czwartek, 29 stycznia 2015

194. Tadeusz Biedzki DZIESIĘĆ BRAM ŚWIATA

Kiedy za oknem zimowo i mroźno, myślę o egzotycznych podróżach. Choćby książkowych, byle były ciekawe i kolorowe, pełne emocji i przygód. Wraz z Tadeuszem Biedzkim przekroczyłam dziesięć bram świata...

Tadeusza Biedzkiego poznałam przy okazji czytania jego powieści Zabawka Boga. Była to fascynująca lektura i zupełnie inna od książek, które na ogół czytam. Przede wszystkim była wzbogacona licznymi fotografiami, które sprawiały, że mogłam wyobrazić sobie, że biorę udział w wydarzeniach toczących się na jej kartkach. Wiedziałam, że pan Tadeusz jest podróżnikiem i wraz z żoną Wandą chętnie przemierza najodleglejsze zakątki świata. Nie mogłam sobie odmówić lektury jego najnowszej książki, w której zamieszcza relacje z dziesięciu interesujących wypraw. 

Zaznaczyć muszę, że Dziesięć bram świata nie jest typową książką podróżniczą, w której przedstawiane są atrakcje turystyczne, zabytki i najpiękniejsze szlaki. Na kartach tej pozycji autor zebrał dziesięć niezwykłych wypraw w miejsca symboliczne, będące wejściem do świata, w który normalnie turyści się nie zapuszczają. Równocześnie zapis tych wypraw zawiera intrygujące, a w niektórych przypadkach niebezpieczne przygody podróżnika i jego żony, spotkania i rozmowy z ludźmi, którzy zamieszkują zakątki świata, z których istnienia niektórzy z nas nawet nie zdają sobie sprawy. Każda opisana wyprawa kryje w sobie ludzką historię, często smutną i dramatyczną, czasem naznaczoną wojną i niezrozumiałym dla Europejczyka światopoglądem, ale za każdym razem niezwykłą, a zarazem bardzo życiową. 

Dziesięć bram świata, dziesięć niezwykłych wypraw, a trakcie których autor płynie Amazonką i zagłębia się w dżunglę, obserwuje płonące stosy w Indiach, przekracza zieloną granicę w Peru i podziwia jezioro Tikitaka. Poznaje niezwykłych ludzi, jak chociażby oszpecona przez izraelskich żołnierzy córka terrorysty czy człowiek, który codziennie pokonuje strome zbocze, by wydobywać siarkę z jeziora położonego na dnie czynnego wulkanu. Nie sposób w kilku zdaniach streścić, jakie niezwykłości oczekują na czytelników sięgających po tę książkę, jednak trzeba wspomnieć, że dziesięć wypraw Tadeusza Biedzkiego jest niezwykle różnorodne, choć wszystkie łączy jeden szczegół. Ich celem są miejsca odległe, dzikie i nie znaczone stopą zwykłych turystów, którzy cenią sobie wygodę hotelowego basenu czy urok złotej plaży. 

źródlo: strona wydawcy

Książka jest napisana prostym i przystępnym językiem, który ja określam mianem "gawędziarskiego". Nie znajdziecie tutaj górnolotnych opisów, jakby wyciętych z podręczników geografii, na to miejsce pojawia się przyjemne uczucie, jakby autor siedział tuż obok i snuł opowieść opartą na swoich licznych, intrygujących podróżach. Wszystkie książki podróżnicze powinny być tak napisane, gdyż dzięki temu czytelnik czuje się, jakby sam uczestniczył w przytaczanych wyprawach. Zadbano także o bardzo liczne fotografie, niektóre są bardzo duże i świetnej jakości, inne trochę gorszej, jednak trzeba pamiętać, że książka jest zapisem wypraw dość odległych w czasie, więc nawet wybitny podróżnik mógł nie dysponować obecną technologią fotografii cyfrowej. Tak czy inaczej zdjęcia są doskonałym i powiedziałabym obowiązkowym uzupełnieniem takiej publikacji i tutaj na szczęście mamy ich pod dostatkiem. 

Rzeczą, która mnie w niniejszej książce rozczarowała, jest jej objętość. Kiedy zagłębiam się w pasjonującą lekturę, która przenosi mnie w inne miejsca (a przy książkach podróżniczych mam tak niemal zawsze), chcę, by ten stan trwał naprawdę długo. I właśnie dlatego nie byłam zachwycona, że książka ma tylko niewiele ponad 300 stron i to przy dużej czcionce i licznych zdjęciach, a przygody opisywane przez pana Tadeusza kończą się tak szybko. Myślę również, że zdjęcie na okładce nie jest trafione, gdyż każda osoba, której chwaliłam się możliwością lektury tej książki, kwitowała to stwierdzeniem, że tematyka terroryzmu jej nie pasuje :) Okładka nasuwała właśnie takie skojarzenie, mam jednak nadzieję, że większość czytelników zada sobie trud zaznajomienia się z  opisem i nie będzie sugerować się wyłącznie okładką. 

Podsumowując: Dziesięć bram świata jest książką stworzoną dla amatorów publikacji podróżniczych, którym bliskie są egzotyczne zakątki i niebezpieczne wyprawy, a także dla tych, którzy bardziej niż suche informacje cenią właśnie ludzkie historie i wydarzenia, mające miejsce podczas opisywanych wypraw. Z bardziej szczegółowymi informacjami na temat książki, można zapoznać się Tutaj



8 komentarzy:

  1. Książka już czeka na mojej półce. Czuję, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że nie :) U mnie zawędrowała na półkę z "moimi" książkami, nieraz do niej wrócę, a kiedyś może uda mi się zobaczyć choć jedno z tych miejsc? :)

      Usuń
  2. Literatura podróżnicza nie należy może do mojej ulubionej, ale od czasu do czasu lubię przeczytać ciekawą publikację z tego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś się skuszę choć raczej nie czytam książek podróżniczych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do niedawna ja także ich nie czytałam, ale odkąd przekonałam się, że są pisane z pazurem i humorem, poluję na nie :)

      Usuń
  4. To prawda okładka nie jest zachęcająca, ale zobaczyłam w aktualnościach fragment Twojego wpisu i przeczytałam z ciekawością :)
    Już dawno nie czytałam literatury podróżniczej więc dopisuję ją na listę do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń