Magdalena
Majcher jest autorką, której rozwój obserwuję od samego początku.
W dużym stopniu dlatego, że się znamy, że rozpoczęłyśmy
przygodę z pisaniem w podobnym okresie, i że wzajemnie dopingujemy
się do tworzenia kolejnych historii. Ale również dlatego, iż ta
autorka pisze dokładnie takie powieści, jakie ja lubię czytać.
Powieści, które nie prześlizgują się po powierzchni fabuły, ale
brną w nią głębiej i odkrywają tajniki ludzkich postępków i
zachowań. Uważam to za sedno powieści obyczajowych, których
zadaniem jest nie tylko relaksować, ale również dać do myślenia
i zwracać uwagę na kluczowe kwestie.
Magdalena
Majcher postawiła sobie za cel tworzenie historii dotykających
ważnych problemów społecznych i tego się trzyma. „Matka mojej
córki” to powieść poruszająca temat nastoletniej ciąży i
dziecka oddanego do adopcji. Jest ona również obrazem
skomplikowanych stosunków rodzinnych, z którymi musi zmierzyć się
główna bohaterka, Nina. Dzięki zabiegom retrospekcji autorka
umożliwia nam wczucie się w położenie Niny i poznanie emocji,
jakie pojawiają się w trudnych dla niej momentach. Czy kobieta
poradzi sobie z wydarzeniami sprzed kilkunastu lat? Czy wybaczy
najbliższym? Czy skrywane przez lata tajemnice ujrzą światło
dzienne? Tego dowiecie się podczas lektury „Matki mojej córki”.
Lekkie pióro czyni tę książkę przystępną mimo niełatwej
tematyki. Polecam czytelnikom ceniącym dobrze napisane powieści
obyczajowe z nurtu literatury kobiecej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz