Jeśli
rozpoczęciu lektury towarzyszy uczucie, jakby się weszło do starej
szafy będącej portalem do tajemniczego świata, to znak, że
lektura będzie niezwykła. Właśnie to przytrafiło mi się, kiedy
sięgnęłam po powieść Caroline Wallace i za jej sprawą
przeniosłam się na dworzec Lime Street w Liverpoolu. Wkroczyłam
do baśniowego świata Marty, która musi odnaleźć swoją
tożsamość.
Marta
ma szesnaście lat, a nigdy dotąd nie opuściła budynku dworca.
Właśnie tutaj została porzucona jako niemowlę, a następnie
spędziła lata pod opieką zdewociałej przybranej matki. Śmierć
opiekunki sprawia, że Marta musi zmierzyć się ze swoją historią
i odkryć, kim naprawdę jest. Pomaga jej w tym grupa wiernych
przyjaciół, którzy... cóż, prezentują się dość osobliwie.
William Wędkarz, legionista i właścicielka dworcowej kawiarni,
która zawsze ma pod ręką coś pysznego pomagają odkryć Marcie,
kim jest. Czy Marta dowie się, kto wysyła do niej anonimowe listy i
co chce jej przekazać?
Marta
która się odnalazła to historia o bajkowym klimacie. Początkowo
mnie usypiała jak najlepsza opowieść na dobranoc, więc musiałam
wziąć ją sposobem i zrezygnować z wieczornego czytania. I to był
strzał w dziesiątkę, bo z kubkiem popołudniowej kawy lub w
promieniach wiosennego słońca ta powieść okazała się bardzo
intrygująca. Tajemnicza przeszłość Marty okazała się co prawda
łatwa do rozszyfrowania, niemniej sekrety dworca Lime Street, jakie
wraz z dziewczynką odkrywamy, są naprawdę fascynujące. A sama
opowieść jest po prostu czarująca i niezwykle wzruszająca.
Powieść
Caroline Wallace to przede wszystkim historia poznawania własnej
tożsamości, ale równie ważnymi wątkami są tutaj przyjaźń i
miłość. Inspiracją dla postania tej książki stała się dla
autorki historia Mala Evansa i Beatlesów, których jest zagorzałą
fanką. Wątek poświęcony zaginionej walizce Mala jest jednym z
najciekawszych w powieści. Marta która się odnalazła to powieść
magiczna, osnuta mgiełką tajemnicy i melodią starych przebojów.
Niepozbawiona humoru i wzruszeń. Jeśli lubicie takie nieco
osobliwe, ciut naiwne, ale równocześnie urocze do entej potęgi
powieści, poznajcie się z bohaterką Caroline Wallace.
Jak najbardziej lubię osobliwe historie. Czemu nie :)
OdpowiedzUsuńMnie dopada chyba przesilenie wiosenne, więc może zamiasta kryminałów powinnam się przenieść na jakieś lżejsze lektury?
OdpowiedzUsuńWieczorne czytanie zawsze mnie usypia - nawet jeśli zaczynam czytać o 20 i nawet przy tych książkach, od których trudno się oderwać wieczorem oczy same mi się zamykają.
OdpowiedzUsuń