środa, 17 lutego 2016

284. Sofia Caspari W KRAINIE WODOSPADÓW

Intrygująca, wciągająca i pięknie napisana - właśnie tak w trzech słowach mogłabym opisać trylogię Sofii Caspari. Takie książki uwielbiam!

Chociaż w tytule postu wpisałam, że moja opinia dotyczy powieści W krainie wodospadów, postaram się w nim ująć wrażenia związane z wszystkimi trzema częściami argentyńskiej sagi. Dwie pierwsze odsłony cyklu: W krainie kolibrów oraz W krainie srebrnej rzeki od dłuższego czasu znajdowały się w mojej prywatnej biblioteczce, jednak wciąż brakowało mi czasu, by się z nimi zaznajomić. Premiera trzeciej i ostatniej zarazem części zatytułowanej W krainie wodospadów stała się ku temu idealną okazją. Postanowiłam przeczytać za jednym podejściem wszystkie trzy tomy, co okazało się znakomitym pomysłem.

Już dawno nie czytałam tak wspaniale skonstruowanej sagi. Za jej sprawą na kilka dni przeniosłam się do niezwykłej dziewiętnastowiecznej Argentyny i obserwowałam, jak pojawiający się na kartach bohaterowie spełniają swe marzenia lub tracą złudzenia... Pierwszy tom serii rozpoczyna się podróżą, jaką na pokładzie statku odbywają pochodzący z Niemiec pasażerowie. To dla nich wielka chwila, pozostawili ziemię, domy, a czasami także rodzinę, by spróbować szczęścia i zdobyć dobrobyt w dalekim zakątku świata. W dziewiętnastym wieku Argentyna uchodziła za swoiste Eldorado. Panowało przekonanie, że każdy, kto przybędzie do tego wielkiego i pięknego kraju, może otrzymać ziemię pod uprawę i wieść dostatnie życie. Jak pokazuje historia tocząca się na kartach powieści Sofii Caspari - nie każdemu było to dane. Bohaterowie trylogii argentyńskiej stają przed niełatwym zadaniem, przed mozolną pracą, niebezpieczeństwem chorób i epidemii, a także walkami z rdzennymi mieszkańcami tych ziem. Ci ostatni traktowani są  jak pół-ludzie i z premedytacją eliminowani. 

W każdej z trzech odsłon tego cyklu spotykamy nowych bohaterów, jednakże równocześnie nie tracimy możliwości spotykania tych już poznanych. Rodziny, które poznaliśmy w pierwszym tomie sagi towarzyszą nam aż do końca tej historii, zatem nie sposób się z nimi nie asymilować na przestrzeni około 1500 stron opowieści. Sofia Caspari zadbała o interesujące wątki i w ciekawy sposób rozwija dzieje swych postaci. Ich życie obfituje w momenty trudne, niebezpieczne, smutne i dramatyczne, ale znajduje się tutaj również miejsce na uśmiech, szczęście, spełnianie marzeń i gorące uczucia. Wspomnieć muszę również o talencie autorki do kreowania interesujących i barwnych postaci, przedstawia je ona tak szczegółowo, iż czytelnik niemal może sobie wyobrazić, że znajdują się tuż obok. Podobnie jest zresztą z otoczeniem i miejscami, w których zlokalizowana jest akcja książki. Autorka lokuje wydarzenia w wielu pięknych zakątkach Argentyny i choć nie epatuje opisami, to jednak potrafi doskonale oddać klimat miejsc, warunków i nastrojów tam panujących. 

Język powieści jest naprawdę ładny i płynny, czyta się przyjemnie i lekko, choć książki z tej serii do "szczupłych" nie można zaliczyć. Autorka udanie zachowuje równowagę pomiędzy dynamiką akcji a miejscami, w których przytacza niezbędne opisy. Dzięki temu powieść nie jest nużąca, a pozwala też sporo dowiedzieć się na temat tamtejszej roślinności czy lokalnych tradycji.

Każda z trzech części sagi nawiązuje tytułem do symboli Argentyny: kolibrów, srebrnej rzeki, a także wodospadów uznawanych za naturalne skarby tych ziem. Sofia Caspari sporo czasu spędziła podróżując po Ameryce Południowej i Środkowej, a jej fascynację tym miejscem można wyczytać chociażby spomiędzy kart sagi argentyńskiej. Jeśli pociąga was tak egzotyczna sceneria osadzona w dziewiętnastowiecznych realiach Argentyny, jeśli lubicie opowieści obfitujące w wydarzenia i postaci, jak również historie, które ukazują losy rodzin na przestrzeni wielu lat  - saga Sofii Caspari będzie dla was idealna! U mnie ląduje na półce z ulubionymi pozycjami :)


8 komentarzy:

  1. Trochę przypomina sagę nowozelandzką Sarah Lark:) Chętnie się zapoznam, bo właśnie takie sagi lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To polecam jeszcze Patricię Shaw, te klimaty, tylko w wydaniu australijskim :)

      Usuń
  2. Od jakiegoś czasu mam ochotę na sagę. Chyba wreszcie się skuszę :)

    Zapraszam do siebie :)
    http://www.recenzjezpazurem.pl
    Diane Rose

    OdpowiedzUsuń
  3. Już trzecia recenzja tej książki jednego dnia, na którą trafiam :) Okładka piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie czytałam żadnej sagi, a taka w argentyńskich klimatach pewnie byłaby dla mnie jak znalazł. W każdym razie - brzmi intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, może też skuszę się w całości na całą trylogię, jak będzie dostępna w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam! Niekoniecznie książka w "moich klimatach" ale okładka jest hipnotyzująca !:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsza część w mojej biblioteczce od całkiem niedawna, mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie, bądź tak bardzo nie odległym przeczytać ją i jej dwie kolejne części. ;)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń