A ósmego listopada...
Ta książka jest dla mnie wyjątkowa. Każda jest wyjątkowa, ale ta jest wyjątkowo wyjątkowa - dedykowałam ją mojej nieżyjącej mamie. Co nie zmienia faktu, że jest baaardzo optymistyczna. I ciut wzruszająca - mam nadzieję - też :)
Ciepła,
przepełniona humorem i wzruszeniami opowieść o tym, co jest
naprawdę ważne.
Gwiazdka za pasem, w powietrzu
pachnie makowcem, goździkami i zieloną choinką. Mieszkańcy małego
miasteczka myślą już o przygotowaniach świątecznych, ale na
drodze lepienia uszek i łańcuchów choinkowych staną im rodzinne
perypetie. Zabiegani zapomną, co naprawdę liczy się w świętach.
Na szczęście ktoś im o tym przypomni…Bo święta mogą być wyjątkowe, nawet gdy z nieba spadną cztery płatki śniegu na krzyż…
Czekam z niecierpliwością :) Na pewno będzie wzruszająco i śmiesznie i optymistycznie :)
OdpowiedzUsuńJuz z opisu mi sie podoba! Uwielbiam takie rodzinne, sentymentalne opowiastki! A okladka jest po prostu przepiekna, wzruszylam sie i zamarzylam o Swietach! :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się rewelacyjnie - idealnie na zimowy czas.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka! czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńOkładka jest cudna, treść zapewne też :) kupię sobie pod choinkę :)
OdpowiedzUsuńOkładka przepiękna, już się nie mogę doczekać premiery :-)
OdpowiedzUsuńAsieńko!
OdpowiedzUsuńPowodzenia:)
Pozdrawiam mile:)