czwartek, 1 marca 2018

256. Filip Springer MIASTO ARCHIPELAG.Polska mniejszych miast

Springer to w moim odczuciu jeden z lepszych polskich reporterów. Mało kto potrafi tak snuć opowieści o ludziach, miejscach i przedmiotach, skupiając się na pozornie nic nie znaczących detalach. Pokochałam go za Miedziankę, cenię za niesamowity zmysł obserwacji i wyłapywania dziwnych zdarzeń, które tkają tę naszą polską rzeczywistość. I za ironię, z którą opisuje to, co widzi. „Miasto archipelag” już na etapie zapowiedzi wylądowało na mojej liście książek do przeczytania. Nie mogło być inaczej po wspaniałej przygodzie z „Miedzianką” i po „Wannie z kolumnadą”, która w tak udany sposób obrazuje nasze otoczenie. Niestety, tym razem czegoś mi u Springera zabrakło. Ale od początku.

Od Białej Podlaskiej poprzez Kalisz, Leszno, Radom i Sieradz do Zamościa. Trzydzieści jeden polskich miast, które do 1999 roku pełniły rolę stolic swoich województw, a następnie zostały jej pozbawione. Pozbawione i w większości przypadków pozostawione samym sobie, z rosnącym bezrobociem, pogłębiającą się beznadzieją, niżem demograficznym, rozlatującymi się budynkami użyteczności publicznej, umierającą kulturą. Filip Springer wyruszył w podróż po kraju, przemierzył go wzdłuż i wszerz, odwiedzając dawne miasta wojewódzkie, rozmawiając z mieszkańcami, politykami i artystami. Z tych spotkań i opowieści wynurzył się obraz Polski współczesnej, jej problemów, nadziei, rozczarowań i sukcesów. Nie wszędzie jest źle, nie wszędzie jest dobrze, gdzieniegdzie jest dziwnie.

Z pewnością jest to pozycja interesująca, z której czytelnik dowiaduje się wielu ciekawostek na temat byłych miast wojewódzkich i mniej więcej zyskuje pogląd na to, jak jak wygląda w nich życie obecnie. W moim przypadku jednak czegoś zabrakło. Za mało było zwyczajnych ludzkich historii, niektóre miasta były zaledwie muśnięte lub spojrzano na nie tylko pod kątem sztuki i polityki. A mnie najbardziej interesowałyby relacje zwykłych najzwyklejszych ludzi, który te zmiany dotknęły. Spotkania i rozmowy z byłymi politykami/urzędnikami z czasem stały się nużące, artyści też mnie nie zainteresowali, bo tak już mam i z utęsknieniem zaczęłam wypatrywać przerywników, czyli rozdziałów zatytułowanych „w drodze”. One kojarzyły mi się ze Springerem, jakiego znam z FB, bystrym obserwatorem, mistrzem ciętej riposty. I takiego Springera będę wypatrywać w kolejnych książkach. wam radzę się przekonać, czy Miasto Archipelag do was przemawia.

4 komentarze:

  1. trzeba będzie zajrzeć, bo pewnie i o moim mieście tam jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślisz, że to coś dla mnie?

    zksiazkanakanapie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu nie? Ale myślę, że Miedzianka bardziej ci się spodoba :)

      Usuń