Springer
to w moim odczuciu jeden z lepszych polskich reporterów. Mało kto
potrafi tak snuć opowieści o ludziach, miejscach i przedmiotach,
skupiając się na pozornie nic nie znaczących detalach. Pokochałam
go za Miedziankę, cenię za niesamowity zmysł obserwacji i
wyłapywania dziwnych zdarzeń, które tkają tę naszą polską
rzeczywistość. I za ironię, z którą opisuje to, co widzi.
„Miasto archipelag” już na etapie zapowiedzi wylądowało na
mojej liście książek do przeczytania. Nie mogło być inaczej po
wspaniałej przygodzie z „Miedzianką” i po „Wannie z
kolumnadą”, która w tak udany sposób obrazuje nasze otoczenie.
Niestety, tym razem czegoś mi u Springera zabrakło. Ale od
początku.
Od
Białej Podlaskiej poprzez Kalisz, Leszno, Radom i Sieradz do
Zamościa. Trzydzieści jeden polskich miast, które do 1999 roku
pełniły rolę stolic swoich województw, a następnie zostały jej
pozbawione. Pozbawione i w większości przypadków pozostawione
samym sobie, z rosnącym bezrobociem, pogłębiającą się
beznadzieją, niżem demograficznym, rozlatującymi się budynkami
użyteczności publicznej, umierającą kulturą. Filip Springer
wyruszył w podróż po kraju, przemierzył go wzdłuż i wszerz,
odwiedzając dawne miasta wojewódzkie, rozmawiając z mieszkańcami,
politykami i artystami. Z tych spotkań i opowieści wynurzył się
obraz Polski współczesnej, jej problemów, nadziei, rozczarowań i
sukcesów. Nie wszędzie jest źle, nie wszędzie jest dobrze,
gdzieniegdzie jest dziwnie.
Z
pewnością jest to pozycja interesująca, z której czytelnik
dowiaduje się wielu ciekawostek na temat byłych miast wojewódzkich
i mniej więcej zyskuje pogląd na to, jak jak wygląda w nich życie
obecnie. W moim przypadku jednak czegoś zabrakło. Za mało było
zwyczajnych ludzkich historii, niektóre miasta były zaledwie
muśnięte lub spojrzano na nie tylko pod kątem sztuki i polityki. A
mnie najbardziej interesowałyby relacje zwykłych najzwyklejszych
ludzi, który te zmiany dotknęły. Spotkania i rozmowy z byłymi
politykami/urzędnikami z czasem stały się nużące, artyści też mnie nie zainteresowali, bo tak już mam i z
utęsknieniem zaczęłam wypatrywać przerywników, czyli rozdziałów
zatytułowanych „w drodze”. One kojarzyły mi się ze Springerem,
jakiego znam z FB, bystrym obserwatorem, mistrzem ciętej riposty. I
takiego Springera będę wypatrywać w kolejnych książkach. wam
radzę się przekonać, czy Miasto Archipelag do was przemawia.
trzeba będzie zajrzeć, bo pewnie i o moim mieście tam jest.
OdpowiedzUsuńA jest :)
UsuńMyślisz, że to coś dla mnie?
OdpowiedzUsuńzksiazkanakanapie.blogspot.com
Czemu nie? Ale myślę, że Miedzianka bardziej ci się spodoba :)
Usuń