piątek, 9 stycznia 2015

188. Stephen King PRZEBUDZENIE

Stephen King przez wielu czytelników uznawany jest za Króla Horroru. Posiada na całym świecie miliony fanów, którzy tylko czekają, jak na półki księgarni trafi kolejna jego książka. Nieskromnie przyznam, że jestem właśnie takim fanem i na stojąco połykam wszystko, co Mistrz stworzy. Dlatego dzisiejsza opinia opinią właściwie nie będzie. Nie będzie również peanem na cześć kunsztu mojego ulubionego autora. Będzie zbiorem zachwytów i rozczarowań, jakie przyniosło mi Przebudzenie. 

Najnowsza (na chwilę obecną) powieść Stephena Kinga zapowiadana była jako straszna i przerażająca. Pomimo to darmo szukać tutaj potworów czy chociażby maniakalnych morderców, siejących spustoszenie w większości powieści Mistrza. Gdzie zatem tkwi groza Przebudzenia? Z pewnością w samych bohaterach powieści i w tym, do czego okazują się zdolni. Miłośnicy wampirów (Miasteczko Salem), nadprzyrodzonych zjawisk (Lśnienie) czy innych potworów mogą poczuć niedosyt. King się zmienił, pisze inaczej i choć nie mniej świetnie, to obecnie strach, którego jest wyśmienitym sprzedawcą ma zupełnie inną postać. 

Na kartach Przebudzenia czytelnik poznaje Jamiego Mortona, rezolutnego chłopca, który wraz ze swoją dość liczną rodziną mieszka w niewielkiej miejscowości w Maine. W tym momencie większość fanów Kinga zaciera ręce z uciechy: idylliczny klimat Nowej Anglii sprzed kilkudziesięciu lat, wielu z nas właśnie za to uwielbia powieści Kinga. Jednak tym razem autor pozwala nam spotykać swoich bohaterów na przestrzeni pięćdziesięciu lat, w różnych miejscach i sytuacjach. Całość spinają postaci Jamiego oraz pastora Charlesa Jacobsa. Kaznodzieja, który przybył do Harlow, kiedy Jamie był jeszcze małym chłopcem, zdobył serca swoich parafian hipnotyzmem i energią, a następnie został przez nich wygnany, gdy wyklął Boga, pojawia się w życiu Jamiego wielokrotnie. Przez kolejne lata obydwaj mężczyźni zmieniają się, każdy z nich ma swoje własne demony, z którymi musi się zmierzyć, każdy z nich ma cel, ku któremu zmierza. Kulminacja paktu, który niegdyś zawarli, niesie nowe znaczenie przebudzenia...

Przebudzenie Kinga jest kolejną powieścią, którą Mistrz odchodzi od klasyki gatunku. Nie spotkamy w niej nawiedzonych miejsc, sama treść nie przeraża, niektóre momenty przywodzą na myśl zgrabnie skonstruowaną obyczajówkę. Poznajemy więc bohaterów, pozwalamy im opowiedzieć swoje historie i obserwujemy, jak żyją i dojrzewają. Mimo to wyraźnie możemy wyczuć nastrój grozy, swoisty niepokój, który ostrzega nas, że to jeszcze nie to... bo to, co ma nastąpić, dopiero znajdziemy. I tak naprawdę nie wiemy, kiedy nastąpi, ani czym będzie. I to jest tej najpotężniejszy strach w Przebudzeniu Kinga: niepokój, niepewność, nieznajomość. Wiemy jedynie, że cokolwiek to będzie, okaże się powiązane z dwoma głównymi bohaterami książki. 

Przebudzenie jest książką, która część czytelników zachwyciła, część nieco rozczarowała. Mam problem z jednoznacznym umiejscowieniem się w jednej z wymienionych grup. Lubię Kinga pachnącego obyczajem, lubię wątki codziennego życia, które znaczą jego historie, lubię nastrój grozy, który wiąże supeł gdzieś w moim żołądku. Przebudzenie przeczytałam zachłannie i szybko, być może zbyt szybko... Nie zdążyłam się rozsmakować w tej książce, a moment kulminacyjny nastąpił dla mnie zdecydowanie zbyt szybko. Wydawać by się mogło, że pod tym względem książce nie można nic zarzucić - przecież to ponad 500 stron. Jednak jest to ponad 500 stron drukowanych tak dużą czcionką, że chyba książkę wydano z myślą o pierwszakach :P Poważnie zaś mówiąc: ta powieść Kinga jest dla mnie zbyt krótka i nawet wielka czcionka tego nie zmieni! Równocześnie jest to książka napisana świetnie, głęboka, mocna i bardzo mroczna. Według mnie daleko jej do TO czy Lśnienia, niemniej King udowadnia, że pomysły mu się nie kończą i że potrafi nas zaskoczyć. Niemniej to tylko moje zdanie, bo ja po prostu wolę TAMTEGO Kinga. I marzę, że po raz kolejny napisze coś w klimacie Ciała czy Miasteczka Salem, nawet niekoniecznie z wampirami :) 

Myślę, że przeczytam Przebudzenie kolejny raz i mocniej skupię się na ścieżkach, którymi prowadził swoich czytelników King. Być może wówczas wyraźniej zauważę to, co podkreślił, to co chciał nam przekazać. A jest tego naprawdę wiele, gdyż Mistrz swoim piórem zahaczył o kwestię wiary, fanatyzmu, śmierci, ciekawości, co kryje się po drugiej stronie. Być może Przebudzenie mnie nie przeraziło, być może nie skłoniło mnie do żadnych poważniejszych refleksji, ale jest to dobra książka. A wiem z doświadczenia, że ile razy bym nie wracała do tytułów Kinga, tyle razy znajdę w nich coś nowego i innego. 


14 komentarzy:

  1. Czyli to może być King, którego ja lubię :) Przeczytam jak tak bo stoi w domu na półce mężowskiej :) Ja akurat nie lubię tych strasznych istot które wymyśla itp. więc pewnie ten mi podpisuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ostrzegam, że końcówka jest straszna :D (tzn. mnie nie przeraziła, ale ja jestem zaprawiona w boju :D)

      Usuń
  2. Czeka na przeczytanie. Jak przeczytam i nie zapomnę, to się wypowiem

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja należę do tej grupy rozczarowanych:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam Twoją recenzję jednym tchem! Tym bardziej, że wstyd się przyznać, ale nie czytałam nic Kinga ;/ Może dlatego, że przerażają mnie trochę horrory... ;D Ale przymierzam się ostro do niego. Widziałam, że ta książka jest drukowana faktycznie mega ogromną czcionką, ale lubię takie, bo mam wrażenie, że szybciej mi się czytają jakoś ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chciałabym mieć Kinga na jak najdłużej, dlatego kocham takie TO co ma 1100 stron i to małą czcionką :P

      Usuń
  5. Mam tę książkę, ale niezbyt mi się pali do jej czytania. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako jedna z niewielu, nie lubię Kinga....

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początek chciałabym zapoznać się z Zieloną milą i Wielkim Marszem, na Przebudzenie też może przyjdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam ! King jest moim mistrzem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tez uwielbiam Kinga i do niedawna czekalam na kazda jego nowa powiesc przebierajac z niecierpliwoscia nogami... Az dopadlam "Pod Kopula" i... sie rozczarowalam. Ksiazka stanowczo za dluga, akcja rozkrecala sie w slimaczym tempie... Przeczytalam ja do konca z czystej sympatii dla autora i z nadzieja, ze jednak mnie czyms zaskoczy. Niestety nie zaskoczyl. Sam pomysl byl ciekawy, tylko zbyt duzo szczegolow i watkow pobocznych tak rozwleklo akcje, ze jak dla mnie ksiazke ledwie sie dalo czytac. Skrocona o polowe bylaby swietna. :)
    Skoro piszesz, ze Przebudzenie to tylko 500 stron, moze sie skusze i znow przeprosze sie z "miszczem". ;)

    OdpowiedzUsuń