sobota, 30 listopada 2013

80. Tadeusz Biedzki ZABAWKA BOGA




Czy kiedy myślimy o Jezusie - o Bogu - widzimy w Nim małego chłopca? Dziecko, które ufnie przytula do piersi ukochaną zabawkę?

Autor otrzymuje list od dawno niewidzianego przyjaciela, w którym ten zachęca go, aby podjął poszukiwanie niezwykłego skarbu, na którego ślad on sam trafił przypadkowo. Skarbem tym ma być zabawką, którą w dzieciństwie bawił się Jezus Chrystus. Gdyby została odnaleziona, stałaby się odkryciem na skalę światową. Do miejsca ukrycia skarbu wiedzie zaszyfrowany wiersz. Autor wraz z żoną wyrusza w niezwykłą podróż, podążając śladami apostołów, Matki Jezusa oraz brata Rajmunda z zakonu Templariuszy...


Kiedy przeczytałam pierwszy rozdział powieści Tadeusza Biedzkiego, wiedziałam, że książka przypadnie mi do gustu. Nie podejrzewałam jednak, że uczyni na mnie tak wielkie wrażenie. Że historia opowiedziana przez autora porwie mnie do tego stopnia, że nie będę w stanie się od niej oderwać. A gdy już się oderwę, będę wracać do niej myślami i układać sobie wszystko raz jeszcze...

Zabawka Boga to powieść, która historię, sensację i przygodę łączy ze sobą nicią mistycyzmu. Czytelnik wyrusza w niezwykłą podróż śladami postaci, które zna przede wszystkim z kart Biblii lub lekcji historii. Jest świadkiem wydarzeń, które mogły mieć kluczowy wpływ na obraz dzisiejszego chrześcijaństwa. To, co wydawało się dalekie, obce za sprawą lektury stało się proste i bliskie. Osoby, które odegrały ważne role w dziejach ludzkości, nabrały ludzkich cech, stały się znajome. To doprawdy wielkie przeżycie, szczególnie dla osób wierzących. Okazja odbycia niezwyklej wycieczki w czasie i przekonania się, jak budowały się losy chrześcijaństwa...

Wraz z bohaterami książki cofamy się w bardzo odległe czasy... wpierw w pierwszy wiek, lata następujące po śmierci Jezusa Chrystusa, a następnie w wiek dwunasty i trzynasty, czasy Templariuszy i Saladyna. Autor połączył w Zagadce Boga swoje dwie wielkie pasje: podróże i historię. Minione wydarzenia przeplatają się ze współczesnością, przygoda ze sensacją, wiara z przelewem krwi. Wszystko opisane jest w tak realistyczny sposób, że nie sposób wskazać granicę, gdzie kończy się prawda, a zaczyna fikcja.

Zabawka Boga to naprawdę wspaniała książka i tutaj pojawia się malutka refleksja. By poświęcić trochę uwagi polskim autorom. Doceniamy zagranicznych pisarzy, którzy oferują nam bestsellery, doceńmy to, co mają nam do zaoferowania Polacy. Tadeusz Biedzki postawił na polskiej półce niesamowitą historię, która nie ustępuje ani o włos powieściom  autorstwa pisarzy zagranicznych. Zamieszczone w książce zdjęcia dodają jej niezwykłego klimatu i stawiają czytelnika przed możliwością zobaczenia miejsc, o których przeczytał.

Moja ocena 9/10
Wydawnictwo Bernardinum
Strona: 328


Za możliwość przeczytania książki dziękuję: 







czwartek, 28 listopada 2013

79. Sarah Dunant ŚWIĘTE SERCE

LC.PL
Ferrara, rok 1570.
Do klasztoru Świętej Katarzyny przybywa szesnastoletnia Serafina. Dziewczyna zakochała się swoim nauczycielu muzyki, ale rodzina postanowiła ich rozdzielić i oddać córkę Bogu. Serafina się buntuje, szuka sposobu by uciec za klasztorne mury i połączyć z mężczyzną, którego kocha.
Tymczasem za murami klasztoru budzi się powiew kontrreformacji...


Muszę szczerze przyznać, że powieść Sarah Dunant wywarła na mnie dość mizerne wrażenie. Kiedy wyszukałam ją na bibliotecznej półce, nastawiłam się na pasjonującą lekturę, zbliżoną klimatem do Nierządnicy, choć umiejscowioną oczywiście w zupełnie innych warunkach. Zdaje się, że zbyt wiele oczekiwałam od Świętych Serc i stąd pojawiło się późniejsze rozczarowanie...

Historia opowiedziana przez autorkę jest interesująca, muszę to przyznać. Zawiera szczyptę tajemnicy, namiętności, wiele emocji i uczuć. Towarzyszy jej wyjątkowy podniosły nastrój, jak to na ogół bywa w książkach, które zbliżają się do Boga. Poznając życie zakonnic zamieszkujących klasztor Świętej Katarzyny, niemal namacalnie czuje się chłód kamiennych korytarzy, zapach gotującej się kapusty i drewnianych ław w kaplicy. Autorka potrafi znakomicie zobrazować to, co chce nam przekazać.

Uważam, że to poniekąd dobra książka... dobrze napisana. Ale nie dla mnie. Mnie nie zainteresowała na tyle, bym sięgała po nią z zachłannością, zabrakło poczucia ciekawości, które by mnie pchało przez kolejne strony. Czego brakło? Dynamiki, dreszczyku, czegoś jeszcze. Drażniło mnie, że autorka niespodziewanie zmienia sposób narracji i czasy. Niedopatrzenie, celowość? Nie wiem, ale irytowało.

Nie wystawiam oceny, gdyż nie umiem jej ocenić. Nie doczytałam do końca. Szkoda.



poniedziałek, 25 listopada 2013

78. Polecanki filmowe :)

Nie chciałabym pomijać na blogu filmów, jednak ostatnio zauważyłam, że ciężko mi się o nich pisze. Ciężko w tym sensie, że nie za bardzo wiem, co mam napisać. W sumie mogłabym się ograniczyć do "podobało mi się", prawda? Ale jednak chciałabym pisać troszkę więcej i mam nadzieję, że się uda :)

Jesień mamy już pełną gębą, za parę chwil możemy mieć zimę. To wymarzony czas na czytanie, prawda? A także znakomita okazja by dla odmiany obejrzeć jakiś film. Dzisiaj chciałabym Wam polecić dwa obrazy :)

"Spacer w chmurach" (1995 reż.Alfonso Arau) z Keanu Reeves i Aitaną Sanchez - Gijon to jeden z tych filmow, które mogę oglądać bez końca. Swoim ciepłem topi najgorszą chandrę. Myślę, że większość z Was go zna, ale mimo to napiszę o nim kilka słów. Obraz opowiada o Paulu Suttonie, który po zakończeniu drugiej wojny światowej pracuje jako obwoźny sprzedawca czekoladek. Podczas jednej z podróży służbowych poznaje tajemniczą i smutną Victorię. Okazuje się, że dziewczyna zaszła w ciążę jednym z wykładowców i teraz boi się wrócić do domu i rodziny. Paul proponuje, że poda się za jej męża, a następnie zniknie z jej życia. Victoria zabiera go do rodzinnej winnicy, Las Nubes. Niespodziewanie młodzi zakochują się w sobie, ale na Paula w domu czeka żona...

Film jest piękny. To zasługa ciepłego, domowego klimatu, wspaniałych zdjęć, pięknych krajobrazów Kalifornii i niebanalnej historii miłosnej. Dużym atutem dla mnie jest charakterystyka tradycyjnej meksykańskiej rodziny i interesujący rytuał towarzyszący winobraniu...





"Zaginiona" z Amandą Sayfried nie zbiera wysokich not wśród kino maniaków. Mnie jednak ten film przypadł do gustu, gdyż jest to thriller z bardzo szybką i dynamiczną akcją. 

Rok temu Jill została porwana i uwięziona przez psychopatę. Cudem uratowała się z jego rąk, ale przypłaciła to ciężkim załamaniem. Gdy siostra Jill znika z domu, dziewczyna wie, że porywacz wrócił i ponieważ jej nie zastał, zabrał Molly. Problem w tym, że policja uważa, że Jill wymyśliła swoje porwanie. Nie zamierzają szukać jej siostry. Aby uratować Molly, Jill musi podjąć bardzo niebezpieczną grę z mordercą i wrócić tam, skąd mu uciekła...

Film emocjonujący, dynamiczny, z dreszczykiem. Nie za dużym dreszczykiem, niestety, ale zawsze coś :)
Rozczarowało mnie zakończenie, ale to już musicie obejrzeć i ocenić sami. nie mogę zdradzić zbyt wiele :)
Bardzo fajna gra Amandy Sayfried, lubię tę aktorkę odkąd oglądałam Weronikę Mars (mój ulubiony serial) gdzie grała Lily :) 

sobota, 23 listopada 2013

77. Edward Kelsey Moore TRIO Z PLAINVIEW

lc.pl
Czy wiecie, co sprawiło, że musiałam tę książkę włączyć do mojej domowej biblioteczki? Że z rządzą mordu w oczach przeszukiwałam Krakowskie Targi, wypatrując stoiska Prószyńskiego?

Sprawiła to informacja, która głosiła, że jeśli "kochacie Smażone Zielone Pomidory i polubiliście Służące, z całą pewnością dacie się uwieść tej powieści." No, to pozwoliłam się uwieść :)

Odette, Clarice i Barbara Jean. Trzy kobiety różne pod względem charakterów jak dzień i noc. Jednak połączyła je nierozerwalna nić przyjaźni, sprawiając, że ich losy splotły się jakby w jedność. Minęło czterdzieści lat, a ich przyjaźń jest nadal żywa, zupełnie jak w dniu, gdy się spotkały. Jednak nad ich głowami zbierają się czarne chmury. Każda z nich będzie musiała poradzić z własnym demonem. Czy wyjdą z tego obronną ręką? I czy ich przyjaźń to przetrwa?




Na początek parę słów na temat autora. Rzadko się zdarza, by mężczyzna napisał książkę przeznaczoną głównie dla kobiet. I to książkę tak poruszającą i pełną wrażliwych nut. Edward Kelsey Moore jest wiolonczelistą, ale także i pisarzem. Do tej pory ograniczał się do krótkich form. Trio z Plainview to jego pierwsze powieść.

Trio z Plainview to książka o przyjaźni. O takiej przyjaźni przez duże P.
Doprawdy godnej pozazdroszczenia. Więź między trzema kobietami rośnie z biegiem lat, staje się nieomal legendarna. Przyjaciółki - zwane Supremkami od nazwy zespołu trzech czarnoskórych piosenkarek The Supremes - zawsze mogą na siebie liczyć. Razem przetrwały niejedną burzę i niejeden dramat. Tkwią przy sobie gotowe w każdej chwili wzajemnie udzielić pomocy. Ten obraz na pierwszy rzut oka wydaje się być sielanką i czytelnik może pomyśleć: No, dobra, super przyjaźń, ale to trochę nudne?

Życie jednak pisze nieoczekiwane scenariusze i bohaterkom powieści także co nieco rzuci pod nogi. Każda z nich stanie w obliczu problemów. Sielanka zniknie, ustępując miejsca  lękom i łzom. W godzinie próby przekonają się, ile siły tkwi w ich przyjaźni, a także w nich samych.

Trio z Plainview to urocza i pełna wzruszeń opowieść o życiu w małym miasteczku i o niezwyklej mocy przyjaźni. A także o zmianach, jakich człowiek jest w stanie dokonać w sobie, jeśli tylko pogodzi się ze samym sobą i odnajdzie spokój. Książka jest napisana w pogodny sposób, często spotykamy akcenty humorystyczne. Kiedy ją czytałam, towarzyszyło mi uczucie spokoju i wrażenie ciszy. Niektóre powieści tak na mnie działają. To pewnie przez ten sielankowy klimat małego miasteczka.

Według mnie powieść ma tylko jedną wadę. Akcja toczy się współcześnie, ale autor bardzo często cofa się w przeszłość, przedstawiając czytelnikowi odległe wydarzenia mające duży wpływ na całość historii. I bardzo dobrze, że to robi, dzięki temu wszystko staje się zrozumiałe. Niestety lubi przeskoczyć zupełnie niespodziewanie, ni z gruszki ni z pietruszki - np. podczas jakiegoś ważnego wydarzenia cofa się nagle w przeszłość. Jest to trochę irytujące i chaotyczne, może czytelnika nieco zdekoncentrować. Poza tym jedna z bohaterek toczy swoją opowieść w pierwszej osobie, a pozostałe dwie już w trzeciej... to trochę niekonsekwentne. Niemniej autor taki miał właśnie pomysł na swoją książkę i nie da się zaprzeczyć, że ów pomysł mu się naprawdę udał.

No, do Zielonych Smażonych Pomidorów tej powieści daleko, ale i tak jest bardzo dobrze :)

Moja ocena 7/10
Wydawnictwo: Prószyński 2013
Stron 414



środa, 20 listopada 2013

76. Patricia Shaw OGNIE FORTUNY

Ognie Fortuny to ostatnia powieść Patricii Shaw, jaka była dostępna w naszej bibliotece. Mam jednak nadzieję, że kiedyś będzie mi dane przeczytać inne jej książki, gdyż styl autorki bardzo przypadł mi do gustu i świetnie się bawię, czytając jej historie...

Ognie fortuny to poniekąd kontynuacja Rzeki słońca - jednak jest to historia, którą można czytać osobno. Diamond, Aborygenka wychowywana przez białych, rodzi syna Bena Buchanana. Mijają lata, młody Ben jest już nastolatkiem, gdy niespodziewanie umiera jego matka. Ogarnięty wściekłością  chłopak wybija szyby w domu lekarza, który nie udzielił Diamond pomocy. Trafia do więzienia. Po latach wychodzi na wolność i prowadzi stajnie, w których bogacze trzymają swoje konie. Tam spotyka Phoebe, córkę znienawidzonego doktora. Początkowo chce ją uwieść, by zemścić się na jej ojcu, jednak z czasem zrozumie, że to prawdziwa miłość. Tymczasem Ben Buchanan domyśla się, że Diamond urodziła jego dziecko. Zrobi wszystko, by na jaw nie wyszło, że jest ojcem mieszańca....

Powieści Patricii Shaw do najcieńszych nie należą i zawsze muszę poświęcić im sporo czasu. Ale jest to dla mnie prawdziwa przyjemność, gdyż autorka w bardzo udany sposób obrazuje wydarzenia z kart swoich książek i sprawia, że mam wrażenie, jakbym cofała się w czasie i była przy wszystkim obecna. Za każdym razem autorka stawia na naszej czytelniczej drodze nietuzinkowe postaci, które wzbudzają wiele emocji, zarówno pozytywnych jak i tych mniej chwalebnych :)

Ognie Fortuny to losy młodego Bena, który jako syn Aborygenki i białego człowieka, stoi na granicy dwóch światów. Mimo że jest zamożnym człowiekiem, wciąż spotyka się z szykanami i prześladowaniami ze strony białych. Z kolei Aborygeni nie rozumieją jego postępowania, manier, języka, mają żal, że nie zna dobrze swojej kultury. Ben jest twardym człowiekiem, nie ma zamiaru skłaniać głowy z powodu koloru skóry. Dąży do tego, by związać swoje życie z Phoebe. Dziewczyna - choć z natury buntownicza i odważna - wydaje się jednak wahać. Nie może znieść tego, że jest świadkiem szykanowania Bena.

Fabuła powieści oparta jest na uczuciu tych dwojga, jednak autorka nie ograniczyła do tego wątku swojej historii. Towarzyszymy więc także Barnaby Glassonowi, przyjacielowi Bena, który ma ambicje zostać politykiem, spotykamy także Bena Buchanana, człowieka który skrzywdził Diamond. Przede wszystkim obserwujemy jednak przemiany, jakie dokonują się na kontynencie australijskim oraz w naszych bohaterach. Patricia Shaw napisała wspaniałą powieść, która pięknem języka i pełną napięć akcją zadowoli wybrednego czytelnika...

Moja ocena: 8/10
Wydawnictwo: Książnica, 1999
Stron: 585

sobota, 16 listopada 2013

75. Camilla Läckberg OFIARA LOSU



Z niecierpliwością czekałam na chwilę, gdy ponownie przeniosę się do Fjalbacki i spotkam bohaterów, których zdążyłam już bardzo polubić. W końcu Ofiara Losu (wraz z pozostałymi częściami) stanęła na mojej półce i mogłam się zabrać do lektury...

Patrick wraz z kolegami z posterunku w Tanumshede prowadzi z pozoru bardzo prostą sprawę wypadku samochodowego. Jego uwagę zwracają ślady na ciele kobiety, która zginęła. Podejrzewa, że wypadek został upozorowany. Wkrótce sekcja zwłok potwierdza, że w chwili wypadku ofiara była już martwa. Tymczasem w mieście kręcone są odcinki popularnego reality show. Gdy jedna z uczestniczek zostaje zamordowana, policja w Tanumeshede staje przed bardzo trudnym, obserwowanym przez cały kraj śledztwem. Jak poradzą sobie z dwiema ważnymi sprawami kryminalnymi?



Kolejna część sagi Camilli Lackberg prezentuje się równie interesująco co poprzednie. Fabuła Ofiary Losu została oparta na bardzo interesującej zagadce z przeszłości, która nurtowała mnie niemal do ostatniej strony. Dodatkowo autorka dużo uwagi poświęciła prywatnemu życiu naszych bohaterów, co dodało opowieści i smaczku i realizmu. I choć z lektury jestem więcej niż zadowolona, po raz pierwszy dostrzegłam rysy na twórczości jednej z moich ulubionych pisarek...

Po pierwsze: kwestia tego, kto jest mordercą okazała się tak przewidywalna, że aż mnie to bolało. Równie dobrze mogłam zakończyć lekturę w połowie książki. Na osłodę pozostało pytanie "dlaczego" i nadzieja, że może jednak się mylę? Niestety, choć książka okazała się emocjonująca do końca, a odpowiedź na pytanie "dlaczego" doprawdy zadowalająca, uczucie irytacji pozostało...

Po drugie: momentami potwornie drażniły mnie dialogi, szczególnie prowadzone przez Ericę i Annę. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy autorce coś nie wyszło, ale chwilami nie trzymały się one kupy i miałam ochotę tymże bohaterkom zakleić buzie plastrem :)

Nie wiem, jak wy - ale ja na dialogi zwracam wielką uwagę. Na ich podstawie wyrabiam sobie zdanie o bohaterach książki i o jej autorze. Uważam, że dobrze i naturalnie poprowadzony dialog to naprawdę ważny element książki.

Mimo tych drobnych potknięć autorkę nadal uwielbiam, pozostałe części sagi przeczytam z entuzjazmem (za jakiś czas). Wielki plus dla autorki za zakończenie, nie mogła skuteczniej przyciągnąć czytelnika do kolejnej części :)

Moja ocena 7/10
Wydawnictwo Czarna Owca
Stron: 447




czwartek, 14 listopada 2013

74. Edyta Świętek ZAKRĘCONE ŻYCIE MADZI KOCIOŁEK

Szaro, dżdżysto i ponuro... Czy taki dzień mógł być udany? A i owszem, ale tylko pod warunkiem dobrze wybranej lektury. Aby rozjaśnić sobie dzień i poprawić humor, sięgnęłam więc po zakręconą książkę o zakręconej dziewczynie. Strzał w dziesiątkę :)

Tytułowa Madzia Kociołek to mocno zakompleksiona 35-letnia pracownica biurowa.Mimo wieku uznawanego powszechnie za staropanieński, nadal mieszka z rodzicami i młodszym bratem. Należy do tego gatunku kobiet, którym zawsze puszcza oczko, wyskakuje plama na bluzce, czy podczas wizyty w toalecie spódniczka podwija się pod gumkę majtek... Jej życie obraca się między pracą, a własnym pokojem, gdzie z zamiłowaniem ogląda telenowele i programy rozrywkowe. Nie ma przyjaciół, a już chłopaka, mój ci boże...

Pewnego dnia coś się zmienia. W głowie Madzi odzywa się Głos Sumienia, który usiłuje ją nakłonić, by coś zrobiła ze swoim życiem. Madzia bierze sobie to do serca, tworzy dwie listy: swoich sukcesów i porażek i ochoczo bierze się do roboty. Jak to się jednak mówi, dobrymi chęciami piekło wybrukowane! Gdzie życiowe zmiany zaprowadzą naszą Madzię?


Czym Edyta Świętek, autorka przygód Madzi - zdobyła moje serce? Rajtkami :)
Areną wydarzeń uczyniła bowiem mój ukochany Kraków, a sięgając po to miasto uczyniła wszystko, by jak najlepiej oddać klimat miasta i specyfikę mieszkających w nim ludzi. Madzia wychodzi więc na pole, ubiera rajtki i zjada ziemniaki, podjada obwarzanki, a zakupy robi na Kleparzu. No i oczywiście ma węża w kieszeni, który syczy, gdy bohaterka wydaje pieniądze...

Tytułowa bohaterka w czytelniku wzbudza uśmieszek politowania, ale ciężko jej nie polubić. Wydaje się być osobą o nieco rozdwojonej osobowości. W pracy kompetentna, świetnie zorganizowana, pełna polotu, a w życiu codziennym i osobistym niezguła, jakby całkiem nieprzystosowana do życia. Kiedy wreszcie za namową głosu sumienia "bierze się" za siebie, czytelnik nastawia się na nadchodzącą katastrofę. Bo przecież takiej Madzi nic nie może pójść jak z płatka prawda?

Z pozoru Zakręcone życie Madzi Kociołek wydaje się być powieścią do bólu prostą. Takim babskim czytadłem, które serwuje nam opowieść o Kopciuszku, który dąży do spełnienia swoich marzeń, chce odmienić swoje życie, spotkać księcia i tak dalej. Owszem, książka jest bardzo lekka i przyjemna w sposobie podania, właśnie taka na ponury dzień, żeby poprawić nam humor wesołą historią. Jednak autorka ukryła w niej kilka ważnych przestróg, które przenikają do świadomości czytelnika wraz z lekką treścią. Historia Madzi może stać się zobrazowaniem tego, co dzieje się z ludźmi, którzy ulegają wpływom otoczenia i nie potrafią wykrzesać z siebie ani grama asertywności. Ślepe podążanie za modą i nie baczenie na głos zdrowego rozsądku, może doprowadzić do tragedii, a to co raz weszło w świat internetu, zostaje tam na zawsze...

Książka Edyty Świętek to samo życie i właśnie to ujęło mnie w niej najbardziej. Nie znajdziecie tutaj opisów piękna bulwarów wiślanych. Zetkniecie się za to z codziennością niepozornej kobietki, jakich w naszym kraju tysiące.No i z pierogami z borówkami i zachlapanymi rajtkami. Ot, życie po prostu.

Moja ocena: 7/10
Wydawnictwo Szara Godzina, 2013
Stron: 235


Za możliwość poznania Madzi i jej zakręconego życia dziękuję :







wtorek, 12 listopada 2013

73. Stephanie Laurens NA RATUNEK DAMIE

źródło:lubimyczytac.pl
Kobieta powinna wiedzieć, czego chce. Szczególnie, gdy chodzi o jej przyszłość i ... serce.

Heather Cynster znakomicie wiedziała, czego pragnie; małżeństwa opartego na prawdziwej miłości. Problem w tym, że żaden mężczyzna nie wzbudził w niej gorących uczuć. Aby pomóc swemu przeznaczeniu, Heather kładzie na szalę całą swoją przyszłość i wymyka się na wieczorek w jednym z londyńskich salonów, który skupia spragnionych uciech arystokratów. Może wśród nich czeka jej wymarzony bohater?

Wśród gości w oczy rzuca się przystojny wicehrabia Breckenridge, którego Heather wyraźnie nie znosi. On także zdaje się nie być zachwyconym, że widzi ją w takim miejscu. Gdy usilnie stara się odesłać młodą kobietę do domu, ta niespodziewanie zostaje porwana. Wicehrabia rusza za porywaczami, ale gdy próbuje uwolnić Heather, okazuje się, że uparta panna Cynster ma swój własny plan...



Bohaterki Stephanie Laurens kierują się prostą dewizą: zawsze wychodzą za mąż z miłości. Wiedzą czego chcą, są zadziorne, uparte i nie pozwalają zamknąć się w ciasnych klatkach konwenansów. To właśnie dzięki barwnym i charakterystycznym postaciom, którym autorka daje mnóstwo życiowej energii i silnej woli, tak bardzo polubiłam jej książki. Nie są to słabe kobietki, które dają przestawiać się z kąta w kąt, ale silne przedstawicielki swej płci. Wiedzą, czego chcą i zrobią wszystko, aby to osiągnąć. Nierzadko dając panom swego serca tak mocno do wiwatu, że aż chce mi się śmiać :)

Powieści Stephanie Laurens są idealne dla tych miłośniczek romansu historycznego, które lubią długo smakować lekturę. W powieściach autorki brach pośpiechu, powoli rozwija ona fabułę i buduje napięcie, aż do chwili gdy czytelnik da się ponieść stworzonej przez nią historii i popłynie wraz z nią ku najczęściej zaskakującemu zakończeniu.

Na ratunek damie to pierwsza część cyklu opowiadającego o losach sióstr Cynster. Autorka zdążyła nas już przyzwyczaić, że jej powieści łączą się ze sobą poprzez członków tej rodziny. W związku z tym na kartach książki spotkamy dawno niewidzianych przyjaciół z innych powieści pisarki. Najważniejszymi aktorami tego aktu są jednak Heather i Breckenrige. Heather obiecała sobie, że podobnie jak inne kobiety ze swego rodu, za mąż wyjdzie tylko z miłości i jest gotowa zrezygnować ze związku z ukochanym, skoro on na temat uczuć milczy... Czy jednak gwarancją miłości są słowa? Czy to czyny przemawiają za tym, ile ktoś znaczy dla naszego serca? Czy tych dwoje nad wyraz dumnych i upartych ludzi zawalczy o swoją przyszłość?

Autorka po raz kolejny zabiera nas w wędrówkę po krainie miłości i namiętności, tym razem ubierając wszystko w intrygujący płaszczyk przygody i uprowadzenia. Nie zabrakło oczywiście gorących scen łóżkowych, w których pisarka zdaje się doprawdy przodować wśród innych autorek romansu historycznego. Już któryś raz zauważam, że Stephanie Laurens nie boi się ubrać w słowa uciech cielesnych i czyni to z prawdziwym wdziękiem, równocześnie zachowując ich realizm i autentyczność.

Piękny język powieści jest kolejnym jej atutem. Autorka nie męczy czytelnika długimi opisami, jednak potrafi sprawić, że obraz z kart książki staje przed jego oczyma jak malowany, podobnie jak kreowane postaci. Szczególnie tajemniczy wydaje się zleceniodawca porwania, którego osoba zapowiada emocjonującą zagadkę w kolejnej części cyklu...

Moja ocena 8/10
Wydawnictwo BIS, rok 2013
Stron 471

Za przeżycie namiętnej przygody dziękuję wydawnictwu: 



poniedziałek, 11 listopada 2013

72. Lucy Maud Montgomery PAT ZE SREBRNEGO GAJU

źródło:lc.pl
Ponieważ na kilku blogach zauważyłam notki poświęcone twórczości Lucy Maud Montgomery, postanowiłam przedstawić Wam jedną z moich ulubionych powieści tej autorki. Mam ją na własnej półce, podobnie jak jej kontynuację, przez co bardzo często do nich wracam, czytając sobie tak bez powodu po kawałku...

Tytułowa Pat to rezolutna dziewczynka, która wraz z rodzicami, rodzeństwem, gosposią Judysią i stadem kotów mieszka na farmie zwanej Srebrnym Gajem. Dom i rodzina są największą miłością Pat, chciałaby by nigdy nic się w nich nie zmieniało. Pewnego dnia Pat poznaje Hilarego, który zostaje jej najlepszym przyjacielem. Mijają lata, Pat i Hilary dojrzewają, spędzając czas na wspólnych zabawach. Pewnego dnia chłopak uświadamia sobie, że czuje do Pat coś więcej, jednak jego przyjaciółka nie chce zmian...

Pat ze Srebrnego Gaju to wyjątkowo ciepła i magiczna opowieść, jakie tylko Lucy Maud Montgomery może pisać. Któż z nas nie śledził z wypiekami na twarzy losów Ani, Emilki czy Historynki? Patrycja Gardiner jest kolejną fantastyczną bohaterką książek kanadyjskiej pisarki. Pewnie jest uparta, charakterna, wybuchowa i impulsywna, ale ma tak wielkie i gorące serce, że nie sposób jej nie pokochać.

Historia Pat to znakomita propozycja dla dzieci i młodzieży, ale również niejeden dorosły zatopi się w kartach powieści z emocjami śledząc losy dziewczynki, jej rodziny i przyjaciół. Zagłębiając się w lekturę, rozpoczynamy bowiem wędrówkę z Pat, od chwili gdy jest małą dziewczynką po niemal dorosłe lata, kiedy staje się młodą panną. Razem z nią dojrzewamy, przeżywamy smutki i radości, nie raz zapłaczemy, bo książka pełna jest momentów wzruszających.

Lucy Maud Mongomery zamknęła losy Pat w dwóch powieściach. Kontynuacją Pat ze Srebrnego Gaju jest Pani na Srebrnym Gaju znana też pod tytułem Miłość Pat.

Jeśli jeszcze nie znacie tej bohaterki, a lubicie twórczość L.M. Montgomery koniecznie poszukajcie Pat :)
A może już znacie i lubicie?



sobota, 9 listopada 2013

71. Agnieszka Turzyniecka INSPEKTOR KRES I ZAGINIONA

Z kryminałem jestem "za pan brat" od niemal zawsze, ale jak wam już wspominałam polską scenę zbrodni dopiero poznaję. Dlatego, gdy tylko przeczytałam na jednym z blogów recenzję powieści Agnieszki Turzynieckiej, od razu zapragnęłam ją przeczytać.

Piotrków Trybunalski. Pracujący w tamtejszej komendzie inspektor Marian Kres prowadzi śledztwo dotyczące zaginięcia młodej kobiety. Wszystko wskazuje, że została uprowadzona z własnego mieszkania, gdzie znaleziono ślady jej krwi. Potencjalny sprawca ginie od policyjnej kuli. Trop się urywa.

Inspektor jednak się nie poddaje. Nie zapomina o zaginionej. Obiecał jej matce, że odda jej choćby zwłoki ukochanej córki. Niespodziewanie pojawia się ślad, który wskazuje, że Basia może żyć. Inspektor rusza tym tropem za niemiecką granicę...

Powieść jest debiutem autorki i powiedziałabym, że debiutem bardzo udanym. Książka idealnie wpasowała się w mój gust literacki i spędziłam z nią przyjemny i dzień. Spodobała mi się zarówno jej dynamika, jak i interesująca fabuła.


Głównym trzonem powieści autorka uczyniła uprowadzenie młodej kobiety. Już to wzbudziło moje zainteresowanie, gdyż przywykłam, że na wstępie większości kryminałów jest trup i akcja toczy się wokół morderstwa.Tutaj ciała nie odnaleziono, co daje czytelnikowi lekki posmak niepewności. Co wydarzy się dalej? Żyje, nie żyje? Zostanie odnaleziona, czy może leży gdzieś zakopana? Szybko okazuje się, że młoda kobieta prowadziła podwójne życie i miała swoje tajemnice. Razem ze zespołem inspektora Kresa zagłębiamy się w dochodzenie mające na celu namierzenie porywacza Basi.

Warte podkreślenia jest również to, że pomimo zainteresowania sprawą Basi nasz bohater prowadzi także inne śledztwa i na kartach powieści rozwiązuje kilka interesujących zagadek. Zapisuje się w naszej pamięci jako człowiek poświęcony pracy, spostrzegawczy i kompetentny. Zdaje się polegać na swoim policyjnym nosie i na ogół jego przeczucia się sprawdzają. Równocześnie boryka się z codziennymi problemami: zrzędliwą żoną, lalusiowatym narzeczonym córki, w końcu z chorobą. Autorka nie ogranicza życia inspektora do strefy zawodowej, towarzyszymy mu więc na co dzień, poznajemy go od przysłowiowej podszewki.

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, swój punkt widzenia przedstawiają nam różne osoby: Kres, uprowadzona kobieta, a także sprawca przestępstwa. Bardzo lubię, gdy autor pozwala nam spojrzeć na sprawę z perspektywy wszystkich zainteresowanych. Jest to dobre rozwiązanie szczególnie przy powieściach kryminalnych, czy thrillerach. Pozwala podejrzeć, co dzieje się w głowie sprawcy, a także nieco wczuć w rolę ofiary...

Bohaterowie są u Agnieszki Turzynieckiej dobrze dopracowani i wyraziści. Każdemu z osobna autorka nadała rysy charakteru, tworząc nietuzinkowe postaci. Począwszy od inspektora, który jakby żywcem stał przed moimi oczyma, poprzez jego zrzędliwą małżonkę, na nauczycielu niemieckiego kończąc. Szczerze mówiąc, z tym ostatnim pani Agnieszka chyba aż przesadziła, bo chłopa polubiłam :) I jeszcze jedna rzecz o Kresie: miło poczytać o polskim policjancie, który zna się na rzeczy, nie jest typowym mięśniakiem ze spluwą, znającym pięć różnych technik walki i otoczonym wianuszkiem kobiet. Kres to inteligentny, wyważony człowiek, do którego czytelnik szybko poczuje sympatię. Mam nadzieję, że autorka nie wyśle go na emeryturę i pozwoli mu coś rozwiązać w kolejnej książce...

Powieść jest interesująca, wciągająca i przyjemna. Może jest trochę przewidywalna, może nie ma na końcu wielkiego BUM!, ale jest naprawdę fajna, nie zawiodłam się na niej, a musicie wiedzieć, że walczyłam żeby ją przeczytać jak lwica, biorąc nawet udział w konkursach żeby ją wygrać :) Polecam amatorom zagadek kryminalnych, spodoba się na pewno :)

Moja ocena 8/10
Wydawnictwo: Szara Godzina 2013
Stron: 255
Za możliwość poznania inspektora dziękuję:







czwartek, 7 listopada 2013

70. Philippa Gregory DOM CUDZYCH MARZEŃ

Lc.pl
Marzenia bywają piękne. Marzenia są nam potrzebne.
Czasami jednak marzenia mogą stać się niebezpieczne...

Kiedy Ruth poślubiła Patricka, spełniło się jej wielkie marzenie. Zdobyła rodzinę. Osierocona jako mała dziewczynka, w obcym kraju, potrzebowała bliskości i akceptacji ze strony drugiego człowieka. Miała nadzieję, że dla swoich teściów jest jak druga córka. Szybko przyszło jej się srodze rozczarować i zrozumieć, że nie spełnia ich oczekiwań i dla swojego rozpieszczonego syna oczekiwali znacznie lepszej partii.

Ruth nie potrafiła się sprzeciwić: ani gdy mąż zdecydował, że zamieszkają w pobliżu domu jego rodziców, ani gdy skłonił ją do poczęcia dziecka, którego nie chciała. Pragnąc zadowolić męża i jego rodziców, milczała. Przypłaciła to jednak głęboką frustracją i depresją poporodową, a w rezultacie uzależnieniem od leków. Stała się zagrożeniem dla siebie samej i nowo narodzonego synka. Została wysłana do ekskluzywnego ośrodka leczącego problemy psychiczne. Rodzice męża po cichu liczyli, że zniknie z ich życia. Nie była im potrzebna. Ruth okazała się jednak twardsza niż myśleli. Wróciła i zrozumiała, że musi stoczyć ciężką walkę, by odzyskać rodzinę...

Większość czytelników zna Philippę Gregory jako królową ognistych romansów historycznych. Ze mną jest nieco inaczej. Dom cudzych marzeń jest pierwszą powieścią autorki, jaką zdecydowałam się przeczytać, więc swoją przygodę z Philippą rozpoczęłam od powieści obyczajowej. Z pewnością jednak sięgnę po inne jej książki, gdyż przekonałam się, że ma bardzo interesujący styl i potrafi świetnie budować napięcie.

Żeby jednak sprawiedliwości stało się zadość, muszę wspomnieć, że na początku książka wydała mi się nieciekawa i mdła. Na szczęście byłam cierpliwa i pozwoliłam autorce się rozkręcić. Wkrótce historia Ruth stała się tak emocjonująca, że nie byłam w stanie się oderwać. 370 tron przeczytałam w jeden dzień, a uwierzcie, że przy moim rozgadanym dziecku, to nie jest takie proste zadanie.

Powieść stanowi obraz wyjątkowo skomplikowanych relacji rodzinnych. Młoda żona zostaje zupełnie zdominowana przez męża i jego rodzinę. Ta pewna siebie zawodowo kobieta nie potrafi wykrzesać z siebie ani grama asertywności, gdy chodzi o teściów. Sprawia wrażenie wdzięcznej za to, że przyjęli ją do rodziny. Nie zauważa, że traktują ją protekcjonalnie, jako niezbyt gustowny dodatek do przystojnego męża.Ruth nie była gotowa na macierzyństwo, ale nikt nie chce o tym z nią rozmawiać. Brak instynktu macierzyńskiego jest w złym guście. Przemęczona kobieta wpada w depresje i pozwala teściowej zająć się dzieckiem. Nie wie, że sama kręci na siebie bicz, jest przekonana, że pomoc teściowej wynika z troski. Kiedy spostrzeże jej prawdziwe zamiary, będzie już za późno: starsza pani rozciągnie już sieć swoich intryg.

Elizabeth jest silną osobowością, która chce decydować o wszystkim. Już na początku książki poczułam do niej niechęć. Pod płaszczykiem życzliwości wyręcza synową w opiece nad wnukiem, równocześnie zasiewając w synu wątpliwości, że matka dziecka nie potrafi się nim zajmować i stanowi dla niego zagrożenie. Ruth rzeczywiście wiele rzeczy się nie udaje, co jest wodą na młyn działań teściowej. Matka Patricka wydaje się chcieć przeżyć drugą młodość. Wcale nie ma ochoty rozstawać się ze swoim synem i oddawać go obcej kobiecie. Chciałaby mieć przy sobie syna i wnuka. Synowa wypełniła swoje zadanie rodząc dziecko, więc może odejść. Wydaje mi się, że to Elizabeth przydałaby się terapia, nie Ruth.

Już dawno nie przeżywałam tak mocno wydarzeń z kart książki. Obserwując poczynania bohaterów miałam ochotę nimi trząść i krzyczeć. Szczególną antypatię wzbudzili we mnie Patrick i jego matka. W stosunku do Ruth odczuwałam silne współczucie, jednak  zdarzały się momenty, że chciałam na nią wrzasnąć i daj jej tęgiego kopa w tyłek. Chciałam, by wzięła się za siebie i pokazała im na co ją stać.

Nie wspomniałam jeszcze o świetnym, lekkim piórze autorki i jej talencie do oddawania szczegółów. Nie ma nudnych opisów, ale jest klimat powieści. I to ważne. :)

Zakończenie... zbiło mnie trochę z tropu. Musiałam wrócić i przeczytać wszystko jeszcze raz, by przekonać się, czy wszystko dobrze zrozumiałam. I chyba nie do końca mnie zadowoliło. Ale może Wam przypadnie do gustu właśnie takie?

Polecam.
Moja ocena 9/10
Wydawnictwo Książnica.
Stron 371







wtorek, 5 listopada 2013

69. Barbara Freethy NA CIENISTEJ PLAŻY

lubimyczytac.pl

Bohater poznany na kartkach książki, może stać się naszym przyjacielem. Poczujemy, że między nami rodzi się silna więź, budzi się przywiązanie, a my sami - nie wiedząc nawet kiedy - zaczynamy traktować postać z książki, jak kogoś bliskiego. Z większym zaangażowaniem śledzimy jego losy, sięgamy po książkę, szukając kontaktu. I wciąż chcemy więcej i więcej.

Podobne uczucie towarzyszy mi najczęściej podczas czytania sag i serii książek, które splatają się ze sobą za pomocą miejsca akcji lub postaci bohaterów. Czytając Lato w Zatoce Aniołów zaprzyjaźniłam się z mieszkańcami niewielkiego miasteczka położonego nad oceanem i po zakończeniu lektury odczułam wielki niedosyt. Z wielką radością powitałam możliwość przeczytania Na cienistej plaży i poznania nie tylko dalszych losów moich ulubieńców, ale również odkrycie kolejnych tajemnic Zatoki Aniołów...

Od wydarzeń znanych nam z pierwszej części upłynęły trzy miesiące. W miasteczku zjawia się Lauren Jamison, młoda kobieta, która wyjechała z Zatoki Aniołów po tym, jak w opuszczonym domu znaleziono zwłoki jej piętnastoletniej siostry. Nigdy nie zamierzała tutaj wracać, ale choroba ojca wymusiła na niej przyjazd do Zatoki i zmierzenie się z demonami przeszłości. Na miejscu Lauren spotyka Shane'a Murraya, chłopaka w którym była kiedyś bardzo zakochana i którego opuściła, gdy został oskarżony o zabójstwo Abby. Choć uczucie pomiędzy nimi zdaje się ożywać, dzieli ich przeszłość, popełniona zbrodnia i wiele tajemnic. Tymczasem producent filmowy chce nakręcić film o Abby i tym samym znaleźć jej mordercę. Zaczyna zadawać niewygodne pytania, co niektórym osobom wcale się nie podoba.

Ciężarna siostra Shane'a, Kara, wciąż czuwa przy łóżku pogrążonego w śpiączce męża. Colin został postrzelony na służbie i od trzech miesięcy przebywa w centrum opieki. Zbliża się termin porodu. Czy narodziny wymarzonej córeczki wybudzą Colina ze snu? Czy Anioły z zatoki pomogą?

Kolejne spotkanie z mieszkańcami Zatoki Aniołów uważam za więcej niż udane. Całą sobą wsiąkłam już w klimat powieści Barbary Freethy. Kiedy wędruję po kartach jej powieści, tak naprawdę przechadzam się wąskimi uliczkami miasteczka, wdychając morską bryzę, łapiąc promienie słońca i niespiesznie podążając na filiżankę kawy do kafejki Diny. Autorka stworzyła sielski obraz niedużej, zwartej społeczności, która żyje obok siebie, razem przeżywa radości, smutki i nadzieje. Jednak nie jest to obraz pozbawiony cieni. Czytelnik zdaje sobie sprawę z tego, że ci mili, sympatyczni ludzie kryją wiele sekretów, często bolesnych i niebezpiecznych...

Druga część serii o Zatoce Aniołów jest według mnie bardzo emocjonująca i trzyma w napięciu jeszcze mocniej niż pierwsza. Mamy do czynienia z brutalną zbrodnią sprzed lat. Morderca nigdy nie został schwytany i wszystko wskazuje, że nadal mieszka w miasteczku. Zainteresowanie sprawą wzbudzi jego niepokój i popchnie go do działań, które okażą się niebezpieczne dla naszych bohaterów. Na cienistej plaży przedstawia także bardzo intrygujący wątek miłosny. Uczucia sprzed lat, które nigdy do końca nie wystygły, choć główni zainteresowani pozwolili by pomiędzy nimi stanęły oskarżenia i niedopowiedzenia. Po latach są gotowi, by wybaczyć i rozpocząć wszystko od początku, jednak najpierw muszą rozliczyć się z przeszłością. Wielkie wrażenie wywarła na mnie także część poświęcona Colinowi i Karze. Wiara młodej żony, która czuwa przy łóżku śpiącego męża, wzrusza i budzi wiele emocji.

Z żalem żegnam się z Zatoką Aniołów i żywię nadzieję, że wkrótce znów się spotkamy. Wiele tajemnic pozostało nieodkrytych, co dobrze wróży kolejnym częściom cyklu. Polecam!

Moja ocena 9/10
Stron:326
Wydawnictwo BIS

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:








niedziela, 3 listopada 2013

68. Stephen King DOKTOR SEN

Sporo wody upłynęło od chwili, gdy mały Danny Torrance uciekł przed ojcem, który usiłował zamordować go na zlecenie demonicznego hotelu Panorama, a ja odkładając na półkę mocno sfatygowany egzemplarz Lśnienia, zadałam sobie pytanie: i co dalej?

W moim przypadku lektura powieści Kinga wiąże się nie tylko z niewiarygodną dawką emocji, ale również wielkim uczuciem niedosytu. Nieważne, czy czytam trzysta stron Joylandu, czy ponad tysiąc "TO". Bez względu na wszystko, wiem, że będzie mi mało i że z rosnącym niepokojem będę obserwować, jak ubywa kartek po prawej stronie, przybywa po lewej, tylna okładka jest coraz bliżej, aż w końcu zostanie mi na osuszenie łez przeczytać "od autora".

I że kolejny raz powiem sobie: No, dobra, ale co było dalej?



Tym razem mistrz grozy odpowiedział na moje pytanie i pozwolił podejrzeć, co stało się z dzielnym chłopcem, który przemierzał hotelowe korytarze i zastanawiał się, czym jest REDRUM. Chłopiec wydoroślał, zmężniał, ale wydarzenia z przeszłości odcisnęły na jego psychice poważne ślady. Dan - już nie Danny - zatrzymał się na rozstaju dróg i skręcił na ścieżkę, którą z pewnością nigdy nie zamierzał podążyć. Wkroczył na ścieżkę swojego ojca i został alkoholikiem.

Kiedy stwierdził, że sięgnął już dna, postanowił ruszyć w nieznane. Przypadek sprawił, że znalazł się w niedużym miasteczku w New Hampshire, gdzie poznał ludzi, którzy uwierzyli w niego i dali mu szansę. Dan został Anonimowym Alkoholikiem i rozpoczął pracę w miejscowym hospicjum, gdzie zasłynął jako Doktor Sen. Dzięki swoim niesamowitym zdolnościom pomagał tym, którzy wyruszali w ostatnią podróż...

Niespodziewanie w jego życiu pojawia się Abra Stone, rezolutna mała dama obdarzona mocami znacznie przewyższającymi jego własne. Niezwykłość dziewczynki zwraca uwagę Prawdziwego Węzła, grupy przerażających stworów, które pod przykrywką sympatycznej grupy podróżników, krążą po całym kraju w poszukiwaniu niezbędnej do życia "pary". Uzyskują ją poprzez torturowane i mordowanie dzieci obdarzonych "jasnością". Prawdziwy Węzeł chce upolować Abrę Stone, ale nie wie, jaką mocą ona dysponuje, jak bardzo jest sprytna i kto jest jej sojusznikiem...

Zaciekły pojedynek zaprowadzi Dana tam, gdzie jego koszmar się rozpoczął. W miejsce, gdzie przed laty stał hotel Panorama...

Z nostalgiczną nutką żalu stwierdzam, że nie jest to już King "Lśnienia", który sypał demonami, przerażał i sprawiał, że pól nocy wpatrywałam się w każdy niepokojący kształt w pokoju. Szybko jednak porzucam żal i pieję z zachwytu nad jego nowością, świeżością i dojrzałością. To, co ma mi do zaoferowania "nowy" King czuję całą sobą. Książka żyje we mnie. Minęło wiele godzin od momentu, gdy ją zamknęłam, a nadal przed oczyma mam wydarzenia z jej stron. Chcę więcej, to prawda. Odczuwam niedosyt - jak zawsze. Ale równocześnie towarzyszy mi niezwykłe uczucie spełnienia.

Dlaczego?
Może przez to, że kolejny pojedynek między dobrem, a złem wypadł na korzyść tych dobrych, a King umiejętnie sprzątnął z tego świata kolejną garść szumowin?
Może dlatego, że obraz małego, przerażonego chłopca, który ssał kciuk i chował się, słysząc kroki ojca,towarzyszył mi przez te wszystkie lata i podświadomie chciałam ujrzeć dorosłego Dana, który pewnie stoi na nogach?
Ponieważ trzymałam za niego kciuki?

Doktor Sen nie straszy, ale powoduje, że oddech przyspiesza, mięśnie się napinają, serce mocniej bije...
Emocje biorą górę.
Czy wciąż oczekujemy po naszym królu, że będzie nas przerażał? Myślę, że nie.
"Nowy" King pisze zwięźle, szybko, rozgrzewa czytelnika do czerwoności świetnie przemyślaną fabułą.
Troszkę tęsknię za klimatem TO , ale z radością przyjmuję to, że mój ulubiony autor się zmienia, że pokazuje inne swoje oblicze.

I z niecierpliwością wypatruję zapowiedzi kolejnej książki, ponaglając w duchu: Panie King, pisz pan szybciej...

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu: 




piątek, 1 listopada 2013

67. Joanne Harris JEŻYNOWE WINO


Czasami w życiu człowieka pojawia się ktoś wyjątkowy. I wcale nie mam na myśli "drugiej połówki", ale kogoś, kto odegra w naszym życiu kluczową rolę, podaruje od siebie coś ważnego, czegoś nauczy.

Dla Jaya Mackintosha kimś takim był Joe. Ekscentryczny starszy pan, zapalony ogrodnik, który nauczył go nie tylko wszystkiego o uprawianych roślinach, ale także pomógł uwierzyć w magię. Pewnego dnia zniknął jednak bez słowa, pozostawiając nastoletniego chłopca w głębokiej rozpaczy i złości. Magia zniknęła.

Minęło wiele lat. Jay rozpoczął karierę pisarza, jednak po bestsellerowej powieści o Joe, nie napisał już nic dobrego. Egzystuje, wciąż rozpamiętując czas spędzony ze starszym panem i wakacje w Kirby Monctown. Pewnego dnia pod wpływem impulsu kupuje posiadłość w małej wiosce Lansquenet. Przeprowadzka do urokliwej francuskiej miejscowości odmieni jego życie i sprawi, że znów uwierzy w magię...


Jeżynowe wino to niebywała gratka dla fanów słynnej Czekolady. Po raz kolejny Joanne Harris zabiera nas do uroczego Lansquenet, miejsca gdzie zatrzymał się czas. I choć głównymi postaciami tej historii są Jay i jego tajemnicza sąsiadka, Marise, to na każdym kroku spotykamy starych znajomych, których poznaliśmy podczas lektury Czekolady :)

Akcja powieści toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza to rok 1999 i chwila, gdy główny bohater kupuje francuską posiadłość. Czyni to pod wpływem impulsu, gdyż o takim miejscu zawsze marzył jego przyjaciel Joe. Gdy zjawia się na miejscu, okazuje się, że w jego życiu na powrót zaczyna działać magia. Rozpoczyna pracę nad kolejną książką, rzuca się także w wir prac w ogrodzie, przypominając sobie wszystko, czego wiele lat wcześniej nauczył go starszy pan. I sam Joe w zupełnie niewytłumaczalny sposób zjawia się u jego boku.

Bohater wraca także wspomnieniami do lata 1975 roku i kolejnych wakacji spędzonych w domu dziadków w małym górniczym miasteczku. Przypomina sobie, jak poznał ogrodnika i jak uczył się od niego wielu rzeczy, z których wcześniej nie zdawał sobie sprawy. A także jak wielkie rozczarowanie i zwątpienie poczuł, gdy zrozumiał, że starszy pan odszedł bez słowa.

Znajomość z  Joe nie jest oczywiście jedynym wątkiem tej powieści. Gdy Jay zjawia się w Lansquenet poznaje historię swojej tajemniczej sąsiadki Marise. Kobieta prowadzi pustelnicze życie, nie utrzymuje kontaktów z mieszkańcami wioski, poświęcając się pracy i wychowywaniu niesłyszącej córki. Nad jej życiem cieniem kładzie się samobójcza śmierć męża i upór jego matki, by pozbawić ją dziecka.

Wszystko to, co kiedyś urzekło mnie w Czekoladzie, odnalazłam na kartach Jeżynowego Wina. I choć może nie jest to powieść aż tak klimatyczna, to jednak dostarcza wielu emocji i wzruszeń. Mam wrażenie, że to nie moje ostatnie spotkanie z mieszkańcami Lansquenet. Będę dążyć do tego, by nie było ostatnie. Polubiłam ten kawałek ziemi i cieszę się, że autorka tam powraca w swoich powieściach. Ja chętnie wrócę razem z nią.

Moja ocena 7/10
stron: 371
wydawnictwo: Prószyński