czwartek, 1 lutego 2018

254. Hubert Fryc SZEPTAĆ

Jak często zdarza się Wam wracać myślami do lat dzieciństwa? Kogo wspominacie? Rodziców? Dziadków? Pierwszą miłość? Kumpli z podwórka? Co najmocniej zapisało się w Waszej pamięci? Długie wakacyjne wieczory? Smak podkradanych z drzewa jabłek? Zapach rzeki? Pierwsze kolonie? Lody Bambino?

Bohater powieści Huberta Fryca porządkuje stary dom po dziadkach. Drewniana chałupa na wzgórzu jest już właściwie ruiną, zupełnie jakby po śmierci swoich gospodarzy sama również chciała dokonać żywota. Każdy kąt, każdy przedmiot przywodzi myśl o staruszkach i wspólnie spędzonych chwilach, ale prawdziwą lawinę wspomnień sprowadzają dopiero zaginione przed laty kasety magnetofonowe. Dwadzieścia lat wcześniej chłopiec uwiecznił na nich niezwykłą opowieść starego Franciszka. Opowieść o Domu, o wyjątkowych miejscach i ludziach. Odtwarzając słowa dziadka, Michał powraca myślami do pamiętnego lata, wakacji spędzonych w domu na wsi, gdy poznał swoją przyszłą żonę. Wsłuchując się w opowieść, odkrywa znaczenie rodzinnych więzi i własne, ukryte pragnienia.

Powieść Huberta Fryca jest niezwykle klimatyczna i sentymentalna. Dla mnie w sposób szczególny, nie sięgnęłam po nią bowiem przypadkowo. Rozpoczynając lekturę, wiedziałam, że autor opisuje „moje” okolice i choć miejsce akcji ukrywa pod fikcyjną nazwą, to już same wzmianki o znanych mi miejscach, miejscowościach, punktach orientacyjnych uczyniły tę czytelniczą podróż ciekawszą i bardziej realną. Nie spodziewałam się jednak, że ta niepozorna objętościowo książka ma w sobie tyle głębi i ukrytych przekazów. Najważniejszym jest znaczenie rodzinnych więzi i korzeni. Walka między starym a nowym. Między przywiązaniem do ojcowizny a poszukiwaniem swojego miejsca w życiu i ucieczką. Gorycz, upór, chęć postawienia na swoim, tęsknota, strach przed przemijaniem – te i wiele innych emocji możemy wyczytać między wierszami, poznając Michała i jego rodzinę.

Powieść Huberta Fryca jest nie tylko nostalgiczną, przepełnioną tęsknotami podróżą w przeszłość, ale także ciekawie nakreślonym obrazem polskiej wsi sprzed 20-30 lat. Opisy codziennych obowiązków domowych, wypełnianych przez dziadka – gospodarza i babcię – gospodynię, prac w domu i obejściu, trudów i przyjemności związanych z życiem na wsi, a także obraz społeczeństwa wiejskiego – to wszystko jest niezwykle sugestywne i plastyczne. Przeciwwagą dla tych zwykłych najzwyklejszych okruchów życia są przepełnioną pewnym mistycyzmem opowieści dziadka Franciszka, utkane ze skrawków wspomnień i miejscowych legend. I właśnie te historie snute przez starszego mężczyznę nadają tej powieści magicznej otoczki, sprawiają, że książka staje się nieoczywista i niebanalna. Nie spodziewajcie się zawrotnej, pędzącej akcji. To zupełnie nie taka lektura. Jest leniwa, spokojna i refleksyjna. Ulotna jak przywoływane wspomnienia.

2 komentarze:

  1. Czasem sięgam po takie książki, w których nie ma pędzącej akcji, ale wszystko dzieje się spokojnie. Może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka i tytuł są zachęcające. Może kiedyś, jak już uporam się z moją prywatną listą lektur obowiązkowych, od której ciągle mnie coś odrywa, sięgnę i po tę książkę. Skojarzyła mi się z jednym z odcinków powieści radiowej "Matysiakowie" emitowanej na jedynce - tam też ktoś trafił na stare nagrania i większa część odcinka składała się właśnie z nich.

    OdpowiedzUsuń