poniedziałek, 20 października 2014

169. Piotr Kulpa KRZYK MANDRAGORY (PAN NA WISIOŁACH)

Krzyk mandragory jest drugim tomem trylogii „Pan na Wisiołach” autorstwa Piotra Kulpy. Czy autorowi udało się zachować nastrój grozy, którym powiało w Mrocznym siedlisku?


Nie tak Smutowie wyobrażali sobie życie w spokojnych Wisiołach. Tymek miał rzeźbić, Magda leczyć zęby miejscowym, a Czaruś pokonać blokadę i zacząć na powrót mówić. Miał być niewielki domek i wesoło biegający w ogródku pies. Wszystko zdaje się jednak przebiegać tak, jakby sobie tego życzyli. Tymka prześladuje okrutna tajemnica z przeszłości, w obawie przed jej wyjawieniem rezygnuje z dalszego leczenia syna u miejscowego znachora. Magda traci zaufanie do męża, a rozżalony Czaruś ucieka z domu. Bargieł wydaje się tylko czekać na potknięcie Smutów, wykorzystuje wypadek Tymka, by przystąpić do realizacji swojego szatańskiego planu.

Konstruując swój cykl, Piotr Kulpa wiedział, jak wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Już pierwsza część trylogii, czyli Mroczne siedlisko, została zakończona w taki sposób, że czytający wprost nie mógł doczekać się kolejnej odsłony przygód Smutów. Krzyk Madragory – druga spośród trzech części cyklu Pan na Wisiołach – skierowana jest głównie do czytelników, którzy zapoznali się z poprzednią częścią. Z pewnością można je na swój sposób czytać oddzielnie, składając fakty do kupy jak specyficzne puzzle, ale pierwszej części po prostu szkoda jest odpuścić.

O ile pierwsza część trylogii była bardziej tajemnicza i spokojna, w kolejnej wyraźnie czuć dynamikę i akcję. Tak jakby wcześniejsza powieść była tylko preludium, wstępem do tego, co czekało osiadłych w demonicznej wiosce mieszczuchów. W Krzyku Mandragory dzieje się naprawdę wiele, Smutom co rusz przytrafia się coś niepokojącego, oni sami nie potrafią wskazać – co. To, co z myślą o nich przygotował Gajgaro Bargieł jest dla czytelnika jednak dość oczywiste. Diaboliczny plan, w którym niemałą rolę odgrywa tytułowa mandragora. Wydarzenia w Wisiołach nabierają dramatyzmu, przeszywają czytelnika strachem. A autor kolejny raz kończy swoją opowieść w miejscu, w którym siedzimy jak na szpilkach...

Już pierwszą częścią cyklu Piotr Kulpa podniósł sobie poprzeczkę dość wysoko. Czy obawiałam się, czy sprosta jej kolejną powieścią? Chyba nie. Autor wie, jak napisać dobrą powieść grozy. Używa prostego, przystępnego języka, potrafi stopniować napięcie. Krzyk Mandragory przeczytałam z wypiekami na twarzy. Polecam tę historię miłośnikom powieści grozy. Radzę jednak kupić obydwie części za jednym zamachem, by oszczędzić sobie uczucia niedosytu, z którym pozostawia autor...

Za egzemplarz dziękuję: 



6 komentarzy:

  1. Bardzo dziwna i ... brzydka okładka :) ale nie na to się patrzy oczywiście, tylko na fabułę, która według mnie jest ciekawa. Może się kiedyś skusze i przeczytam :)

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli przeczytasz, przekonasz się, że okładka świetnie odzwierciedla pewne wydarzenia z książki :)

      Usuń
  2. Dobrze, że mi przypomniałaś o tej serii, gdyż pierwszego tomu do tej pory nie przeczytałam. Wobec tego może zabiorę się oba naraz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio widziałam ją (lub poprzednią część - sama nie jestem pewna) w księgarni. Nie byłam pewna czy to lektura w moim guście. Teraz już wiem, że tak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Seria godna odnotowania, chociaż okładka bardzo w tym przypadku psuje odbiór.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio poważnie się zastanawiam nad przeczytaniem.

    OdpowiedzUsuń