poniedziałek, 10 sierpnia 2015

W kilku słowach o... (Orliński, Asbrink, Sandemo)

Chociaż na blogu zamieszczam opinie i wrażenia tylko z lektur egzemplarzy recenzenckich, nie są to bynajmniej jedyne książki, jakie czytam. Staram się "przetykać" je książkami zdobytymi we własnym zakresie lub pożyczonymi. Zdarza mi się również wracać do książek, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć, lub wzbudziły moją sympatię. I troszkę mi żal, że te książki nie doczekują się recenzji, jednak na ogół bardzo brakuje czasu, a czasami brakuje także i słów, którymi umiałabym opisać moje wrażenia, zdarza się również, że nie czuję się na tyle kompetentna, by oceniać taką książkę - jak na przykład dzieje się w przypadku reportaży, literatury faktu, książek historycznych. Nie chciałabym jednak, żeby przechodziły one bez choćby jednego słowa, dlatego wpadłam na pomysł takiego cyklu "W kilku słowach o...", będę w nim przedstawiać książki nierecenzyjne. Mam nadzieję, że takie posty również spotkają się z Waszym uznaniem. 

Route 66 nie istnieje, ale gdyby istniała, a ja miałabym taką możliwość chciałabym ją przemierzyć wraz z Wojciechem Orlińskim.To nie tylko zapis pasjonującej podróży, która z pewnością marzyłaby się każdemu, kogo fascynuje USA, ale również solidny kawałek historii tego kraju. Wielkie miasta błyszczące od świateł i opuszczone osady, w których jedynym śladem jakiejkolwiek ingerencji człowieka okazują się opustoszałe domy, motele i stacje benzynowe. O każdym z tych miejsc można opowiedzieć coś interesującego, każde może pochwalić się swoją legendą. Podobnie jak sama route 66, która zapisała się na kartach książek, w obrazach filmowych i słowach piosenek, które zresztą autor książki bardzo często przytacza. Route 66 - te słowa działają magnetyzująco, naprawdę nie podejrzewałam, że będę chciała przeczytać książkę, której bohaterką stała się ... ulica. A jednak. I nie mogłam się oderwać...

Myślę, że niemal każda osoba w naszym kraju, zna markę IKEA, ale z pewnością niewiele osób wie, kim był założyciel tej firmy. Ja również nie znałam tego człowieka, a nawet nie kojarzyłam jego nazwiska. Lektura reportażu pod tytułem W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa przybliżyła mi nieco tę postać i nakreśliła, że Ingvar Kamprad sympatyzował z nazistami, jak również  równocześnie przyjaźnił się z żydowskim uchodźcą z Austrii: Ottonem Ullmanem. I właśnie historia Ottona, który jako kilunastoletni chłopiec został rozdzielony z rodzicami i wysłany do Szwecji, która miała zagwarantować mu bezpieczeństwo, wzbudziła we mnie najwięcej emocji. Zachowane listy, jakie rodzina chłopca pisała do niego, póki mogła, póki żyła... są świadectwem miłości, tęsknoty i wiary, że kiedyś jeszcze się spotkają. Nie jest to książka, którą czyta się lekko, lektura skłania do głębokiej refleksji, budzi pytania, na które wciąż nie do końca znamy odpowiedzi...

Trzecia książka, o której chcę dziś wspomnieć, znacznie odbiega od wcześniej opisanych. Saga o Ludziach Lodu autorstwa Margit Sandemo jest najbardziej znaną skandynawską sagą w Polsce, pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż to właśnie ta seria zapoczątkowała popularność tego typu publikacji w naszym kraju. Przyznaję, że mam ogromną słabość do twórczości pani Sandemo, przeczytałam niemal wszystko, co wyszło spod jej pióra i zostało wydane w Polsce. Sagę o Ludziach Lodu wypożyczałam z naszej biblioteki, jednak nie dysponowała ona wszystkimi tomami serii i w pewnym momencie przerwałam lekturę. Obecnie zaczęłam kolekcjonować tę serię i postanowiłam przeczytać ją od samego początku...Saga o Ludziach Lodu to opowieść, w której łączy się miłość, namiętność, magia i zupełnie niewytłumaczalne moce, a przy tym doskonale oddaje ona historię i obyczajowość  Norwegii na przestrzeni kilku wieków. A wszystko zaczęło się od Tengela Złego, który za cenę władzy, mocy magicznych i bogactwa zaprzedał duszę diabłu...

Czy znacie te książki? 
A może macie ochotę je poznać? 
Jak podoba się Wam taki cykl?




6 komentarzy:

  1. O Sadze o ludziach lodu słyszałam tyle dobrego. Tylko jest dość obszerna, a ja mam póki co za duże zaległości czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za zwrócenie uwagi na "Route 66 nie istnieje". Nie wiedziałam, że taka książka powstała, a bardzo interesuje mnie temat Ameryki i kultowej "matki dróg". :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Saga jest może i banalna ale wciąga i czytałam ją z wielką przyjemnością, do niektórych tomów nawet teraz wracam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cykl mi się podoba, bo nie zawsze trzeba się rozpisywać na temat jednej książki, czasem wystarczy tak jak tutaj to zrobiłaś:) Dwie pierwsze pozycje mnie zainteresowały, a o sadze słyszałam, ale nie czytałam. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny pomysł, ja myślałam o czymś podobnym, choć u mnie polegałoby to na krótkich recenzjach dawno przeczytanych książek, o których koniecznie chciałabym się wygadać. Z tej trójki wymienionej przez Ciebie czytałam tylko "W Lesie Wiedeńskim.." i też dosyć trudno mi się ją czytało, szczególnie na początku - mimo wszystko - nie żałuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam żadnej z tych książek, ale jakoś nie specjalnie mnie zainteresowały. Saga o Ludziach Lodu to dość popularna seria, ale mnie jakoś do niej nie ciągnie. Nie lubię aż tak długich serii ;).

    OdpowiedzUsuń