Od samego początku wydaniu książki Troje Sarah Lotz towarzyszyła atmosfera tajemnicy. Kiedy otrzymałam niespodziewaną przesyłkę z pierwszym rozdziałem powieści i zastrzeżeniem wydawcy, że recenzentów obowiązuje ścisła tajemnica, poczułam rozkoszny dreszczyk niepokoju. Miałam wrażenie, że biorę udział w jakimś szeroko zakrojonym spisku.
Początkowo wahałam się, czy sięgnąć po Troje, tematyka wydawała mi się daleka od moich preferencji czytelniczych. Ostatecznie jednak zdecydowałam się przeczytać książkę Sarah Lotz i przekonać się, jakie elementy zawiera, skoro wzbudziła tak wiele kontrowersji...
12 stycznia 2012 roku. W tym miejscu muszę wspomnieć, że tego dnia na świat przyszła moja córka i to najszczęśliwszy dzień mojego życia. Bohaterowie powieści Sarah Lotz niestety nie mogą powiedzieć tego samego. Właśnie tego dnia, w czterech różnych zakątkach świata, katastrofom ulegają cztery różne samoloty. Widząc, co pozostało z tych maszyn, logiczne wydaje się, że nikt nie mógł tego przeżyć. Niespodziewanie okazuje się jednak, że ocalała trójka dzieci - która będzie od tej pory zwana Trojgiem - oraz Amerykanka w średnim wieku, Pamela May Donald. Wiadomość, którą Pamela nagrała tuż przed śmiercią wstrząsa światem i staje się zapalnikiem dramatycznych wydarzeń.
Bardzo trudno pisze się o powieści Troje, gdy nie chce się zbyt wiele szczegółów zdradzić czytelnikowi, a równocześnie, pragnie się pewne rzeczy podkreślić. Sarah Lotz przedstawiła w swojej powieści wydarzenia następujące po tak zwanym Czarnym Czwartku. Muszę przyznać, że sięgnęła po bardzo interesującą metodę, napisała bowiem książkę ... w książce.
Jedną z bohaterek powieści Troje jest Elspeth Martins i właśnie ona wpada na pomysł wydania książki CZARNY CZWARTEK - OD KATASTROFY DO SPISKU. Książka napisana przez Elspeth to zapis relacji rodzin ofiar i ich przyjaciół, świadków katastrof i służb, które pracowały w miejscu upadku samolotu. Zawiera również zapisy czatów internetowych czy prasowych wycinków, co daje szerokie spojrzenie na sytuację, jaka zapanowała po nastąpieniu czterech katastrof. Z biegiem czasu książka Elspeth coraz mocniej skupia się na osobach TROJGA i teorii spiskowych, które towarzyszą ich cudownemu ocaleniu. Okazuje się, że niektórzy doszukują się w tym niewytłumaczalnym zdarzeniu ukrytej symboliki. Jedni widzą tutaj działanie kosmitów, jeszcze inni Boga. Na pierwszy plan wysuwa się jednak teoria pewnego kaznodziei, który doszukując się w wiadomości Pameli May Donald ukrytego ostrzeżenia, utożsamia ocalone dzieci z jeźdźcami Apokalipsy i rychłym nadejściem końca świata... Jego nawoływania ku nawróceniu staną się zarzewiem dramatycznych wydarzeń.
Chociaż znaczną część TROJE stanowi "powieść" Elspeth, Sara Lotz nie ograniczyła się tylko do tej części. Zaskakujące i bardzo niepokojące zakończenie, to chyba jedyny moment w tej książce, kiedy mocniej zabiło moje serce. Nie znaczy to, że książka jest nudna, co to nie! Ale część stanowiąca "Czarny Czwartek..." to suche fakty, przedstawione beznamiętnym tonem i podczas lektury miałam wrażenie, że rzeczywiście czytam reportaż w gazecie. Znacie to uczucie, gdy czytacie o jakimś dramatycznym wydarzeniu, ale myślicie, że to daleko i was nie dotyczy? To właśnie czułam. Nie wytworzyłam więzi z bohaterami "książki" Elspeth, nawet wtedy gdy ich udziałem stały się niebezpieczne epizody, za to z samą Elspeth - bohaterką Sarah Lotz - tak. Czy właśnie w ten sposób powinnam odebrać "książkę w książce"? Nie wiem tego, ale fakt faktem, że tak się stało...
Myślę, że ciężko jest odbierać powieść TROJE w jednym tylko znaczeniu. Ja sama doszukałam się ich kilku, jednak nie będę wszystkich przytaczać. Każdy czytelnik powinien z tej książki "wyciągnąć" taką naukę, jaką wyszuka. Dla mnie wielkim zaskoczeniem było, jak łatwo ludzie wpadają w histerię i jak bardzo podatni są na działanie słowa. Jak wielką moc może mieć jeden obdarzony charyzmą człowiek. I jakie wartości ludzie są w stanie wykorzystać, by dojść do władzy. Myślę, że warto przeczytać TROJE, choćby po to, by się o tym przekonać.
Na koniec wspomnę jeszcze o kilku szczegółach "technicznych". Sarah Lotz potrafi snuć opowieść, zainteresować nią czytelnika i budować interesującą fabułę. Niestety, nie mogę darować autorce kilku pomyłek dotyczących jednego z bohaterów, które jak mi się wydaje nie są dziełem korekty wydawnictwa. Po prostu coś zostało pomylone i nieuchwycone. Z kolei Wydawnictwu przyznaję złoty medal za całą otoczkę powieści TROJE: od kopert z konspiracyjną zawartością po formę samej książki, która przypomina czarną skrzyneczkę...
Za możliwość wzięcia udziału w spisku, dziękuję:
Ciekawe jak się czyta taką książkę w książce :)
OdpowiedzUsuńTo specyficzne doświadczenie :))
UsuńPo prostu muszę przeczytać tę książkę! Jak tylko o niej usłyszałam i przeczytałam opis już to wiedziałam. Czas polowanie nadchodzi! :3
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
UsuńCała otoczka jest wręcz magiczna i baaardzo intrygująca, a do tego mega zachęcające recenzje - czego chcieć więcej? :) Niech ja tylko będę po sesji, to od razu zabieram się za "Troje".
OdpowiedzUsuńO, powodzenia na sesji :)
UsuńJa jakoś raczej nie mam na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńJa na początku też nie miałam, choć pierwszy rozdział bardzo mi się podobał :)
UsuńTroje leży na półce i czeka na swoją kolej, mam na nią ochotę już teraz :) Zapowiada się niezwykle i to lubię :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury :)
UsuńPodobała mi się :) czytało się nieźle i ten realizm wszechobecny :) aż ciarki przechodziły :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :))
Usuń