wtorek, 20 listopada 2018

286. Iwona Szelezińska KOPNIJ PIŁKĘ PONAD CHMURY

Lektura reportażu Edyty Stępczak obudziła we mnie ciekawość dotyczącą Nepalu i życia jego mieszkańców. Stąd kolejna książkowa propozycja związana z tym egzotycznym miejscem: reportaż Iwony Szelezińskiej zatytułowany Kopnij piłkę ponad chmury. O ile wcześniej czytana przeze mnie publikacja koncentrowała się głównie na temat trudnej sytuacji i praw mieszkanek Nepalu, tutaj zyskujemy znacznie szersze spojrzenie na obraz tego kraju.


Kopnij piłkę ponad chmury to zbiór jedenastu reportaży poświęconych mieszkańcom Nepalu. Są one dość zróżnicowane, ale wszystkie łączy jedno: pokazują kraj stojący u progu zmian, w którym niewidzialna kreska oddziela to, co stare, tradycyjne, zakorzenione od tego, co nowe, przyszłościowe, niosące znaczące zmiany dla państwa i ludzi. Znajdziemy tu więc między innymi opowieść o bogini dziewicy, o domu, w którym wychowują się dzieci osadzonych w więzieniu, bardzo emocjonującą historię kobiet uratowanych z rąk handlarzy żywym towarem, które latami były zmuszane do pracy w domach publicznych. 


Dzięki rozmowom, które autorka przeprowadziła z bohaterkami swoich reportaży, nie są to wyłącznie suche fakty i liczby, ale relacje, czasem po prostu interesujące, egzotyczne dla Europejczyka, innym razem niezwykle dramatyczne i poruszające. W każdym przypadku forma jest bardzo przystępna, da się wyczuć, że autorka dobrze czuje się w tym miejscu i że bohaterowie tych historii są dla niej ważni. Jeśli ciekawi Was Nepal, i szukacie publikacji na temat tego kraju, jego mieszkańców, tradycji, bolączek, problemów, a także surowego piękna, ta książka jest dla Was.

sobota, 10 listopada 2018

285. Anna Fryczkowska RÓWNONOC

Seria na F/AKTACH od Wydawnictwa Od Deski Do Deski zalicza się do moich ulubionych. Po lekturze znakomitej Czarnej oraz Bestii – studium zła – wiem, że znajdę tu interesujące tytuły inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. I tym razem również się nie zawiodłam. Gdy tylko otworzyłam przesyłkę z powieścią Anny Fryczkowskiej zatytułowaną Równonoc i przeczytałam kilka stron, wiedziałam, że nie odłożę tej książki, dopóki nie skończę. Po kilku minutach z książką spojrzałam na blok kartek i poczułam rozczarowanie, że zostało mi tak niewiele stron. Chciałabym więcej, dużo więcej.

Choć Równonoc jest powieścią, fikcją literacką, to jednak autorka stworzyła ją na podstawie wspomnień i informacji związanych z autentycznymi wydarzeniami. Pod koniec lat 90. w województwie zachodniopomorskim zanotowano serię tajemniczych zaginięć nastoletnich chłopców. Wszystkie zaginięcia miały miejsce w czasie, gdy zima ustępowała miejsca wiośnie, a chłopcy, którzy zaginęli, byli do siebie uderzająco podobni, niemal jak bracia. 

Nie myślcie jednak, że mamy do czynienia z kryminałem. Nie ma tu emocjonującej akcji ani obrazowego śledztwa. Ta powieść jest jak spotkanie z rodzicami zaginionych nastolatków. W czasie lektury czytelnik czuje się tak, jakby siedział naprzeciw pogrążonych w rozpaczy rodziców  i uczestniczył w niewyobrażalnie bolesnej rozmowie. Jakby słuchał dramatycznej opowieści, jak znika dziecko, jak pęcznieje strach, jak do bolącego serca dociera przykra, obezwładniająca prawda, jak powoli gaśnie nadzieja, ale mimo to każdego dzwonka u drzwi człowiek uczepia się jak tratwy ratunkowej. 

Powieść Anny Fryczkowskiej zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie potrafiłam czytać jej bez emocji, bo i tematyka trudna i wykonanie świetne, niby proste, oszczędne w słowach, a jednak skłaniające do refleksji. Czasami natrafiam na książki, które skłaniają mnie, bym sięgnęła po inne pozycje autora. I to jest właśnie taka książka. Bardzo gorąco Wam polecam!

piątek, 2 listopada 2018

284. Milenkowe czytanie: Jan Ołdakowski MÓJ PAN WOŁA NA MNIE PIES

Książeczka Jana Ołdakowskiego stanowi część serii z kotylionem – limitowanej edycji Czytam sobie wydanej z okazji rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Edycja ta charakteryzuje się tym, że na jej kartach przedstawione są osoby, i te mniej i bardziej znane, dzięki którym nasz kraj odzyskał niepodległość.

Nowa pozycja z serii Czytam sobie trafiła w obecne zainteresowania Milenki w stu procentach. Dzisiaj wszystko, co w jakikolwiek sposób związane jest z psami, wzbudza w mojej córeczce gorące emocje i nie mniejszy entuzjazm. Ja sama podeszłam do lektury ze ściśniętym gardłem, już tak mam, że podobne historie silnie mnie wzruszają i czasem muszę przerywać ich czytanie. Tutaj czytałyśmy nie o byle kim, ale o samym psie Marszałka Piłsudskiego. O psie, który miał na imię Pies :) Dzięki historii Jana Ołdakowskiego oraz ilustracjom Doroty Łoskot Cichockiej miałyśmy okazję poznać jego niezwykłe przygody. Nie zabrakło wzruszeń i humoru, a sama książeczka to taka mała lekcja historii w przystępnej formie.

Ponieważ opowieść o psie Marszałka Piłsudskiego to trzeci poziom programu Czytam sobie, nie ma więc już głoskowania, sylabizowania, jest za to dłuższa treść. Ale czcionka jest wyraźna i duża, więc samodzielnie czytające dzieci z pewnością sobie poradzą. Na końcu zamieszczono słowniczek trudnych pojęć występujących w opowiastce, co pozwoli poszerzać zasób słownictwa. Nie brakuje także dyplomu, a naklejki z kotylionami i uroczym Psem z pewnością spodobają się najmłodszym i zachęcą do czytania.