Od
dziecka lubiłam historie z zagadkami kryminalnymi dla młodszego
czytelnika. Nie bez powodu moim ulubionym bohaterem u Lindgren był
detektyw Kalle Blomkvist, a Chmielewskiej przeczytałam wyłącznie
(i biję się w piersi) cykl o Janeczce i Pawełku. Może i z tego
powodu usiłuję zarazić Milenkę podobnymi opowieściami. Dla niej
Best Seler okazał się ciut za trudny, ale i tak bohaterowie
Mikołaja Marceli zdobyli jej sympatię.
Na
kartach książki przenosimy się do urokliwego miasteczka –
Jarzynowa. Jak sama nazwa wskazuje, mieszkają w nim same warzywa.
Kogóż my tu nie mamy! Jest Augusta Kapusta, jej rezolutne córeczki
Brukselki: Rachelka, Kornelka, Anielka i Melka. Jest tytułowy Best
Seler – dumnie noszący gwiazdę szeryfa i strzegący
bezpieczeństwa mieszkańców miasteczka i są jego współpracownicy:
Czarka Pieczarka, Natalia Pietrucha oraz Wiktor Por. A także cała
masa innych ciekawych postaci, które spokojnie żyją sobie w
Jarzynowie, pochłaniając smaczne sole mineralne i unikając
Wielkiego Lasu, gdzie podobno straszy wampij… nad sielskim życiem
mieszkańców miasteczka unosi się tylko jeden cień: przed laty
zniknęła i nigdy nie została odnaleziona Malina Pomidor. Gdy
niespodziewanie znika jedna z sióstr Brukselek, na mieszkańców
pada strach. Zagadkę usiłuje rozwiązać ambitny szeryf, a młode
Brukselki rozpoczynają śledztwo na własną rękę.
Best
Seler i zagadka znikających warzyw to niezwykle ciepła i
sympatyczna opowieść dla młodszego czytelnika. Niech was jednak
nie zwiodą moje słowa, bo to najprawdziwsza historia kryminalna,
która trzyma w napięciu do ostatniej strony i nie raz przyprawia o
mocniejsze uderzenie serca. Aż sama byłam zdziwiona, że aż tak
mnie pochłonęła i sprawiła, że nie mogłam doczekać się finału
i rozwiązania zagadki znikających warzyw. Ubawiłam się przy niej
setnie, ponieważ historia stworzona przez Mikołaja Marcelę jest
nie tylko dynamiczna i emocjonująca, ale również przesycona fajnym
humorem. Momentami perypetie mieszkańców Jarzynowa przeradzały się
w ognistą, pełną temperamentu telenowelę, co jeszcze dodawało
tej historii uroku. Bo czy nie fajnie poczytać o romansie Frytki
Ziemniak czy Ewki Marchewki? Przecież warzywa też ludzie, chcą
kochać i być kochane! A że nie brakuje w ich życiu dramatów i
uniesień? Przynajmniej nie narzekają na nudę.
I
czytelnik też na nią narzekać nie może, bo kolejnym atutem vege
kryminału Marceli jest mnogość zwrotów akcji. W tej historii nie
ma miejsca na stagnację, cały czas coś się dzieje, ktoś wpada w
tarapaty albo trafia na nowy trop, ktoś znika lub wprost przeciwnie:
pojawia się nie wiadomo skąd. Tak jak wspomniałam, dla Milenki
książka okazała się nieco za trudna, ale ona w sumie jest młodsza
niż grupa docelowa tej opowieści. Za to od pierwszego spotkania
pokochała zabawne przydomki warzyw, które skojarzyły się jej z
Gangiem Świeżaków. Do dzisiaj przy zabawie przypomina sobie
bohaterów książki Mikołaja Marceli i zmienia imiona naszym
domowym świeżakom. Jej uznaniem cieszyła się też oprawa książki.
Co prawda nie ma tu kolorowych i specjalnie licznych obrazków, ale
kiedy pokazałam jej, jak fajnie rusza się przy kartkowaniu malutki
Best Seler – po prostu oniemiała z zachwytu!
Mam
przeczucie, że to tej książki wrócimy za rok, może za dwa lata,
gdy Milenka do niej trochę dojrzeje. Mam też nadzieję, że Mikołaj
Marcela nie poprzestanie na tej jednej książce dla dzieci i dalej
będzie tworzył tak pozytywne i zakręcone, a przy tym ciekawe
historie kryminalne. Bo tego na naszym rynku wydawniczym jest
naprawdę mało, a dzieci naprawdę lubią. No dobra, ja lubię :D
Polecam!
Recenzja bardzo ciekawa, ale książka mnie nie kusi. 😊
OdpowiedzUsuńBywa i tak :)
OdpowiedzUsuńHahha rozwaliło mnie ostetnie zdanie :) Ale czemu książki dla dzieci mają podobać się tylko dzieciom? ;)
OdpowiedzUsuńNam tez muszą się podobać, w końcu dzieciom polecamy😛
UsuńWidziałam w księgarni i od razu przykuła mój wzrok tytułem :-)
OdpowiedzUsuńPrzefajny jest😊
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze tytul jest boski!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy Potworki zainteresowalaby ta ksiazka. Brzmi troche jak nikowe klimaty, ale trudno ocenic. :)