środa, 25 września 2013

56. Catrin Collier CÓRKA MAGDY


Na ogół nie zaczynam lektury kolejnej powieści tuż po zakończeniu poprzedniej. Ale gdy skończyłam Joyland i spojrzałam na zegar, godzina była młoda... Dałam sobie kilka minut na przetrawienie kingowskiego wesołego miasteczka i zaczęłam niedbale przerzucać strony leżącej na stoliku książki. Po kilku minutach przepadłam z kretesem. Gdy gasiłam lampkę i zamykałam książkę była późna noc, a ja miałam za sobą jedną czwartą powieści...

Nie znałam twórczości Catrin Collier, a po Córkę Magdy sięgnęłam tylko przez polsko brzmiące imię nakreślone na okładce. Zaintrygowało mnie, dlaczego walijska powieściopisarka użyła właśnie jego i czy jej bohaterka będzie miała coś wspólnego z naszym krajem. Nawet nie podejrzewałam, jak wiele polskości znajdę w tej książce!

Po zakończeniu drugiej wojny światowej oswobodzona z niemieckiego obozu Magda Janek nie wraca do Polski. Wraz z córeczką, Heleną, przybywa do małego walijskiego miasteczka, gdzie ma nadzieję znaleźć spokojne i w miarę dostatnie życie dla siebie i swojego dziecka.

Mijają lata. Helena Janek, córka Magdy, jest już dorosłą kobietą. Kończy studia i przygotowuje się właśnie do ślubu z ukochanym Nedem. Jej szczęśliwe życie przerywa nagła śmierć matki. Pogrążona w rozpaczy Helena chce by prochy Magdy spoczęły obok męża w Polsce. Wraz z narzeczonym rusza w daleką podróż do miejsca, gdzie urodziła się i wiodła przed wojną szczęśliwe życie jej matka. Gdy dociera na miejsce, na światło dzienne wychodzi skrywana przez lata tajemnica, która zachwieje całym światem Heleny.

Powieść zaczyna się dość spokojnie. Ot, zakochana młoda kobieta przygotowuje się do ślubu z ukochanym, cieszy świeżo pozyskaną pracą, przekomarza z wymagającą i dość staroświecką matką...
Nagle jej świat rozpada się na tysiąc kawałków: umiera matka, jedyna znana krewniaczka. Od tego momentu akcja książki nabiera tempa i do samego końca trzyma czytelnika w napięciu. Niezwykła podróż do Polski, zupełnie obcej, komunistycznej, wciąż rozbitej przez wojnę, która skończyła się ledwie kilkanaście lat wcześniej, dostarcza młodej kobiecie niezwykłych doznań. Po raz pierwszy widzi swoją ojczyznę. Z determinacją dąży do tego by matka spoczęła w grobie ukochanego męża. Później z uporem chce poznać wszystkie zamiecione pod dywan tajemnice i poznać swoją własną tożsamość. Nie jest to dla niej łatwe, gdyż może spodziewać się najgorszego, niemniej znajduje w sobie siłę...

Córka Magdy to powieść, która ma w sobie bardzo duże odbicie historyczne. Widać że autorka chciała jak najlepiej oddać atmosferę zapomnianej przez Boga wioski i klimat kraju zza żelaznej kurtyny. Czytając opinie na temat książki, spotkałam się z zarzutem, że jest to przerysowane, a pisarka nie zadała sobie trudu by poznać ówczesne polskie realia. Ja tego w ten sposób nie odbieram, ale też sama nie znam warunków jakie panowały w latach sześćdziesiątych w naszym kraju.

Autorka stworzyła fascynującą historię, która kryje w sobie wiele bolesnych sekretów, bolesnych i trudnych jak historia Polski. Przeczytałam ją z prawdziwą przyjemnością, choć momentami walczyłam ze łzami. Jest to poruszający obraz uczuć między matką a córką i bolesny zapis cierpień, jakie spotykały ludzi przez okrutne wojenne zawirowania.

Moje osobiste odczucia po lekturze Córki Magdy są bardzo ciepłe i z przerażeniem myślę, że mogłam tę pozycję na bibliotecznej półce ominąć. Bo tą książkę po protu trzeba przeczytać. Choćby po to by pojąć, jak wielkim darem jest wolność i pokój...

Moja ocena 8/10

lubimyczytac.pl

poniedziałek, 23 września 2013

55. Stephen King JOYLAND

20.35.
Przewracam ostatnią kartkę Joylandu. Jeszcze tylko fragment "Od Autora". Lektura książki Kinga to jedyna okazja, gdy nie omijam tego miejsca szerokim łukiem. Czytając te kilka słów, które kreśli do nas, swoich czytelników, mam wrażenie, że to wyjątkowy list. Taki jakiego oczekuje się w drzwiach domu, wypatrując listonosza gdzieś na ulicy...

Przeczytałam Joyland, zamknęłam książkę i czuję się dokładnie tak, jakbym właśnie opuszczała wesołe miasteczko po calutkim dniu radości, zabawy i szaleństw. Oczywiście nie zabrakło trochę strachu, były momenty, gdy moje dłonie pokryły się warstewką nerwowego potu, ale właśnie tym charakteryzuje się dobre wesołe miasteczko. Daje dużo szczęścia, ale te najwyższe karuzele, choć nas pociągają i kuszą, wzbudzają respekt i sprawiają, że gdzieś na dnie żołądka budzi się strach. Opuszczając wesołe miasteczko cieszę się spędzonym w nim dniem, ale równocześnie czuję malutki niedosyt i żal, że to już koniec zabawy...

Zamykając Joyland czuję żal, że już skończyłam czytać.

Rozpoczynając lekturę, nie wiedziałam czego się spodziewać. Celowo nie czytałam żadnych recenzji i zapowiedzi, które mogłyby zdradzić mi treść tej historii. Kojarzyłam jedynie, że rzecz się tyczy młodego studenta, który pewnego lata zatrudnia się w parku rozrywki o nazwie Joyland. A także, że tym razem mistrz horroru sięga po elementy kryminału. Troszkę mnie intrygowało, jak to będzie przebiegać, ale o końcowy efekt byłam spokojna. Wiedziałam, że powstanie książka na najwyższym poziomie. Wesołe miasteczko o naprawdę wysoko szybujących karuzelach...

Karolina Północna, rok 1973. Devin Jones, student o nieco nadłamanym przez wybrankę sercu, postanawia spędzić lato zatrudniając się w wesołym miasteczku. Uruchamia karuzele, sprząta, tańczy w futrzastym przebraniu psa, a przy tym ratuje życie, zawiera przyjaźnie i poznaje mrożącą krew w żyłach historię popełnionego w Joylandzie morderstwa, które go intryguje do tego stopnia, że zaczyna się głowić nad rozwiązaniem jego tajemnicy.

Na temat dalszej treści książki zamilczę, choć mogłabym pisać i pisać... King jest wszak mistrzem powieści wielowątkowych i lubi przeplatać ze sobą różne treści. O jego wyjątkowym talencie też nie muszę nikogo przekonywać, bo nazwisko Stephen King samo w sobie jest zapowiedzią znakomicie skonstruowanej historii w równie znakomitej oprawie.

King dał się poznać jako Mistrz Grozy i ta plakietka tkwi przyklejona na jego wizerunku bardzo mocnym klejem. Czytelnik, który nie gustuje w tego typu literaturze, może lekkomyślnie machnąć ręką nad twórczością autora i niepotrzebnie odmówić sobie znakomitej lektury. Bo Stephen King to obecnie nie tylko Król Horrorów, ale także autor wybitnych powieści łączących w sobie elementy sensacji, kryminału, psychologii umiejętnie spojonych ze sobą za pomocą dawki amerykańskiej codzienności. A że w każdą wtyka kawałeczek czego niezwykłego, niepojętego? Tak lubi.

Na tle innych dzieł autora Joyland wypada skromnie, nie za sprawa treści lecz gabarytów powieści. Mistrz przyzwyczaił nas bowiem do opasłych tomów liczących po tysiąc stron, które wprawiają nas w euforię przez kilka udanych wieczorów. Joyland starcza na góra dwa... chyba że ktoś dawkuje sobie tę przyjemność w mniejszych dawkach. Ale bądźmy szczerzy. Kto z fanów autora powstrzyma się przed natychmiastowym staranowaniem stron?

Moja ocena 10/10

lubimy czytac.pl





niedziela, 22 września 2013

Konkurs u Agi :)

W związku z zawirowaniami weekendowymi (czyt.wyprawa po buty, szorowanie szafek kuchennych, oglądanie w TV Derbów Krakowa) Joyland nadal nie przeczytany i notki książkowej dziś nie będzie.

Mam dla Was jednak kuszącą propozycję :)

AGI jest ciekawy konkurs, w którym można wygrać fajną książkę. Mnie ta książka zaintrygowała, więc sama oczywiście już wzięłam udział. A jeśli nie wygram, to będę namawiać panie bibliotekarki, żeby zamówiły ją do naszej biblioteki :)

Miłej niedzieli :)

piątek, 20 września 2013

54.Elizabeth Gilbert LUDZIE Z WYSP

Surowe krajobrazy, słona woda, lodowate wiatry i ciężka praca od świtu po noc - w taki świat zabiera nas Elizabeth Gilbert w powieści Ludzie z Wysp. Świat poławiaczy homarów, wypełniony walką o przetrwanie, bezwzględną rywalizacją, uzależniony od łaski połowu, który daje dobrobyt lub wielką biedę...

Właśnie w ten świat chce wejść Ruth Thomas, młoda, osiemnastoletnia bohaterka książki. Jako córka jednego z poławiaczy zna to życie od podszewki, mimo to jej wrodzony upór i determinacja pchają ją ku temu, by zostać na wyspie i zrobić na przekór tym, którzy jej tutaj nie chcą. Romans Ruth z młodym mężczyzną z konkurencyjnej wyspy niespodziewanie zmieni życie poławiaczy homarów.

Na temat twórczości pani Gilbert słyszałam mnóstwo ciepłych i pozytywnych opinii. Skuszona nimi ( Autorka głośnego Jedz, módl się i kochaj) oraz opisem z tylnej okładki, podeszłam do książki bardzo optymistycznie. Szybko okazało się jednak, że styl pisarki nie bardzo mi podchodzi. Czytanie szło mi opornie i kilka razy powieść odkładałam, szczególnie że należy do mnie i nie poganiała mnie konieczność zwrócenia jej na biblioteczną półkę. Jakiś czas temu obiecałam sobie, że nie będę tracić czasu na książki, które źle mi się czyta, jednak wyjątek od tego stanowią te, które mam na własnej półce. Bądź co bądź trzeba wiedzieć za co się zapłaciło...

W końcu postanowiłam zmierzyć się z Ludźmi z Wysp i z czystym sumieniem odłożyć książkę na kupkę "Na sprzedaż/do wymiany". O dziwo tym razem czytało mi się ciut lepiej. Być może obyłam się już trochę z piórem autorki i przyswajało mi się łatwiej?

Na początek otrzymujemy prolog, który wprowadza nas w położenie, charakterystykę i historię dwóch wysp u wybrzeży stanu Maine: Fort Niles i Courne Haven. Pierwsza z nich stanie się główną areną wydarzeń książki, gdyż to właśnie na niej mieszka z ojcem Ruth Thomas. Zostajemy także zaznajomieni ze specyfiką zawodu poławiacza homarów i z twardym życiem, jakie wiedzie wykonawca tego zawodu oraz jego rodzina. W prologu pojawia się także po raz pierwszy pojęcie Wojny Homarowej, co ma odniesienie do rywalizacji o tereny łowieckie między mieszkańcami dwóch nienawidzących się wysp.

Książka jest dość monotonna: życie na małej wysepce, połowy, trochę rodzinnych tajemnic i anegdot. Autorka lubi rozpisywać się na temat mijanych na kartach postaci i cofać się w ich historii do dziadka pradziadka, co mnie nieco irytowało... Fabuła ożywia się tak naprawdę dopiero gdzieś w 3/4 książki, gdy Ruth zaczyna na poważnie interesować się poznanym chłopakiem. Od tego momentu akcja biegnie szybko, aż do ... ekspresowego zakończenia, którego zupełnie się nie spodziewałam :)

Po zakończeniu lektury nasunęło mi się porównanie do Romea i Julii. Dwa zwaśnione rody - dwie zwaśnione wyspy, po jednym kochanku na każdej. Na szczęście u Gilbert nie  doszło do tragedii, mamy nawet coś na kształt happy endu ... o czym irytująco dowiadujemy się z epilogu.

Nie wiem, czy za wiele nie zdradziłam. Ze swojej trony książkę polecam tym, którzy lubią zagłębiać się w książki niekoniecznie łatwe i przyjemne. Początek nie jest zachęcający. Jest nudny. Jednak im bliżej końca tym czytelnik mocniej daje ponieść się fali i nie potrafi się oderwać, przewracając kartki z pytaniem w oczach: co dalej?

Moja ocena 5/10


środa, 18 września 2013

53. Diane Chamberlain ZATOKA O PÓŁNOCY

Zatokę o północy zapragnęłam przeczytać, gdy tylko zobaczyłam ją na stronie fb Kobiety to czytają. Przyznaję, że do tej pory nie miałam przyjemności mieć w ręce powieści Diane Chamberlain, choć oczywiście o niej słyszałam. Książka zafascynowała mnie niezwykłą tajemnicą z przeszłości, której miała dotyczyć...

Życie Julie Sellers i jej rodziny jest pozornie spokojne i poukładane. Jednak na wszystkim kładzie się cień tragicznej śmierci Isabel, najstarszej siostry Julie, która została zamordowana w 1962 roku w ich letnim domu nad zatoką. Po ponad czterdziestu latach na światło dzienne wychodzi list, który wskazuje, że człowiek, który poniósł karę za tę zbrodnię i zmarł w więzieniu, mógł być niewinny. Dochodzenie w sprawie śmierci Izabel zostaje wznowione, a spokój wszystkich osób związanych z ofiarą - zburzony. Na światło dzienne wychodzą długo skrywane tajemnice...

Chociaż akcja powieści została oparta na morderstwie, które zostało popełnione wiele lat wcześniej, nie jest ona kryminałem. Odniosłam wrażenie, że dużo ważniejsze były tutaj relacje między bohaterami i piętno, jakie rodzinna tragedia odcisnęła na jej członkach. Autorka nie ograniczyła się jedynie do  śmierci młodej Isabel, ale umiejętnie wplotła w fabułę inne wątki takie jak segregacja rasowa, nastoletnie ciąże, związki ze starszymi mężczyznami. Choć pozornie wydaje się być tego zbyt wiele, wszystko zostało harmonijnie ułożone i tworzy interesującą całość...

Spodziewałam się, że narratorką Zatoki będzie sama Julie, jednak pisarka zaskoczyła mnie, przydzielając rolę narratora trzem kobietom: Julie, jej najmłodszej siostrze Lucy oraz matce. Każda z nich ma coś interesującego do przekazania, nie tylko na temat feralnego lata 1962 roku, ale również swoich uczuć, lęków i tajemnic...

Co bardzo przypadło mi do gustu to fakt, że autorka bardzo dużo uwagi poświęciła uczuciom i relacjom między członkami rodziny. Troska matki, bunt siedemnastolatki, strach córek o sędziwą matkę... wszystko to zostało pięknie i naturalnie zobrazowane.

Zatoka o Północy to intrygująca powieść, idealna na jesienny wieczór z kubkiem gorącej czekolady.
Ostrzegam jednak, że pić trzeba szybko, bo zagłębiając się w tajemnice książki, szybko o niej zapomnicie i ostygnie... ;)

Moja ocena 9/10

Z dedykacją dla :




lubimyczytac.pl



Ta recenzja ukazała się także na stronie:






poniedziałek, 16 września 2013

52. Patricia Shaw PIÓRO I KAMIEŃ

Z prawdziwą przyjemnością poznałam kolejną autorkę, która pisze wspaniałe powieści dla kobiet.  Patricia Shaw urodziła się w australijskim Melbourne i właśnie ten kraj, jego urodę i historię wykorzystała jako tło swoich książek. Muszę przyznać, że nie są to banalne powiastki, które po przeczytaniu wylatują od razu z pamięci, ale bogato dopracowane powieści, gdzie ludzkie losy krzyżują się z ważnymi wydarzeniami historycznymi, a tło jest tak barwne i egzotycznie piękne, że chciałoby się wejść między karty książki...

Pióro i Kamień to pierwsza powieść autorki, jaka wpadła w moje ręce, ale z pewnością od tej chwili będę na bibliotecznej półce wypatrywać i innych pozycji. Na swoją kolej czekają dwie inne książki Patricii Shaw, które przyniosłam do domu, jednak troszeczkę sobie powydzielam przyjemność i nie przeczytam ich od razu :)

Młodziutka Angielka Sibell wraz z rodzicami wyrusza w daleką morską podróż do Australii, gdzie cała rodzina ma rozpocząć zupełnie nowe życie. Niestety statek tonie w wyniku spotkania z cyklonem. Sibell jest jedną z cudem uratowanych osób, jednak w nowym kraju nie ma nikogo bliskiego, nie ma także za co żyć. Przyjdzie jej zmierzyć się z zupełnie nowym życiem w trudnych warunkach, wśród twardych i niekoniecznie uczciwych osób...

Powieść jest dość obszerna i wielowątkowa. Poza losami Sibell poznamy także dzieje Logana, który uratował młodą Angielką, gdy wyrzuciło ją morze, oraz zakochanej w nim Josie... Zwykłe ludzkie losy, trudy włożone w budowanie nowego świata, przeplatają się w tej książce z historycznymi faktami i wydarzeniami kluczowymi dla dziejów ludności tego kontynentu. Wydaje mi się, że autorka wiernie oddała klimat tamtych czasów i przemian dokonujących się na terytorium Australii.

Lubię książki, które nie tylko opowiadają ciekawą historię, ale także pozwalają mi się czegoś nauczyć i poznać coś nowego. Tym razem miałam okazję zaznajomić się z ciężkim życiem australijskich osadników, którzy budowali ten kraj, a także kulturę i ciężkie położenie ludności miejscowej, która często była prześladowana i gnębiona...

Polecam, warto.

Moja ocena 8/10

empik.com

sobota, 14 września 2013

51. Alice Sebold NOSTALGIA ANIOŁA

Nostalgia anioła - książka, o której tyle razy słyszałam pochlebne opinie i z którą ciągle było mi nie po drodze... I nagle sama wskoczyła w moje ręce z bibliotecznej półki. No, dobra. Niekoniecznie w ręce, ale spadła i wylądowała u moich stóp po tym, gdy Milenka zdecydowała się mi "pomóc" wybrać powieści...
Poniekąd córce zawdzięczam więc jej lekturę.

Czternastoletnia Susie zostaje brutalnie zgwałcona i zamordowana przez swojego sąsiada. Trafia do nieba skąd obserwuje życie swojej rodziny, przyjaciół i mordercy, który nie został ujęty. Policja nie odnajduje jej ciała i nie ma dowodów, by zatrzymać podejrzanego mężczyznę. Susie towarzyszy swoim bliskim i obserwuje przemiany, jakie dokonują się w ich życiu i w nich samych.

Już po kilku stronach zadałam sobie jedno pytanie: jak książka opisująca tak smutne wydarzenia może być równocześnie tak lekka i pogodna? Delikatna i subtelna? A jednak powieść Alice Sebold wywarła na mnie dokładnie takie wrażenie. Z jednej strony okrutna zbrodnia, z którą musi się zmierzyć czytelnik, z drugiej niezwykła natura anioła, w którego przemienia się zamordowana dziewczynka.

Nostalgia... jest z gatunku tych książek, które kopią. I zostają w pamięci na długo. Zmuszają do refleksji, choćby nad tym, ile zła nas otacza, jak za przykrywką życzliwego sąsiada może kryć się krwiożercza bestia, czy jak tragedia może wpłynąć na rodzinę, w której się wydarzyła... Bo pod przykrywką obserwacji  "dziewczynki - anioła" kryje się obraz zrozpaczonej rodziny, która musi zmagać się, z tym co się wydarzyło i żyć dalej...

Pozostaje mi tylko polecić, bo żeby zrozumieć jej niezwykłość, trzeba ją po prostu przeczytać.
Moja ocena 8/10


lubimyczytac.pl

czwartek, 12 września 2013

50. Indu Sundaresan DWUDZIESTA ŻONA

Jak to jest: pragnąć przez kilkadziesiąt lat wymarzonego, a równocześnie nieosiągalnego mężczyzny? Poddać się czyjejś woli i wejść w zaaranżowane małżeństwo, bez miłości, czułości czy nawet szacunku? A w skrytości serca zawsze kochać, marzyć i ... czekać?

Odpowiedzi na te pytania kryje Dwudziesta żona, książka będąca próbą odtworzenia losów jednej z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych indyjskich cesarzowych: Nur Jahan. Ta niezwykle odważna i inteligentna kobieta będąca dwudziestą żoną cesarza Dżahangira potrafiła znacząco wpłynąć na rządy swego męża i odcisnąć swoje piętno na historii dynastii Mogołów.

Ośmioletnia Mihrunissa, nad wiek dojrzała i inteligentna piękna dziewczynka o szafirowych oczach, zauważa w pałacu cesarza jego syna, księcia Sulima. Od tego momentu jej myśli zajmuje to, że chce zostać jego żoną. Miłość do następcy tronu towarzyszy jej przez wiele lat: nawet gdy zgodnie z wolą ojca i cesarza, zostaje poślubiona dowódcy wojskowemu i żyje z daleka od cesarskiego dworu. Spełnienie miłości do przyszłego cesarza Indii stanie się dla Mihrunissy ciężką i długą drogą, pełną wyrzeczeń i bólu.

Dwudziesta żona jest nie tylko znakomicie napisaną historią miłosną, która ciągnie się przez długie długie lata. Jest także znakomitą lekcją na temat Indii: historii i tradycji. Towarzysząc tytułowej bohaterce, bierzemy udział w wydarzeniach, które miały kluczowy wpływ na historię dynastii Mogołów, równocześnie poznając niezwykły klimat tego kraju. Wędrując po kartach tej powieści mamy wrażenie, jakbyśmy zawędrowali do krainy baśni... bogate pałace, piękne ogrody z fontannami, piękne kobiety obsypane od stóp do głów kosztownościami... Na bazie historycznych faktów postała piękna i mądra opowieść o dzielnej kobiecie, która potrafiła zawalczyć o swoje marzenia i miłość.

Historia mówi, że Mihrunissa została dwudziestą i ostatnią żoną cesarza. Władca nigdy już się nie ożenił, darząc niezwykłym uczuciem żonę. Na temat ich miłości opowiedziano wiele legend. Ja chętnie sięgnę po kontynuację tej historii, by przekonać się, jak poradziła sobie Mihrunissa w cesasrkim haremie...

Moja ocena 9/10

lubimyczytac.pl

wtorek, 10 września 2013

49. Camilla Läckberg KAMIENIARZ

Z przyjemnością stwierdzam, że każda kolejna powieść Camilli Lackberg podoba mi się bardziej... Cieszy to tym mocniej, że przeczytałam dopiero trzy, a więc przede mną całkiem pokaźny stosik pasjonujących lektur... Tempo obrałam dość wolne, choć gdybym mogła, z pewnością rzuciłabym się na wszystkie powieści autorki żarłocznie. Jednak delektuję się jej książkami, smakuję je i ... kolekcjonuję na własnej półce. Dlatego, gdy inni już oczekują kolejnego wydania kryminału pani Lackberg, ja dopiero przeczytałam Kamieniarza... 

W dobrze znanym nam już miasteczku Fjallbacka popełnione zostaje kolejne morderstwo. Jest to zbrodnia szczególnie okrutna, gdyż została popełniona na dziecku. Ciało małej Sary zostało wyłowione przez poławiacza homarów, jednak sekcja wykazuje, że dziewczynkę utopiono w wannie... Kto zamordował dziecko? I dlaczego w jej płucach znaleziono ślady popiołu?

Tymczasem Erika przeżywa pierwsze radości i niepokoje związane z wychowywaniem córeczki. Jak się okazuje to nie zawsze tak kolorowa bajka, jak przekazują czasopisma i gazety dla młodych mam. Erika czuje się gruba, zaniedbana, osamotniona, a do tego wciąż przy jej piersi wisi córka... To grozi depresją. 
Gdy jednak zostaje znalezione ciało Sary, córeczki jej przyjaciółki, Erika spieszy z pomocnym ramieniem.

Patrick ma się nieco lepiej niż Erika, choć i jemu zmiany związane z pojawieniem się córki dadzą w kość... Policjant wraca przecież do pracy i choć ma wyrzuty sumienia, że zostawia Erikę z wszystkimi obowiązkami, to jednak po cichu odczuwa ulgę... Czeka go jednak nie lada wyzwanie. Musi znaleźć mordercę Sary i poznać niebezpieczne tajemnice jej rodziny...

Kamieniarz jest nie tylko znakomicie napisanym kryminałem, ale również powieścią obyczajową, gdzie stykamy się z sytuacjami i relacjami, jakie zachodzą między ludźmi, obserwując do czego prowadzą i jakie konsekwencje niosą. Czytając tę książkę, odniosłam wrażenie, że autorka włożyła w nią naprawdę dużo pracy i energii. Efekt jest naprawdę zadowalający. Tym bardziej, że niemal do samego końca nie wiedziałam, kto był mordercą... 

W chwili, gdy sama zostałam mamą zaczęłam odczuwać bardziej emocjonalnie książki, w których giną dzieci. Tym bardziej zamordowane. Nie potrafię wyobrazić sobie, by ktoś mógł podnieść na nie rękę. A jednak tak się dzieje... niestety ale literacka fikcja coraz częściej ma odbicie w naszej codzienności :(

Wracając do powieści: autorka tak ją zakończyła, że mój mąż czym prędzej musi kupić mi nową część.
Już o tym wie :D

Od pewnego czasu oglądam także ekranizacje książek Camilli Lackberg, oczywiście tych, które już przeczytałam. Jest to świetne uzupełnienie lektury, ale o tym napiszę osobną notkę. Niemniej coraz bardzie zaprzyjaźniam się z mieszkańcami Fjallbacki. I lubię to ;)

Moja ocena książki 10/10


miastoksiązek.blox







niedziela, 8 września 2013

48. Jean-Christophe Grange ZMIŁUJ SIĘ

Istnieją książki, które potrafią przykuć uwagę czytelnika już od pierwszej kartki... Takie powieści pisze Jean-Christophe Grange - jeden z moich ulubionych autorów. Francuski mistrz sensacji i kryminału, autor Purpurowych Rzek i Imperium Wilków, na kanwie których powstały znakomite filmy... Fabułę swoich książek opiera na przerażających zbrodniach, równocześnie zagłębiając się w zagmatwaną ludzką psychikę... Czyni to z tak wielkim talentem, że od jego powieści nie potrafię się oderwać i połykam je niemal na stojąco. Często przełykając łzy gniewu i opanowując mdłości ze strachu... 

Zmiłuj się, to  ekscytujący thriller, na kartach którego autor zabiera nas w świat bólu, tortur i nazistowskich zbrodni...

W ormiańskim kościele w Paryżu zostają odkryte zwłoki organisty. Wszystko wskazuje, że mężczyzna został zamordowany poprzez przebicie bębenków w uszach. W śledztwo angażuje się emerytowany komisarz policji Lionel Kasdan. Ślady z miejsca zbrodni wskazują, że w morderstwo mogło być zaangażowane dziecko. Kasdanowi z pomocą przychodzi młody policjant z wydziału do spraw młodocianych, Volokine. Młody mężczyzna boryka się z uzależnieniem od narkotyków, a także z bolesnymi wspomnieniami z przeszłości, których nie chce do siebie dopuścić...

Po pewnym czasie okazuje się, że zamordowany był uchodźcą z Chile, gdzie brał udział w torturowaniu więźniów politycznych. Czy ktoś dokonał zemsty? A może zamordowany wiedział zbyt wiele? Prawda jest bardzo przerażająca i prowadzi do zbrodniarzy nazistowskich, którzy dokonują okrutnych eksperymentów na ludziach... 

Pasjonująca i wciągająca lektura, ale tylko dla czytelnika o mocnych nerwach. Opisane na kartach powieści wydarzenia mrożą krew w żyłach, tym bardziej iż wiemy, że literacka fikcja Greanga ma przełożenia na prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce. Książka jest pełna tajemnic z przeszłości i teraźniejszości, które po kolei oglądają światło dzienne. Choć czytelnik dosyć szybko uzmysławia sobie, kto jest mordercą, książka nie traci na atrakcyjności. W tym przypadku większe znaczenie ma nie kto, ale dlaczego...

Polecam z całego serca.
To podkreślenie na biało nie było zamierzone, coś wcisnęłam :)
Moja ocena 10/10


empik.com



piątek, 6 września 2013

47. Małgorzata Kalicińska FIKOŁKI NA TRZEPAKU

Zaniedbałam się nieco z recenzjami, ale zrzucę to na koniec lata... bo z końca lata należy korzystać, ile się da... Jednak już nadchodzi jesień (czuję ją!!!), a jesień to wymarzony okres dla książek. Jeszcze nie jest się ogarniętym zimową depresją, a już ma się chęć wskoczyć pod przytulny koc z ciekawą powieścią...

Ostatnią książką, która razem ze mną zmagała się z upałami sierpniowymi była autobiograficzna powieść pani Małgosi Kalicińskiej Fikołki na trzepaku. Muszę przyznać, że po przeczytaniu Domu nad Rozlewiskiem stałam się fanką twórczości autorki i z wielką radością odkryłam na bibliotecznej półce tę pozycję.

Na kartach swojej książki pani Małgosia pochyla się nad wspomnieniami z dzieciństwa, równocześnie nakreślając nam specyficzny PRL-owski świat. Razem z nią zagłębiamy się w codzienność dzieci mieszkających na warszawskim osiedlu, spotykających się na trzepaku, w wakacje na wsi, czy odwiedziny u rodziny...

Trzeba przyznać, że książka ma swój urok i czyta się ją przyjemnie. Pani Małgorzata bardzo dokładnie zbiera swoje wspomnienia, przedstawia rodzinę i wydarzenia ze swojego życia. Momentami czyni to jednak aż za dokładnie, gdyż któryś z kolei stryj czy dziadek po prostu miesza w głowie czytelnikowi i nuży...

Efekt książki psuje także... język powieści. Muszę przyznać, że po autorce Domu nad Rozlewiskiem, który był napisany bardzo ładnym i przyjemnym językiem, oczekiwałam więcej. Czytając Fikołki momentami miałam wrażenie, że autorka zapomniała języka w buzi, albo w połowie zdania zaczęła myśleć o niebieskich migdałach. Trochę jakbym czytała zapiski w czyimś zeszycie, a nie powieść... nie wiem, może takie było zamierzenie?

Dużym atutem jest mnogość fotografii, które oddają klimat minionych lat :)

Czasu spędzonego nad książką nie żałuję, bo czytało się przyjemnie i miło było poznać od kuchni jedną z lubianych autorek. Niemniej mam nadzieję, że w kolejnej powieści pani Małgosi po którą sięgnę, odnajdę klimat Domu... nie Fikołków..

Moja ocena: 6/10
lubimyczytac.pl