sobota, 20 sierpnia 2016

320. Helene Tursten PORCELANOWY KONIK


Porcelanowy konik nie był moim pierwszym spotkaniem z Irene Huss, sprytną inspektor kryminalną poznałam już bowiem na ekranie telewizyjnym. I byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie porównanie obrazu z literaturą...

Z balkonu luksusowego mieszkania wypada mężczyzna. To bogaty biznesmen z arystokratycznej rodziny – Richard von Knecht. Chociaż pozornie wszystko wskazuje na samobójstwo, policja rozpoczyna dochodzenie. Wkrótce pojawiają się kolejne ofiary, a zawikłana, trudna sprawa jest dla prowadzących śledztwo nie lada wyzwaniem. Irene Huss trafia na trop przebiegłego i niebezpiecznego mordercy.

Kolejna autorka szumnie określona mistrzynią szwedzkiego kryminału, jednak mam wrażenie, że trochę na wyrost. Owszem, Helene Tursten potrafi stworzyć intrygującą historię kryminalną i zaciekawić czytelnika, ale śmiem wątpić, czy to poziom mistrzowski. A może po prostu wciąż pozostaję pod wpływem pierwszego tomu Millennium Stiga Larssona i wszystko wydaje mi się płytkie? 

Zagadka przedstawiona na kartach Porcelanowego konika okazała się dla mnie ciekawa, powieść usatysfakcjonowała mnie również pod kątem zakończenie, które być może nie było jakoś specjalnie odkrywcze i oryginalne, niemniej pasowało do całości i wypadło naturalnie. Również bohaterowie są u Helene Tursten żywi i barwni (momentami aż za bardzo). Co zatem wypadło nie tak? Nużące okazało się dla mnie samo śledztwo, w którym brakowało dynamiki i które w znacznym stopniu opierało się na odprawach policjantów i wysuwaniu przez nich kolejnych wniosków. Do gustu przypadła mi obyczajowa otoczka powieści, która nie przytłacza kryminalnego wydźwięku, jest naturalna i niewymuszona, ale dość wyrazista.

Dużo do życzenia pozostawia niestety stylistyka powieści i tutaj mam nie małą zagwozdkę, zastanawiając się, czy jest to wina samej autorki, czy raczej zbyt dosłownego albo słabego tłumaczenia. Nie wiem, skąd wzięły się niektóre zdania ustawiona w dziwnym szyku i nienaturalnie brzmiące wypowiedzi, ale wiem, że podczas lektury zgrzytały mi między zębami, jak ziarenka piasku.

Porcelanowy konik nie jest złą powieścią, jestem pewna, że wielu czytelnikom się spodoba. Pomimo wspomnianych niedociągnięć, zamierzam mieć na oku tę serię i jeśli będzie sposobność, kontynuować ją. Rzadko ma u mnie miejsce sytuacja, gdy ekranizacja przypada do gustu bardziej niż książka. Być może kierowana częstym „książka jest lepsza” miałam co do powieści Helene Tursten zbyt wysokie oczekiwania. Oceńcie sami :)

3 komentarze:

  1. Nie znam w ogóle tej autorki. Raczej się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie skreślam. Spróbuję jeszcze poszukać powieści wydanych przez Videograf i porównam sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam ani książki, ani wersji filmowej chyba też (a przynajmniej nie mogę sobie jej przypomnieć). Może kiedyś nadrobię.

    OdpowiedzUsuń