Lata dwudzieste ubiegłego wieku. Na położonej za miastem farmie żyją, izolując się od świata, trzy siostry: Constance, Norma i Florette. Podczas jednego z wyjazdów do miasta w powóz sióstr Kopp uderza samochód prowadzony przez miejscowego przedsiębiorcę. To człowiek do cna zepsuty, nie posiadający żadnych skrupułów. Constance, najstarsza spośród sióstr, zdecydowana jest walczyć o należne im odszkodowanie i tym samym sprowadza na rodzinę poważne kłopoty. Od tej chwili ich farma i one same stają się celem ataków mężczyzny i jego zdegenerowanych koleżków. Constance nie ma wyjścia, aby ochronić rodzinę przed wielkim niebezpieczeństwem, musi sięgnąć po broń i doprowadzić do skazania prześladowcy. Przy okazji zapisuje się na kartach historii jako jedna z pierwszych kobiet piastujących stanowisko szeryfa w Stanach Zjednoczonych.
Na kartach swojej powieści Amy Stewart zabiera czytelników w osobliwą podróż do Nowego Jorku lat dwudziestych ubiegłego stulecia i ożywia postać Constance Kopp. To jedna z pierwszych kobiet, które w Stanach Zjednoczonych objęły stanowisko szeryfa i stanęły na straży prawa. Tytułowa dziewczyna z rewolwerem okazała się postacią nietuzinkową, obdarzoną wielką odwagą - nie zawahała się chwycić za broń i stanąć w obronie swoich bliskich. Amy Stewart przypomina jej historię i ubiera ją w zgrabną beletrystyczną postać. Jej powieść jest niezwykle klimatyczna i znakomicie oddaje ducha tamtych czasów. Nietrudno wyobrazić sobie siostry Kopp w powozie zaprzęgniętym w wierną Dolley lub pracujące na farmie położonej gdzieś za miastem.
Dziewczyna z rewolwerem jest w moim odczuciu powieścią dość specyficzną. Charakteryzuje się niespiesznym tempem, jest pozbawiona wyrazistych zwrotów akcji. Podczas lektury książki Amy Stewart nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że oglądam stary, czarno biały film, niczym western o Dzikim Zachodzie, jakie kiedyś emitowano w sobotnie i niedzielne popołudnia. Co prawda w powieści Amy Stewart Indian i kowbojów nie uświadczymy, a jednak historia ta trąca takim klimatem, klimatem bezprawia, gdzie panuje wyraźny podział na tych złych i dobrych. Z tym, że rolę napastnika przejmuje zepsuty przedsiębiorca pod krawatem, a obok dzielnego szeryfa staje nie mniej dzielna młoda kobieta. Kobieta, której postawa jak na ówczesne normy postępowania była całkiem nietypowa i trzeba pamiętać, że dzięki temu historia ta znalazła taki, a nie inny finał.
Powieść ta jest jedną z tych, które warto przeczytać nie tyle ze względu na samą historię, ale na to jak została ona opisana. Amy Stewart posługuje się pięknym językiem, świetnie obrazuje tło i wydarzenia, dzięki czemu przytacza realia ówczesnych czasów i wizerunki swych bohaterów. Nieco żałuję, że ta powieść nie wzbudziła we mnie gorętszych emocji. Być może to sprawka tego niespiesznego tempa, być może nie nawiązałam silnych relacji z bohaterami książki i ich losy nie wzbudziły we mnie większego poruszenia. Nie została we mnie po zakończeniu lektury, nie było wielkiego BUM!, była za to czysta przyjemność z lektury. Taka spokojna, stonowana, wyważona. Zupełnie jak i ta książka w moim odczuciu.
Polecam także artykuł: KLIK
Polecam także artykuł: KLIK
Słyszałam o tej książce, ale nic o niej nie wiedziałam ;) Dzięki twojej recenzji dowiedziałam się że warto po nią sięgnąć. Na pewno następnym razem nie przejdę obok niej obojętnie. Taka dobra lektura przyda mi się na wakacje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Tak, myślę że warto. Jednak trzeba pamiętać, że dość charakterystyczna tematyka, nie każdemu się spodoba :)
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń