Jak
często zdarza się Wam wracać myślami do lat dzieciństwa? Kogo
wspominacie? Rodziców? Dziadków? Pierwszą miłość? Kumpli z
podwórka? Co najmocniej zapisało się w Waszej pamięci? Długie
wakacyjne wieczory? Smak podkradanych z drzewa jabłek? Zapach rzeki?
Pierwsze kolonie? Lody Bambino?
Bohater
powieści Huberta Fryca porządkuje stary dom po dziadkach. Drewniana
chałupa na wzgórzu jest już właściwie ruiną, zupełnie jakby po
śmierci swoich gospodarzy sama również chciała dokonać żywota.
Każdy kąt, każdy przedmiot przywodzi myśl o staruszkach i
wspólnie spędzonych chwilach, ale prawdziwą lawinę wspomnień
sprowadzają dopiero zaginione przed laty kasety magnetofonowe.
Dwadzieścia lat wcześniej chłopiec uwiecznił na nich niezwykłą
opowieść starego Franciszka. Opowieść o Domu, o wyjątkowych
miejscach i ludziach. Odtwarzając słowa dziadka, Michał powraca
myślami do pamiętnego lata, wakacji spędzonych w domu na wsi, gdy
poznał swoją przyszłą żonę. Wsłuchując się w opowieść,
odkrywa znaczenie rodzinnych więzi i własne, ukryte pragnienia.
Powieść
Huberta Fryca jest niezwykle klimatyczna i sentymentalna. Dla mnie w
sposób szczególny, nie sięgnęłam po nią bowiem przypadkowo.
Rozpoczynając lekturę, wiedziałam, że autor opisuje „moje”
okolice i choć miejsce akcji ukrywa pod fikcyjną nazwą, to już
same wzmianki o znanych mi miejscach, miejscowościach, punktach
orientacyjnych uczyniły tę czytelniczą podróż ciekawszą i
bardziej realną. Nie spodziewałam się jednak, że ta niepozorna
objętościowo książka ma w sobie tyle głębi i ukrytych
przekazów. Najważniejszym jest znaczenie rodzinnych więzi i
korzeni. Walka między starym a nowym. Między przywiązaniem do
ojcowizny a poszukiwaniem swojego miejsca w życiu i ucieczką.
Gorycz, upór, chęć postawienia na swoim, tęsknota, strach przed
przemijaniem – te i wiele innych emocji możemy wyczytać między
wierszami, poznając Michała i jego rodzinę.
Powieść
Huberta Fryca jest nie tylko nostalgiczną, przepełnioną tęsknotami
podróżą w przeszłość, ale także ciekawie nakreślonym obrazem
polskiej wsi sprzed 20-30 lat. Opisy codziennych obowiązków
domowych, wypełnianych przez dziadka – gospodarza i babcię –
gospodynię, prac w domu i obejściu, trudów i przyjemności
związanych z życiem na wsi, a także obraz społeczeństwa
wiejskiego – to wszystko jest niezwykle sugestywne i plastyczne.
Przeciwwagą dla tych zwykłych najzwyklejszych okruchów życia są
przepełnioną pewnym mistycyzmem opowieści dziadka Franciszka,
utkane ze skrawków wspomnień i miejscowych legend. I właśnie te
historie snute przez starszego mężczyznę nadają tej powieści
magicznej otoczki, sprawiają, że książka staje się nieoczywista
i niebanalna. Nie spodziewajcie się zawrotnej, pędzącej akcji. To
zupełnie nie taka lektura. Jest leniwa, spokojna i refleksyjna. Ulotna jak
przywoływane wspomnienia.
Czasem sięgam po takie książki, w których nie ma pędzącej akcji, ale wszystko dzieje się spokojnie. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńOkładka i tytuł są zachęcające. Może kiedyś, jak już uporam się z moją prywatną listą lektur obowiązkowych, od której ciągle mnie coś odrywa, sięgnę i po tę książkę. Skojarzyła mi się z jednym z odcinków powieści radiowej "Matysiakowie" emitowanej na jedynce - tam też ktoś trafił na stare nagrania i większa część odcinka składała się właśnie z nich.
OdpowiedzUsuń