Niebezpieczne osiedle i górujący nad nim złowieszczy wieżowiec. Betonowy pałac.
Czy macie odwagę wejść w jego progi?
Po kilkuletniej nieobecności do Krakowa wraca Profesor. Młody mężczyzna wywodzi się z dzielnicy, która rządzi się własnymi, patologicznymi prawami, jednak jest nieprzeciętnie inteligentny i przenikliwy. Szybko przekonuje się, że nie tak łatwo uwolnić się od przeszłości. Upomina się o niego nowy admin Osiedla, który zleca mu odnalezienie zaginionej żony. Okazuje się, że to niełatwe zadanie, a zaginioną kobietę oplata gęsta sieć kłamstw i tajemnic. By wywiązać się z podjętego zlecenia, musi skorzystać z pomocy kobiety, z którą łączą go nie tylko więzy krwi, ale także i bardzo burzliwa przeszłość.
Kilkanaście stron lektury i pojawia się pierwsza refleksja, którą z powodzeniem mogę wykorzystać w tej opinii. Betonowy pałac autorstwa Gai Grzegorzewskiej wymyka się wszelkim ramom. Czytelnik zostaje wciągnięty w gąszcz niepokojących wydarzeń, które trudno jednoznacznie określić mianem kryminalnych. Bo choć w trakcie lektury ma się do czynienia z zagadkami rodem z wytrawnego kryminału - zaginięciem, seryjnym mordercą - na pierwszy plan wysuwa się tutaj bogate tło społeczno-obyczajowe nasycone patologią, wynaturzeniem i postępkami, od których przeciętnemu obywatelowi włos jeży się na głowie. Co ważne: choć świat Osiedla stworzonego na potrzeby książki Gai Grzegorzewskiej wydaje się być mocno przerysowany, to z pewnością może wzbudzać poczucie niepokoju, jako ponure proroctwo tego, co może spotkać podobne miejsca w przyszłości.
Niezwykły klimat Betonowego Pałacu oszałamia, przeraża i fascynuje zarazem. Powoduje gorączkę, którą trudno ugasić. To zasługa bohaterów powieści - doskonale skrojonych, żywych i prawdziwych, ale również ich postępków, w większości przypadków pełnych ohydy, brudu i zła. Betonowy pałac nie jest powieścią ładną, nie jest kryminałem z sielskim klimatem jakby rodem z powieści Agathy Christie. Właściwie to nie poznałam jeszcze żadnej powieści, która klimatem byłaby choć zbliżona do Betonowego pałacu. Niemniej Gai Grzegorzewskiej nie można odmówić dobrego i plastycznego pióra, zmysłu obserwacji i znajomości środowiska, w którym umiejscowiła swoją opowieść. Betonowy pałac zburzył mój spokój, sponiewierał mnie, ale z całą świadomością mówię: chcę jeszcze. I wiem, że zapoznam się z innymi powieściami autorki.
dziękuję :)
Uwielbiam kryminały, ale fabuła tej książki średnio mi przypadła do gustu... Chyba nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
No, zdarza się :) Ja musiałam ją przeczytać, bo Kraków jest mi bardzo bliski :)
UsuńChyba też nie czytałam nic w podobnym kimacie, dlatego spróbuję. Zobaczę, czy i na mnie wywrze dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuńDobre wrażenie jest kiepskim określeniem. Ta książka wywiera przerażające wrażenie i depcze człowieka.
UsuńBrzmi ciekawie :) na pewno kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :) na pewno kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKsiążka baaaardzo nie dla mnie niestety :(
OdpowiedzUsuńNo, tak też się zdarza. :)
UsuńDla samego klimatu zajrzałabym do tej książki.
OdpowiedzUsuńOj, tak klimat to ona ma. Zupełnie inny, trochę dziwaczny, ale ma.
UsuńZastanawiam się, jak zdefiniować tę książkę. Z jednej strony fabuła wciąga i przypomina wiele dzieł filmowych ze współczesnego filmu kryminalnego rodem z USA. Za drugiej zastanawiam się, czy w Polsce taki klimat wypali. Przecież są w Polsce złe dzielnice, ale brak gett, jak ma to miejsce w ameryce. Muszę się zastanowić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/prolog.html
Ja już nawet nie próbuję zdefiniować, bo chyba mija się z celem :)
UsuńBardzo mi się spodobała fabuła. Lubię kryminały, więc coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńRadko sięgam po kryminał, ale ten? Czemu nie? Pozdrawiam czytanko.pl
OdpowiedzUsuń