niedziela, 20 listopada 2016

230. Marta Obuch FRANCUSKI PIESEK

Jako autorka komedii komedię docenić potrafię, bo wiem, że pisze się je wcale niełatwo. Wiem, ile się trzeba nagłówkować, by to co trzeba, wypadło zabawnie, ale równocześnie nie było zbyt przejaskrawione lub obraźliwe dla kogoś. Komedie częściej piszę, niż czytam, ale być może teraz to się zmieni. Takie powieści, jak Francuski Piesek do tego po prostu zachęcają. 

Na kartach książki czytelnik po raz kolejny spotyka bohaterów znanych z powieści "Łopatą do serca". Misia zostaje właścicielką uroczego domku i dużego ogrodu, ale musi zakasać rękawy i sama zająć się remontem. Niestety nie może liczyć na swojego ukochanego, bo ten ma mnóstwo pracy. Za to do pomocy jest chętny nowy sąsiad – Luk, wyśmienity kucharz, z pochodzenia Francuz. Misia chciałaby mu wynagrodzić starania, dlatego przygotowuje uroczystą kolację. Poda żaby i ślimaki, ale najpierw musi je złapać… Jakby tego było mało, przygarnia pod swój dach byłą kochankę swojego byłego męża i odtąd na Akacjowej zaczynają się dziać dziwne rzeczy… Tymczasem przyjaciółka Misi, Zuza, usiłuje zdobyć prawo jazdy, nie zamierza jednak zdawać kolejnego egzaminu! Schodzi więc na drogę przestępstwa. Nie ona jedna w tym towarzystwie…

Najnowsza powieść Marty Obuch to gwarancja doskonałej zabawy. Z humorem jest różnie, albo trafia do kogoś, albo nie. Poczucie humoru Marty Obuch to moje poczucie humoru, dlatego podczas lektury chichotałam pod nosem, a nawet zdarzało mi się głośniej parsknąć. We Francuskim piesku znajdziecie mnóstwo zabawnych porównań i odniesień, przepełnionych śmiechem dialogów i śmiesznych perypetii, w które non stop pakują się bohaterki. I cóż, że nie wszystkie są zupełnie prawdopodobne? To książkowy świat, który rządzi się własnymi prawami i w którym wszystkie chwyty są dozwolone. Nawet panierowanie nieboszczyka w cynamonie!

Zdecydowanym atutem powieści są jej bohaterki. Każda z nich jest inna, ale razem tworzą niesamowite, szalone trio. Mieć takie w bliskim sąsiedztwie, znaczy nie przespać spokojnie ani jednej nocy. Polubiłam je do tego stopnia, że będę chciała cofnąć się w twórczości autorki i zetknąć z nimi na kartach wcześniejszej powieści. Bohaterowie zresztą też są niczego sobie, a na przypomnienie językowych łamańców pewnego Francuza śmieję się sama do siebie! 

Powieść pisana prostym, ale fajnym, ładnym językiem. W treści znać, że Marta Obuch od dawna obcuje ze słowem i nie boi się nim bawić. Czyni to ładnie, zgrabnie i sympatycznie. Powieść ideał? Nie do końca. Jak dla mnie akcja troszkę mało wartka. Owszem, jak się dzieje, to się dzieje, ale są momenty, gdzie nie dzieje się tak bardzo, że ma się ochotę parę kartek przerzucić. I pod koniec czułam się już troszkę znużona lekturą, nie mogłam doczekać się rozwiązania zagadek - więc dla mnie jak na komedię ociupinkę za długa. Ale nie szkodzi, bo i tak polecam. To lektura, dzięki której się uśmiechniecie. Idealna na ponure jesienne i zimowe wieczory!