I to już zwiastuje cierpienie, kłopoty, kłamstwa...
Teresa i Marcin poznali się, gdy byli bardzo młodzi. Coś między nimi zaiskrzyło, coś pchało ku sobie i sprawiało, że lgnęli do siebie i zatracali się w sobie, nie zważając na otoczenie, na krzywdzonych partnerów, na zasady. Byle przez moment być razem, byle poczuć dotyk ręki, smak ust... Równocześnie bali się swoich uczuć, unikali deklaracji, zobowiązania... jakby w myśl zasady: chcę, ale się boję. Tak było kiedyś. To zaprowadziło ich do teraz.
Teraz Teresa jest żoną Krzysztofa, ma ustabilizowane życie, dwójkę dzieci. Czasem wraca myślą do przeszłości i zadaje sobie pytanie: co by było, gdyby... Przypadkowe spotkanie z ukochanym z młodości, burzy jej cały spokój. Wzajemna fascynacja powraca, budzą się przytłumione uczucia.
Trzy połówki jabłka to prosto i przyjemnie opisana historia pewnego uczucia. Celowo nie piszę miłości, gdyż po przeczytaniu tej powieści nie mam pojęcia, czy rzeczywiście chodziło o miłość, czy raczej obsesję, chęć spełnienia, tęsknotę za przeszłością. Bohaterom towarzyszy tak wiele uczuć, że wszystko się gmatwa. Powieść dzieli się na dwie płaszczyzny czasowe: "dawniej" i "teraz" przedzielone wstęgą dziesięciu lat. Pierwsza przedstawia nam bohaterów, jako młodych ludzi wstępujących w dorosłe życie i powoli kosztujących wolności, chętnych na szaleństwa, zabawę, cieszących się codziennością i czerpiących z życia pełnymi garściami. Druga ukazuje tych samych ludzi wsuniętych w utarte życie, grających swoje role: pracowników, małżonków, ludzi dorosłych przez duże d, odpowiedzialnych za swoje czyny, decyzje, przytłoczonych codziennością i obowiązkami.
Towarzyszyło mi uczucie, że tym pierwszym przytrafiło się szalone uczucie, którego nie potrafili wykorzystać i któremu pozwolili przejść obok. Drudzy chcieli nadrobić zmarnowany czas i wykorzystać szansę niespodziewanego spotkania. Zapominając przy tym, że nie są tymi samymi ludźmi i że swoim postępowaniem skrzywdzą ludzi, którzy ich kochają...
No właśnie... Bo choć mówi się: miłosny trójkąt, czy można zapominać o innych osobach? Może nie zaangażowanych bezpośrednio w to uczucie, ale bliskich, cierpiących? Żonie, która czeka na męża z kolacją? Mężu, który kąpie dzieci i opowiada bajki, gdy żona spotyka się z tym drugim? Dzieciom, które wierzą, że są częścią kochającej, stanowiącej jedność rodziny?
Przeczytałam tę powieść z przyjemnością. Pokazuje jak łatwo można zaprzepaścić wiele lat wspólnego życia i zgubić się gdzieś po drodze. Dla chwili przyjemności, dla złudnego marzenia i mrzonki z przeszłości. Ale książka rysuje jeszcze jeden ważny obraz: przekaz jak może wyglądać małżeńskie życie, jeśli wpuścimy do niego obojętność, rutynę, brak czasu. Jeśli jedynymi tematami rozmów będą wspólne zakupy i rachunki. Ten obraz nie tyle mnie zaniepokoił, ale dał mi trochę do myślenia.
Fajna książka, która pokazuje, że czasem nie warto oglądać się do tyłu, a lepiej skupić się na tym co będzie.
Moja ocena 7/10
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 271
lubimyczytac.pl |
Coś mi mówi ten tytuł, ale nie wiem co. W wolnej chwili z chęcią się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńChyba dzięki Tobie wrócę w końcu do czytania :)
OdpowiedzUsuńSamo życie, krótko mówiąc.
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie - wędruje na listę, którą w krótce choć po części uda mi się zrealizować w końcu:)
OdpowiedzUsuńPs. Naprawdę masz talent do pisania recenzji.
Z chęcią bym ją przeczytała;)
OdpowiedzUsuń