czwartek, 30 października 2014

172. Milenkowe czytanie: Steve Barnes HEKTOR

Czarująca i wzruszająca opowieść o tym, jak to jest być innym. I cierpieć z powodu odrzucenia. 


Hektor - bohater historii Steva Barnesa - nie jest zwykłym hipopotamem. Na tle swoich kolegów wyróżnia się biało-czarnymi pasami, jak wypisz wymaluj u... zebry. Wydawać by się mogło, że Hektor będzie zachwycony, że jest aż tak wyjątkowy i nosi modne paseczki. Niestety, życie sympatycznego hipopotama nie jest łatwe, ponieważ inne hipcie odrzucają go z powodu jego inności. 

Zwierzaka spotyka wiele nieprzyjemnych szykan, aż w końcu zostaje podstępnie wypędzony ze stada! I wtedy na drodze Hektora staje sympatyczna zebra Marmolada, która proponuje, by Hektor przyłączył się do jej stada. Przecież ma paski, czyż nie? A zebrom wcale nie przeszkadza, że Hektor jest hipopotamem! To jednak wcale nie koniec przygód pasiastego Hektora. Co go jeszcze czeka?

Opowieść stworzona przez Steva Barnesa wydaje się być zaczerpnięta z samego życia. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że ludzie są odrzucani i źle traktowani tylko dlatego, iż są inni bądź wyróżniają się z tłumu. A przecież inny nie znaczy gorszy, mądry człowiek powinien to pojąć. Historia Hektora, który nosi na grzbiecie biało-czarne paski jest idealnym sposobem, by uświadomić to również dzieciom. Hektor wszak nie przestaje być hipopotamem tylko dlatego, że nosi na sobie "ubranie" zebry? Nie jest przez to ani mniej sympatyczny, odważny czy mądry. To wciąż ten sam Hektor, choć w wyróżniających go kolorach!

Steve Barnes stworzył inteligentną, pełną empatii historię dla dzieci i ich rodziców. Losy Hektora zostały przedstawione przy pomocy sympatycznych, wpadających w ucho wierszyków. Treść uzupełniają wyraziste, pełne soczystych kolorów ilustracje również stworzone przez autora. Całość została pięknie wydana, w twardej solidnej oprawie, której nie powinny dać rady niecierpliwe dziecięce rączki. Hektor jest doskonałą propozycją dla rodziców, którzy chcą przekazać swoim pociechom dobre wartości i pokazać, że inny nie znaczy gorszy. 

Hektor będzie jedną z nagród w mikołajkowym konkursie, jaki planuję dla czytelników bloga :)

Za egzemplarz książki dziękuję: 









wtorek, 28 października 2014

171. Barbara Dmochowska AUSTRALIA

Australia. Odległa, nieznana, egzotyczna. Dzika i w znacznym stopniu nieujarzmiona. Piękna.


Marzyli, by poznać Nową Zelandię. Australia miała być tylko przystankiem. Miejscem, gdzie zgromadzą niezbędne na wymarzoną podróż środki. Kiedy jednak stanęli na australijskiej ziemi, zachłysnęli się jej klimatem i poczuli, że chcą ją przemierzyć. Cóż więc zrobili? Zapakowali się do niebieskiego subaru, z którego niemiłosiernie podśmiewali się miejscowi. Zabrali dziurawą lodówkę i nieśmiertelny namiot. Wyruszyli w niezwykłą podróż, przemierzając wschodnie wybrzeże i Tasmanię, a następnie zapuszczając się dziką i nieprzystępną pustynią na północ. Spali w namiotach, stołowali się na kempingach i podziwiali cuda miejscowej fauny i flory. Dziennikiem podróży stała się książka, którą mamy przed sobą, pasjonująca i nieco dzika, jak sama Australia.

Australia Barbary Dmochowskiej to zapis kilkumiesięcznej podróży, jaką autorka odbyła wraz z mężem. Rozpoczęła się ona już latem 2000 roku, kiedy młodzi ludzie przybyli do Sydney i podjęli pracę, by zgromadzić fundusze na swoją eskapadę. Po nowym roku wyruszyli w egzotyczną i nieprzewidywalną podróż. Australia jawiła się im jako wielka przygoda, nieznany ląd, którego człowiek nie potrafił do końca okiełznać. Nie byli w stanie przewidzieć, jakie perypetie mogą spotkać ich na wytyczonym szlaku. Wyruszyli pełni optymizmu, nawet beztroski. I optymizm ten można wyczuć z niemal każdej strony "Australii". Podobnie jak podniecenie, ciekawość, chęć poznania innego świata, nieznanych zwierząt i roślin. Na kartach swojej książki autorka zachwyca się każdym napotkanym kangurem i wielobarwną papugą. A swoim entuzjazmem zaraża czytelników.

"Australia" została napisana bardzo prostym i przystępnym językiem. To szczegółowy zapis odbytej podróży, wzbogacony o liczne fotografie i ciekawostki dotyczące Australii i Aborygenów. Nie zapomniano nawet o miejscowych legendach i podaniach. Na mapce rozrysowanej na wewnętrznej okładce czytelnik może śledzić trasę podróży autorki i jej męża. Obraz eskapady, jaki oddała Barbara Dmochowska, jest wyrazisty i pełen kolorów, smaków i zapachów. Wszystko jest tak dosadnie odmalowane, że czytając mimowolnie zajmuje się miejsce na siedzeniu niebieskiego subaru i odbywa wspomnianą podróż z bohaterami książki.

Za możliwość przeczytania dziękuję:


niedziela, 26 października 2014

Krakowskie Targi Książki moim skromnym okiem :)

Spieszę donieść, że udało mi się zawitać na kolejne Targi Książek w Krakowie. Nie jest daleko... grzechem byłoby przepuścić taką okazję. Targi Książki pachną książkami, to festiwal okładek, zakładek, folderów, ale również spotkań z autorami, wymienionych uśmiechów i uścisków ręki, poznanych ludzi. Wszystkich nas łączy miłość do książek, nieważne że różnych. Lubię atmosferę takich książkowych imprez, choć tłumy mnie bardzo męczą. Ale czego się nie robi dla książek?

W tym roku pojechałam na Targi Książki z nastawieniem, że nic nie kupuję. Na to miejsce wymieniam. Spisałam sobie, gdzie odbywają się akcje dotyczące wymiany książek, zapakowałam trochę powieści, o których wiedziałam, że już do nich nie wrócę. Zabrałam również książki na wymianę ze znajomą blogerką. Obiecałam sobie mieć oczy i uszy otwarte, by poznać tych, których kojarzę z blogów i Facebooka, ale okazało się to bardzo trudne. Tłumy, kolejki, masa ludzi, wypatrywałam tych, co wiedziałam, że mają być, ale się nie udało. Może za rok? 

Spotkałam się z Kasią i Danielem z Książkowo LC, z którymi umówiłam się na wymianę książek. Tym sposobem do mojej do mojej biblioteczki dołączyła Trucicielka Erica Emmanuela Schmitta, a Milenka weszła w posiadanie nowej bajki o rybce Minimini :) Dzięki Kasi i Danielowi miałam przyjemność poznać panie Ewę Bauer i Renatę Kosin. To było bardzo przyjemne spotkanie, choć szkoda, że nam zabrakło czasu na umówioną kawę. I znów padnie stwierdzenie: może za rok?

Na stoisku 2 życie książki dokonałam wymiany trzech powieści. Bardzo fajna, pomysłowa akcja, choć nieco szkoda że tak mało ludzi przyniosło tam książki, bo wybór był niewielki. Ale bądź co bądź najważniejsze, by książka otrzymała swoje drugie życie. Książki były bardzo różne, od starych zaczytanych powieści Ludluma po nowego Sapkowskiego. W moje ręce wpadły trzy powieści, które z chęcią przeczytam. No, dwie przeczytam na pewno, jedną wzięłam z myślą o kimś innym, jednak okazało się, że pomieszałam tytuły :)



Obiecałam, że w tym roku nie zbankrutuję i ... niemal dotrzymałam słowa. W ubiegłym roku przywiozłam chyba z 12 książek, w tym roku kupiłam tylko dwie. Niemieckiego Bękarta, Camilli Lackberg, którego brakowało mi do kolekcji, oraz Wyspę na Prerii pana Wojciecha Cejrowskiego. Wyspy w planach nie było, ale kiedy zobaczyłam, że pan Wojtek podpisuje powieści na stoisku Księgarni Bernardinum i czyni to z takim uśmiechem... nie mogłam się powstrzymać :)
Parę słów z Panem Wojtkiem udało się zamienić, co też bardzo cieszy.



Już przed samym wyjściem udało mi się dostrzec w tłumie Edytkę Świętek, autorkę Cieni Przeszłości. Ponieważ ja autorkę kojarzyłam bardziej niż ona mnie, nie miałam oporów, by ją zaczepić. To spotkanie również sprawiło mi bardzo wiele radości. Do następnych Targów obiecuję przygotować się lepiej, przede wszystkim wezmę dobry aparat :)



czwartek, 23 października 2014

170.Åsa Hellberg OSTATNIA WOLA SONJI

W życiu trzech kobiet pojawia się wróżka, która spełnia marzenia. Szkopuł w tym, że czyni to według własnego uznania. Co z tego wyniknie? 


Kiedy umiera Sonia Gustavsson, jej trzy przyjaciółki są zaskoczone. Nie wiedziały, że Sonia chorowała! Ale taka właśnie była Sonia, nie roztkliwiała się nad sobą i nie miała zamiaru podporządkować swojego życia chorobie. Chciała je przeżyć intensywnie i śmiało. Jak się okazuje, jej nieoczekiwana śmierć nie jest jedyną niespodzianką, jaka spotyka Susanne, Rebeckę i Maggan. Sonia pozostawiła im w spadku kolosalny spadek, w którego posiadanie wejdą, kiedy wypełnią przygotowane przez nią dyspozycje. Elegancka restauracja w Paryżu, ekskluzywny hotel w Londynie i malowniczy dom na Majorce – tak odtąd ma wyglądać życie trzech przyjaciółek. Czy zrozumieją lekcję, której udzieliła im Sonia?

Chociaż powieść Ostatnia wola Sonii otwiera zgon tytułowej bohaterki, jest to historia wysoce optymistyczna. Jak inaczej określić bajkową opowieść, w której pojawia się wróżka- dobrodziejka, chętna odmienić życie trzech kobiet? Sonia Gustavsson musiała być niezwykłą kobietą, skoro nawet zza grobu chciała sterować życiem swoich przyjaciółek. Najwyraźniej uznała, że lepiej niż one same wie, czego pragną w życiu, czego żałują i z czego musiały w pewnym momencie zrezygnować. Wiedziała, że jeśli nie da im prztyczka w nos, dopełnią swojego żywota w sposób, do jakiego przywykły przez pięćdziesiąt lat życia.

Tak, pięćdziesiąt. Bohaterkami powieści Asy Hellberg nie są młode dzierlatki u progu dorosłego życia, ale dojrzałe kobiety. Kobiety pełne sprzeczności i wahań, mniej lub bardziej usatysfakcjonowane swoją codziennością, nie do końca spełnione w życiu zawodowym i osobistym. Swoją historią autorka udziela nam ważnej lekcji: nigdy nie jest zbyt późno, by coś zmienić w swoim życiu, by czegoś dokonać, lub coś naprawić. A nawet by zacząć coś budować od podstaw. Czy bohaterki jej opowieści przyswoją tę lekcję? A czytelnicy?

Ostatnia wola Sonii jest powieścią lekką, prowadzoną niespiesznym tempem. Jej lektura przynosi wiele przyjemności, choć powieść nie jest szczególnie emocjonująca. Owszem, na kartach tej historii dzieje się wiele, miłosne zawirowania przeplatają się z zawodowymi wyzwaniami i rodzinnymi animozjami, jednak wszystko jest przedstawione bardzo spokojnie. Asie Hellberg nie brakuje poczucia humoru, posiada również talent snucia historii nieco oderwanych od rzeczywistości, wręcz bajkowych. Pisze ładnie i bardzo lekko, dzięki czemu książka jest niezwykle przyjemna w odbiorze. Na koniec zaś kusi tajemnicą kolejnej części, która ma być poświęcona samej Sonii. A czytelnik, który już nieco poznał tę niezwykłą kobietę z opowieści jej przyjaciółek, z pewnością zechce się dowiedzieć, jakie zagadki jeszcze skrywa...

Za możliwość przeczytania dziękuję: 




wtorek, 21 października 2014

Wyniki :)


Nie powiem, trudno było wybrać jedną odpowiedź, jednak w ostateczności wybrałam taką arabską pannę młodą, jaką sama chciałabym zobaczyć :)

Gratuluję Daphne :)

Proszę o adres na maila: asia.szaranska@gmail.com 

Prawdopodobnie już w niedzielę zaproszę Was na facebookowy konkurs z powieścią 
polskiej autorki :)

poniedziałek, 20 października 2014

169. Piotr Kulpa KRZYK MANDRAGORY (PAN NA WISIOŁACH)

Krzyk mandragory jest drugim tomem trylogii „Pan na Wisiołach” autorstwa Piotra Kulpy. Czy autorowi udało się zachować nastrój grozy, którym powiało w Mrocznym siedlisku?


Nie tak Smutowie wyobrażali sobie życie w spokojnych Wisiołach. Tymek miał rzeźbić, Magda leczyć zęby miejscowym, a Czaruś pokonać blokadę i zacząć na powrót mówić. Miał być niewielki domek i wesoło biegający w ogródku pies. Wszystko zdaje się jednak przebiegać tak, jakby sobie tego życzyli. Tymka prześladuje okrutna tajemnica z przeszłości, w obawie przed jej wyjawieniem rezygnuje z dalszego leczenia syna u miejscowego znachora. Magda traci zaufanie do męża, a rozżalony Czaruś ucieka z domu. Bargieł wydaje się tylko czekać na potknięcie Smutów, wykorzystuje wypadek Tymka, by przystąpić do realizacji swojego szatańskiego planu.

Konstruując swój cykl, Piotr Kulpa wiedział, jak wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Już pierwsza część trylogii, czyli Mroczne siedlisko, została zakończona w taki sposób, że czytający wprost nie mógł doczekać się kolejnej odsłony przygód Smutów. Krzyk Madragory – druga spośród trzech części cyklu Pan na Wisiołach – skierowana jest głównie do czytelników, którzy zapoznali się z poprzednią częścią. Z pewnością można je na swój sposób czytać oddzielnie, składając fakty do kupy jak specyficzne puzzle, ale pierwszej części po prostu szkoda jest odpuścić.

O ile pierwsza część trylogii była bardziej tajemnicza i spokojna, w kolejnej wyraźnie czuć dynamikę i akcję. Tak jakby wcześniejsza powieść była tylko preludium, wstępem do tego, co czekało osiadłych w demonicznej wiosce mieszczuchów. W Krzyku Mandragory dzieje się naprawdę wiele, Smutom co rusz przytrafia się coś niepokojącego, oni sami nie potrafią wskazać – co. To, co z myślą o nich przygotował Gajgaro Bargieł jest dla czytelnika jednak dość oczywiste. Diaboliczny plan, w którym niemałą rolę odgrywa tytułowa mandragora. Wydarzenia w Wisiołach nabierają dramatyzmu, przeszywają czytelnika strachem. A autor kolejny raz kończy swoją opowieść w miejscu, w którym siedzimy jak na szpilkach...

Już pierwszą częścią cyklu Piotr Kulpa podniósł sobie poprzeczkę dość wysoko. Czy obawiałam się, czy sprosta jej kolejną powieścią? Chyba nie. Autor wie, jak napisać dobrą powieść grozy. Używa prostego, przystępnego języka, potrafi stopniować napięcie. Krzyk Mandragory przeczytałam z wypiekami na twarzy. Polecam tę historię miłośnikom powieści grozy. Radzę jednak kupić obydwie części za jednym zamachem, by oszczędzić sobie uczucia niedosytu, z którym pozostawia autor...

Za egzemplarz dziękuję: 



środa, 15 października 2014

168. Santa Montefiore TAJEMNICA MORSKIEJ LATARNI

Santa Montefiore zalicza się do moich ulubionych autorek, co może nieco dziwić, zważywszy na to, przeczytałam zaledwie trzy z jej powieści. Jednak spotykając się wcześniej z autorką na kartach jej powieści, czułam, że do siebie idealnie pasujemy. Czy podobne wrażenie towarzyszyły mi podczas lektury "Tajemnicy morskiej latarni"?


Ellen Trawton ucieka. Ucieka przed zaborczością matki i przed niechcianym małżeństwem. Ma dość udawania, że jest kimś, kim się nie czuje. Poszukując schronienia, decyduje się odwiedzić ciotkę, z którą od ponad trzydziestu lat matka nie utrzymuje kontaktu. W gościnnym irlandzkim domu Ellen odkrywa, że jej rodzina skrywa wiele tajemnic. Poznaje także Connora, który przed kilkoma laty stracił żonę w tragicznym wypadku, jaki wydarzył się w miejscowej latarni morskiej. Ellen i Connor tracą dla siebie głowę, jednak duch Caitlin, zmarłej żony Connora, nie myśli dzielić się ukochanym mężczyzną...

Tytuł najnowszej powieści Santy Montefiore kusi czytelnika tajemnicą i z pewnością każdy czytelnik, który tajemnic po niej oczekuje, poczuje się usatysfakcjonowany. Sekretów, zagadek i tajemniczych wydarzeń w historii tej nie brakuje. Towarzysząc Ellen, stopniowo je odkrywamy, poznając burzliwe losy irlandzkiej rodziny. To, co przed laty wydarzyło się w zniszczonej latarni morskiej, to zaledwie preludium. Autorka przygotowała dla nas głęboki worek tajemnic i sypnęła z niego obficie.

Nie mniej fascynujący, niż wspomniane tajemnice, jest proces zmian zachodzących w głównej bohaterce. Czytelnik staje się świadkiem rozkwitu kobiety, która po raz pierwszy w życiu czuje się sobą i robi to, na co sama ma ochotę. Zbuntowana trzydziestolatka, która wyrwała się spod skrzydeł zaborczej matki ustępuje miejsca świadomej swoich korzeni, silnej kobiecie. Gdzie zaprowadzi Ellen ta przemiana? Co z jej pomocą osiągnie? Z pewnością miłość, bo tej w powieściach Santy Montefiore nigdy nie brakuje. Czy jednak będzie to uczucie spełnione? Tego już nie możemy być tacy pewni, gdyż autorka lubi bawić się uczuciami swoich bohaterów. Powieści jej autorstwa, które do tej pory trafiały w moje ręce, pokazały mi, że niczego nie można być pewnym!

Wprowadzenie do historii postaci ducha Caitlin wzbudziło moją konsternację. Nie lubię, gdy w powieściach obyczajowych, często do bólu realnych, pojawia się wątek paranormalny, zaburza to nieco moje spojrzenie całej historii. W porę uświadomiłam sobie jednak, że przecież chodzi o Irlandię, zieloną wyspę, którą zamieszkują wróżki i skrzaty, romantyczną, zamgloną i pełną magii. Tam mogą przechadzać się duchy nieszczęśliwych, przedwcześnie zmarłych żon, które na ziemi pozostawiły ukochanego mężczyznę. I może nie powinno nas to dziwić?

Tajemnica morskiej latarni jest barwną i pięknie napisaną historią. Zachwyca głębią rodzinnych więzi, porusza dramatyzmem wydarzeń. Po raz kolejny Santa Montefiore stworzyła historię, która mnie pochłonęła. Czy jest jakaś rysa na tym obrazie? Jedna. Na tle wcześniej poznanych przeze mnie książek autorki Tajemnica morskiej latarni wypadła nieco blado. Nie wzbudziła aż tak gorących emocji, nie wywołała tak mocnych wypieków na policzkach. To jednak nie rzutuje na moją opinię na temat twórczości pani Montefiore. Najwyraźniej moje serce mocniej bije dla historii, które rozciągają się na dziesiątki lat. Oczywiście krótsze także będę czytać, szczególnie tak magiczne i zagadkowe, jak Tajemnica morskiej latarni. 

Dziękuję: 






poniedziałek, 13 października 2014

167. Nike Farida PANNA MŁODA [RECENZJA + KONKURS!]

Byłam przekonana, że już żadna powieść napisana w tym klimacie mnie nie zaskoczy. Dziś mogę przyznać, że się myliłam. Pierwszą częścią swojej libijskiej trylogii Nike Farida podbiła moje serce. Co wyjątkowego oferuje ta książka?



Nike Farida jest Polką, która wychowywała się w Libii. Kosztując gościnności Arabów, rozsmakowała się w tamtejszej kuchni, opanowała taniec brzucha i malowanie rąk henną. Przede wszystkim jednak przyswoiła rozległą wiedzę na temat kultury i historii tego kraju, co wyraźnie można zauważyć, czytając jej debiutancką książkę. Chociaż „Panna Młoda” - pierwsza część trylogii „Róża Pustyni” - jest fascynującą powieścią skierowaną głównie do pań, nie można odmówić jej bogatej wartości merytorycznej.

Początek lat siedemdziesiątych, Libia w pierwszej fazie rewolucyjnych rządów Kaddafiego. Kraj poddaje się wyraźnie zaznaczonym podziałom. Przebywający z dala od ojczyzny Polacy muszą odnaleźć się w odmiennej rzeczywistości arabskiego państwa. Młodzi bliźniacy, Jacek i Andrzej, zaniedbywani przez pochłoniętą karierą naukową matkę, ulegają wpływom islamskiego świata. Jak ukształtuje on ich charaktery? Karen, córka Polki i Amerykanina, cierpi z powodu postępującego rozpadu rodziny i alkoholizmu matki. To dla niej także czas pierwszych fascynacji i uczuć, jednak nie potrafi wskazać, którego z bliźniaków darzy większą sympatią. Również rodzice młodych ludzi ulegają namiętnościom, podejmują dramatyczne decyzje, mierzą się ze swoimi słabościami i usiłują sprawnie funkcjonować w arabskiej codzienności.

„Panna Młoda” przedstawia zarówno fascynujące dzieje polskich rodzin osiadłych w Libii, jak i związanych z nimi osób. Niczym swoisty wehikuł czasu przenosi czytelnika w latach, pozwalając dogłębnie poznać zarys tworzącej się historii. Tłem dla zawiłych ludzkich losów stają się wydarzenia kluczowe dla Libii, Polski i całego świata. I choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że historia Nike Faridy przypomina inne powieści o tematyce arabskiej, jest jedna rzecz, która na ich tle dosadnie ją wyróżnia. Żadnej innej polskiej autorce nie udało się tak znakomicie przedstawić obyczajowości, historii, czy obrzędów panujących w tamtym zakątku świata.

Cała powieść Nike Faridy przeniknęła niezwykłym klimatem arabskich krain. Niemal z każdej strony unosi się zapach przygotowywanych potraw, rozgniatanych ziół, przypalanych kadzideł. Autorka nie przepuszcza żadnej okazji, by przemycić w swojej opowieści piękno libijskich miast i ich historię. Miejscowe smakołyki, tradycję czy uroczystości. Nie, nie czyni tego nachalnie, ale umiejętnie wplata w fabułę lub przekazuje ustami swoich bohaterów. Ci czytelnicy, którzy z książki lubią wynieść coś więcej niż interesującą fabułę i wartką akcję, będą zadowoleni. Oryginalny wykład autorki na temat Libii, jej kultury i tradycji jest fascynujący i nie mniej emocjonujący, co sama historia.

Barwna, wielotorowa i pełna zwrotów akcji „Panna Młoda” jest powieścią wartą polecenia. Z przyjemnością więc polecam i niecierpliwie oczekuję kolejnych części, by poznać dalsze losy Karen, bliźniaków i ich bliskich.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję:




Przygotowałam dla Was również małą niespodziankę. Jeśli „Panna Młoda” wzbudziła Wasze czytelnicze zainteresowanie, macie szansę zdobyć egzemplarz tej powieści. Wystarczy, że odpowiecie na pytanie konkursowe i zostawicie adres mailowy:

Pytanie brzmi:

Napisz, jak wyobrażasz sobie arabską pannę młodą?”

Odpowiedzi można udzielać pod recenzją na blogu, lub na Facebooku – pod specjalnie założonym postem.
Będzie mi miło, jeśli polubicie Babskie Czytanie na FB, ale nie ma przymusu, nie jest to warunek.
Czas trwania konkursu: do 20 października, rozwiązanie 21 października.

Zapraszam :)

czwartek, 9 października 2014

166. Jenny L. Witterick TAJEMNICA MOJEJ MATKI


Jak ludzie mogą to robić innym ludziom?

Poruszająca opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach. 




Za każdym razem, gdy sięgam po książkę zainspirowaną wydarzeniami wojennymi, powraca do mnie pytanie, które zadała sobie Helena, jedna z bohaterek "Tajemnicy mojej matki". Jak ludzie mogli robić to innym ludziom? Jak wielką potęgę kryje w sobie wojna, że wyzwala w ludziach najokrutniejsze instynkty? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie i myślę, że nigdy nie znajdę. Czytam więc: Tak bardzo bym chciała usunąć z pamięci obrazy płaczących malutkich dzieci wyrywanych z ramion ojców, starców zmuszanych do tańca strzałami pod stopy, śmiejących się żołnierzy, którzy zabierają ze sklepów, co tylko chcą, bez płacenia.* Czytam i pozwalam, by po moim policzku spłynęła łza. Przez chwilę wątpię w człowieka, lecz po krótkiej chwili odnajduję wiarę na nowo. Poznaję niezwykłe losy Heleny i jej matki, Franciszki. Dwóch kobiet, które zaryzykowały własne życie, by udzielić schronienia dwóm żydowskim rodzinom i niemieckiemu żołnierzowi, który nie miał w sobie wystarczających pokładów nienawiści, by walczyć i zabijać. 

Takim oto sekretem jest "Tajemnica mojej matki". 

Powieść Jenny L. Witterick jest tworem wyobraźni, jednak powstała w wyniku inspiracji filmem o Sprawiedliwej wśród Narodów Świata: Franciszce Halamajowej oraz jej córce Helenie. Dwie dzielne Polki, mieszkające w Sokalu na terenie dzisiejszej Ukrainy, nie zawahały się udzielić schronienia dwóm żydowskim rodzinom, pomimo grożących konsekwencji. Przez blisko dwa lata kilkunastu Żydów ukrywało się pod podłogą kuchni w niewielkim domku Franciszki lub w chlewiku ze zwierzętami. Polki nie zniechęciły nawet niemieckie oddziały stacjonujące w obrębie jej gospodarstwa. Dla niepoznaki wygłaszała antysemickie poglądy i nie sprzątała u świń, licząc, że Niemcy nie zechcą pobrudzić swoich elegancko wypastowanych butów...

Przed wojną w Sokalu mieszkało 6 tysięcy Żydów. Wojnę przeżyło trzydziestu. Połowę z nich uratowała Franciszka Halamajowa wraz ze swoją córką. W 1984 roku obydwie zostały odznaczone tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. 

Franciszka Halamaj, zdj.sprawiedliwi.org.pl

Historia stworzona przez Jenny L. Witterick została zamknięta w krótkiej, niepozornej gabarytowo książce. Podzielona na krótkie rozdziały, proste i czytelne w przekazie. Przypominające bolesny pamiętnik, który pozbawiono dat. Czy podczas wojny daty mają znaczenie? Pewnie nie. Liczy się tylko pełne nadziei spojrzenie w przyszłość i oczekiwanie, że ten koszmar w końcu się skończy. Jak okrutnie okrutnie musiał dłużyc się czas uciekinierom, którzy nie byli pewni istnienia kolejnego dnia, a nawet godziny?
Być może nie jesteśmy w stanie sobie tego nawet wyobrazić, ale możemy o tym przeczytać w Tajemnicy mojej matki. Na kartach swojej historii autorka pozwoliła przemówić czterem osobom: Helenie, Bronkowi - głowie żydowskiej rodziny, Mikołajowi - inteligentnemu żydowskiemu chłopcu, oraz Vilheimowi, wrażliwemu niemieckiemu żołnierzowi, który nie godził się na okrucieństwo wojny. Cztery ludzkie istnienia stykają się pod dachem skromnego, polskiego domu. Łączy ich nadzieja przetrwania, marzenie o końcu okrutnej wojny, strach o życie swoje i bliskich. 

"Tajemnica mojej matki" jest opowieścią napisaną prostym słowem poruszającym głębokie struny. Aż trudno uwierzyć, że tak nieskompliwkowane słowa mogą wzbudzać taki ogrom emocji, dławić w gardle, wzruszać. A jednak tak jest. Tajemnica mojej matki nie jest powieścią rozległych opisów, dialogów, nie epatuje opisem wojennych okrucieństw. Jest świadectwem dramatu, odwagi i szlachetności człowieka.

*cytaty pochodzą z książki
zdjecie sprawiedliwi.org.pl

Za egzemplarz dziękuję.



środa, 1 października 2014

165. Tove Alsterdal GROBOWIEC Z CISZY


O swojej rodzinie nie wiedziała nic. Gdy odkryła, że jej chora matka jest właścicielką domu gdzieś na północy Szwecji, zdecydowała się poznać miejsce, z którego się wywodzi. Niespodziewanie podróż ta zamieniła się w pogoń za dawno pogrzebanymi duchami.

Plan Katrine był prosty. Chciała rozejrzeć się po opuszczonym domostwie, w którym wychowała się jej matka, zanim ostatecznie dopełni formalności związanych ze sprzedażą budynku. Kiedy jednak zjawiła się w Kivikangas, odkryła, że życie jej matki spowija gęsta mgła tajemnic. Zapragnęła poznać losy swoich nieznanych przodków. Poprzez Tornedalen i rosyjską Karelię, aż po współczesny Petersburg - Katerine poszukuje prawdy na temat ludzi, których dramatyczne losy pochłonęła zmowa milczenia.

Przyjazd kobiety do Kivikangas zbiega się z brutalnym morderstwem na miejscowym ekscentryku, a ona sama staje się uczestnikiem bardzo niebezpiecznej rozgrywki...

Nazwisko Tove Alsterdal zabłysnęło wśród szwedzkich autorów powieści kryminalnych za sprawą powieści Kobiety w wodzie. Dla mnie było zupełnie obce, co dodawało lekturze smaczku. Opis wydawcy wydawał się niezwykle interesujący, jednak nie spodziewałam się, że autorka może mnie czymś zaskoczyć. Na pierwszy rzut oka fabuła może wydawać się dość banalna. Spokojna wieś gdzieś na końcu świata. Sielski spokój. I makabryczna zbrodnia. Tajemnicza kobieta z wielkiego miasta, która poszukuje prawdy o samej sobie i zostaje zamieszana w toczące się dochodzenie. Autorka powieści Grobowiec z ciszy nie poprzestała jednak na tak prostym zarysie. Jej historia została urozmaicona bogatym wkładem historycznym, który dodaje powieści głębi.

Grobowiec z ciszy to pozornie niezwiązane ze sobą dwie historie, które splatają się w przygranicznej szwedzkiej wiosce. Podstawą pierwszej jest dochodzenie w sprawie śmierci samotnego staruszka. Druga oscyluje wokół poszukiwań rodzinnych korzeni, jakie prowadzi Katerine. Ciekawość kobiety popycha ją do kolejnych podróży i zgłębiania wiedzy, która została pogrzebana przed wieloma laty. Tajemnice, niebezpieczeństwo i niechlubna historia. Towarzysząc bohaterom Tove Alsterdal, czytelnik poznaje nie tylko współczesny obraz społeczności zamieszkującej daleką prowincję, ale również oblicze rozległej Karelii i groźnego Petersburga. To egzotyczna podróż, której nie odbywamy na co dzień przy lekturze książki, więc warto ją wykorzystać. Dodatkowo w powieści Alsterdal teraźniejszość i przeszłość stykają się ze sobą, tworząc wybuchową, emocjonującą mieszankę. Momentami bardzo groźną i niepokojącą do bólu.

Tove Alsterdal dołożyła starań, by jak najwierniej oddać klimat miejsc, w których osadziła swoją opowieść. Jej bohaterowie porozumiewają się więc charakterystycznym językiem, który, jak wierzę, występuje w okolicy Tornedalen, stronach, w których ona sama się wychowała. Przez pewien czas ten oryginalny wydźwięk mi przeszkadzał, wydawał się nienaturalny. Po pewnym czasie wtopił się w książkę i stał interesującym urozmaiceniem. Sama książka jest emocjonująca, tajemnicza i dynamiczna. Jest powieścią kontrastów, gdzie sielskość skandynawskiej prowincji styka się z brutalnością bezpardonowej walki o pieniądze i władzę. Mocna i realistyczna - taka jak lubię.

Egzemplarz dzięki uprzejmości: