Santa Montefiore
zalicza się do moich ulubionych autorek, co może nieco dziwić,
zważywszy na to, przeczytałam zaledwie trzy z jej powieści. Jednak
spotykając się wcześniej z autorką na kartach jej powieści,
czułam, że do siebie idealnie pasujemy. Czy podobne wrażenie
towarzyszyły mi podczas lektury "Tajemnicy morskiej latarni"?
Ellen Trawton ucieka.
Ucieka przed zaborczością matki i przed niechcianym małżeństwem.
Ma dość udawania, że jest kimś, kim się nie czuje. Poszukując
schronienia, decyduje się odwiedzić ciotkę, z którą od ponad
trzydziestu lat matka nie utrzymuje kontaktu. W gościnnym irlandzkim
domu Ellen odkrywa, że jej rodzina skrywa wiele tajemnic. Poznaje
także Connora, który przed kilkoma laty stracił żonę w
tragicznym wypadku, jaki wydarzył się w miejscowej latarni
morskiej. Ellen i Connor tracą dla siebie głowę, jednak duch
Caitlin, zmarłej żony Connora, nie myśli dzielić się ukochanym
mężczyzną...
Tytuł najnowszej
powieści Santy Montefiore kusi czytelnika tajemnicą i z pewnością
każdy czytelnik, który tajemnic po niej oczekuje, poczuje się
usatysfakcjonowany. Sekretów, zagadek i tajemniczych wydarzeń w
historii tej nie brakuje. Towarzysząc Ellen, stopniowo je odkrywamy,
poznając burzliwe losy irlandzkiej rodziny. To, co przed laty
wydarzyło się w zniszczonej latarni morskiej, to zaledwie
preludium. Autorka przygotowała dla nas głęboki worek tajemnic i
sypnęła z niego obficie.
Nie mniej fascynujący,
niż wspomniane tajemnice, jest proces zmian zachodzących w głównej
bohaterce. Czytelnik staje się świadkiem rozkwitu kobiety, która
po raz pierwszy w życiu czuje się sobą i robi to, na co sama ma
ochotę. Zbuntowana trzydziestolatka, która wyrwała się spod
skrzydeł zaborczej matki ustępuje miejsca świadomej swoich
korzeni, silnej kobiecie. Gdzie zaprowadzi Ellen ta przemiana? Co z
jej pomocą osiągnie? Z pewnością miłość, bo tej w powieściach
Santy Montefiore nigdy nie brakuje. Czy jednak będzie to uczucie
spełnione? Tego już nie możemy być tacy pewni, gdyż autorka lubi
bawić się uczuciami swoich bohaterów. Powieści jej autorstwa, które do tej pory trafiały w moje ręce, pokazały mi, że niczego nie można być pewnym!
Wprowadzenie do
historii postaci ducha Caitlin wzbudziło moją konsternację. Nie
lubię, gdy w powieściach obyczajowych, często do bólu realnych, pojawia
się wątek paranormalny, zaburza to nieco moje spojrzenie całej
historii. W porę uświadomiłam sobie jednak, że przecież chodzi o
Irlandię, zieloną wyspę, którą zamieszkują wróżki i skrzaty,
romantyczną, zamgloną i pełną magii. Tam mogą przechadzać się
duchy nieszczęśliwych, przedwcześnie zmarłych żon, które na
ziemi pozostawiły ukochanego mężczyznę. I może nie powinno nas to
dziwić?
Tajemnica morskiej
latarni jest barwną i pięknie napisaną historią. Zachwyca głębią
rodzinnych więzi, porusza dramatyzmem wydarzeń. Po raz kolejny
Santa Montefiore stworzyła historię, która mnie pochłonęła. Czy
jest jakaś rysa na tym obrazie? Jedna. Na tle wcześniej poznanych
przeze mnie książek autorki Tajemnica morskiej latarni wypadła
nieco blado. Nie wzbudziła aż tak gorących emocji, nie wywołała
tak mocnych wypieków na policzkach. To jednak nie rzutuje na moją opinię na temat twórczości pani Montefiore. Najwyraźniej moje serce mocniej bije dla historii, które rozciągają się na dziesiątki lat. Oczywiście krótsze także będę czytać, szczególnie tak magiczne i zagadkowe, jak Tajemnica morskiej latarni.
Dziękuję:
Początek recenzji jeszcze bardziej przekonał mnie od tej książki! Lubię takie wydarzenia. Ja jeszcze nie czytałam książek autorki, ale mam taki zamiar i może zacznę od tej :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Mam wrażenie, że ci się spodoba :)
UsuńŚwietna recenzja! Po książkę sięgnę z przyjemnością! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i cieszę się :)
UsuńZ przyjemnością się skuszę
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale po fabule wnioskuję, że będzie to interesująca lektura.
OdpowiedzUsuńKoniecznie sięgnij po którąś z jej powieści :)
UsuńAaaaaa zazdroszczę współpracy ze Światem Książki! I już zapisuję tytuł, mój kolejny must have ;p
OdpowiedzUsuńOj te nasze listy, nie mają końca :))
UsuńO tej autorce usłyszałam pierwszy raz dość niedawno. Wygląda na to, że zapowiada się całkiem smakowita lektura.
OdpowiedzUsuńTo własnie żona Simona, o której ci wspominałam na blogu :)
UsuńMuszę przeczytać! Uwielbiam takie książki, które pokazują przemianę bohatera, a i ten worek rodzinnych tajemnic niezwykle mocno mnie intryguje :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://kulturka-maialis.blogspot.com