Smakowita, do bólu szczera i fantastyczna, tak w trzech krótkich stwierdzeniach mogę opisać tę powieść. Amerykański sen w wykonaniu Susan Jane Gilman tnie ostro, jak lód!
Rok 1913. Rodzina Treynowskich przybywa do Nowego Jorku z ogarniętej porewolucyjnym szałem Rosji. Wśród nich jest mała Malka. Życie w Ameryce z początkiem dwudziestego wieku nie jest usłane różami. Treynowscy śpią na podłodze w salonie krawca, który ich zatrudnia, Malka i jej siostry również muszą pracować, bo jeśli nie przyniosą paru centów, nie dostaną w domu kolacji. Wkrótce po przybyciu do miasta Malka ulega groźnemu wypadkowi, który poważnie ją okalecza. Porzuconą dziewczynkę przygarnia do swego domu rodzina włoskich lodziarzy. Tam Malka uczy się zaradności i sprytu, a równocześnie poznaje pierwsze tajniki produkcji lodów.
Jako dorosła kobieta, wraz z mężem Albertem Dunkle, uruchamia małą firmę lodziarską i wyrusza w podróż po kraju. Czujnie obserwuje sytuację w kraju, uczy się przetrwania i dąży do sukcesu. Wykorzystuje każdą sytuację, by piąć się w górę i pozostawiać w tyle konkurencję. Po latach staje się twardą i nieugiętą bizneswoman stojącą na czele lodowego imperium.
Przeczytajcie powieść Susan Jane Gilman i poznajcie Królową lodów z Orchard Street, postać, która jest niekwestionowanym atutem tej historii. Malka Treynowsky, czy raczej Lilian Dunkle, osobiście odkryje przed wami niezwykłą historię swojego życia. Opowie wszystko szczerze i bez owijania w bawełnę, nie pomijając małych i większych występków, dylematów moralnych i potknięć. Nie odmówi sobie drobnych przechwałek wtrącając swoje charakterystyczne "dziękuję za uwagę", ale też i ma z czego być dumna. Praktycznie od zera stworzyła jedną z największych firm w Ameryce, odniosła sukces, zdobyła bogactwo, zmywając z siebie zapach zawszonej koi na statku, którym płynęła do Ameryki. Cóż z tego, że na miejscu okazało się, że wbrew oczekiwaniom nie ma tu kranów ze złota? Lilian zamontowała sobie te krany sama, z tym że nie popłynęły przez nie mleko i miód, ale lody.
Swoją historię Lilian opowie wam dwutorowo, to powracając do najwcześniejszych i niełatwych lat dzieciństwa, to skupiając się na teraźniejszych kłopotach, też wcale nie błahych. W momencie, gdy ją poznajemy, jest już po siedemdziesiątce i z dumnie podniesioną głową zasiada na szczycie lodowego imperium. Prędko przyjdzie nam przekonać się, że bynajmniej nie jest to kochana babunia, lecz kobieta ostra i przenikliwa. Królowa lodów nie ma łatwego charakterku, nie jest krystaliczna, dzięki temu bardziej przekonująca i ciekawsza. Zapałałam do niej uznaniem i sympatią, choć muszę przyznać, że w niektórych sytuacjach jest niezwykle irytująca! Prawdziwa bohaterka, z krwi i kości...
Susan Jane Gilman odmalowała przed czytelnikami realny do bólu i przejmujący obraz Nowego Jorku z początku ubiegłego wieku. Obraz, na którym wyrastają pierwsze imponujące drapacze chmur, a w ubogich dzielnicach imigranci przymierają z głodu, ciężkiej pracy i wyniszczających chorób. W takich twardych warunkach przyszło wyrastać małej Malce, pozbawionej rodzicielskiej miłości i opieki. To obraz daleki od różowych obrazków, z którymi tak często kojarzony jest amerykański sen, ten sen dla rodziny Treynowskich okazał się koszmarem, a obudzili się z niego tylko nieliczni.
Królowa lodów z Orchard Street to poruszająca, prawdziwa i piękna opowieść, momentami nie potrafiłam się od niej oderwać. Zaprawiona lekko szelmowskim humorem, doprawiona goryczą, napisana z rozmachem, ale lekko i przyjemnie. Polecam gorąco!
Za egzemplarz dziękuję:
Jako dorosła kobieta, wraz z mężem Albertem Dunkle, uruchamia małą firmę lodziarską i wyrusza w podróż po kraju. Czujnie obserwuje sytuację w kraju, uczy się przetrwania i dąży do sukcesu. Wykorzystuje każdą sytuację, by piąć się w górę i pozostawiać w tyle konkurencję. Po latach staje się twardą i nieugiętą bizneswoman stojącą na czele lodowego imperium.
Przeczytajcie powieść Susan Jane Gilman i poznajcie Królową lodów z Orchard Street, postać, która jest niekwestionowanym atutem tej historii. Malka Treynowsky, czy raczej Lilian Dunkle, osobiście odkryje przed wami niezwykłą historię swojego życia. Opowie wszystko szczerze i bez owijania w bawełnę, nie pomijając małych i większych występków, dylematów moralnych i potknięć. Nie odmówi sobie drobnych przechwałek wtrącając swoje charakterystyczne "dziękuję za uwagę", ale też i ma z czego być dumna. Praktycznie od zera stworzyła jedną z największych firm w Ameryce, odniosła sukces, zdobyła bogactwo, zmywając z siebie zapach zawszonej koi na statku, którym płynęła do Ameryki. Cóż z tego, że na miejscu okazało się, że wbrew oczekiwaniom nie ma tu kranów ze złota? Lilian zamontowała sobie te krany sama, z tym że nie popłynęły przez nie mleko i miód, ale lody.
Swoją historię Lilian opowie wam dwutorowo, to powracając do najwcześniejszych i niełatwych lat dzieciństwa, to skupiając się na teraźniejszych kłopotach, też wcale nie błahych. W momencie, gdy ją poznajemy, jest już po siedemdziesiątce i z dumnie podniesioną głową zasiada na szczycie lodowego imperium. Prędko przyjdzie nam przekonać się, że bynajmniej nie jest to kochana babunia, lecz kobieta ostra i przenikliwa. Królowa lodów nie ma łatwego charakterku, nie jest krystaliczna, dzięki temu bardziej przekonująca i ciekawsza. Zapałałam do niej uznaniem i sympatią, choć muszę przyznać, że w niektórych sytuacjach jest niezwykle irytująca! Prawdziwa bohaterka, z krwi i kości...
Susan Jane Gilman odmalowała przed czytelnikami realny do bólu i przejmujący obraz Nowego Jorku z początku ubiegłego wieku. Obraz, na którym wyrastają pierwsze imponujące drapacze chmur, a w ubogich dzielnicach imigranci przymierają z głodu, ciężkiej pracy i wyniszczających chorób. W takich twardych warunkach przyszło wyrastać małej Malce, pozbawionej rodzicielskiej miłości i opieki. To obraz daleki od różowych obrazków, z którymi tak często kojarzony jest amerykański sen, ten sen dla rodziny Treynowskich okazał się koszmarem, a obudzili się z niego tylko nieliczni.
Królowa lodów z Orchard Street to poruszająca, prawdziwa i piękna opowieść, momentami nie potrafiłam się od niej oderwać. Zaprawiona lekko szelmowskim humorem, doprawiona goryczą, napisana z rozmachem, ale lekko i przyjemnie. Polecam gorąco!
Za egzemplarz dziękuję:
Już parę razy owa książka przewijała mi się w czeluściach internetu, ale jakoś nikt nie potrafił mnie do niej zachęcić... Tobie się udało - dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale fabuła oraz Twoja recenzja zachęcają do lektury. Toteż będę miała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńJaka piękna okładka!!! Muszę mieć tę książkę, jej fabuła mnie bardzo zainteresowała.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zachęciłaś, poszukam książki:)
OdpowiedzUsuńJuż pierwszy akapit mnie niesamowicie wkręcił. Kiedyś sięgnę po tą książkę!
OdpowiedzUsuńOstatnio w Empiku dostałyśmy jakąś gazetkę promocyjną chyba z pierwszym rozdziałem tej książki. Zapowiada się bardzo obiecująco.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te czasy w powieściach! Książka zdecydowanie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuń