od wydawcy. Po lekturze mam bardzo mieszane uczucia. Podeszłam do lektury z niezwykłym entuzjazmem, niemal czując na języku parzący smak włoskiej kawy. Niezwykle klimatyczna okładka utrzymana w tonacji ciepłej kawy z mlekiem podsycała mój czytelniczy apetyt. Początek powieści także przypadł mi do gustu, gdyż przekonałam się, że autor posiada lekkie pióro i subtelne, nieco ironiczne poczucie humoru. Byłam pewna,że "Pierwsza kawa o poranku" i ja świetnie się ze sobą dogadamy.

Niestety, mój entuzjazm słabł z każdym rozdziałem. Dlaczego? Według mnie książce brakuje "iskry". Przedstawione wydarzenia są może i ciekawe, być może są idealnym tematem do fabuły książki o Włochach, kawie i miłości, jednak były opisane bez polotu. Tak jakby ktoś siedział w oknie i obserwując toczące się na ulicy wydarzenia, streszczał je osobie siedzącej w głębi pokoju. Zbyt mało emocji, choć przecież chodziło o miłość pomiędzy przystojnym Włochem i piękną Francuzką! Być może inaczej by się to prezentowało, gdyby powieść była przedstawiona w pierwszej osobie?

Jednak...
Powieść została podzielona na dwie części. I paradoksalnie z momentem wyjazdu Genevive opowieść nabrała głębi i stała się bardziej interesująca. Kiedy Massimo zajął się rozwiązywaniem tajemnic z przeszłości i czytaniem dziennika, który pozostawiła mu dziewczyna, poczułam zaintrygowanie i na powrót zagłębiłam się w lekturze z czystą przyjemnością. Każdy kto mnie zna, wie, że uwielbiam tajemnice z przeszłości. A im bardziej tragiczne, tym lepiej. Na koniec pozwoliłam sobie nawet na dwie łezki wzruszenia, nie mogłam więcej, bo znów nabrałam ochoty na kawę...

Jak więc widzicie, mam mieszane uczucia co do tej powieści.
Została ona napisana pięknym językiem. Autor potrafił oddać wiernie atmosferę zalanych słońcem ulic Zatybrza i wnętrza kawiarni. A, przepraszam - baru. Potrafił wiernie odmalować postacie hałaśliwych, kłótliwych Włochów, nieco zadumanego Massima i odrobinkę wyniosłej Francuzki. Udało mu się sprawić, że do dziś czuję w powietrzu zapach kawy. Pod tym względem czuję się literacko bardziej niż spełniona.
Zabrakło emocji, tego rozkosznego dreszczyku, który popycha do przewracania kartek. Szkoda.

Na koniec wspomnę, że Diego Galdino - podobnie jak Massimo Tiberi - prowadzi w Rzymie bar. Zastanawiam się nawet, czy u jego boku nie stoi zielonooka piękność...
Macie ochotę na włoską kawę?
Przepisy znajdziecie na końcu powieści :)

Dziękuję!








6 komentarzy:

  1. Lektura jest jeszcze przede mną. Przeczytam ją na pewno dla samego faktu, że akcja rozgrywa się w Rzymie, w którym jestem zakochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie jakoś ta książka nie zainteresowała, może dlatego, że nie lubię kawy? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo cenię sobie w książkach emocję, szkoda że ich zabrakło, ale mimo to jestem skłonna zaryzykować

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, specjalnie mnie nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm , chyba mam przesyt i na razie się wstrzymam z tą lekturą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety po tej lekturze pozostaje pewien niedosyt, ale kawę w Rzymie wypiłabym z największą przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń