Obiecałam fragment nowej powieści i oto jest. Anioł na śniegu, kontynuacja Czterech płatków śniegu :) Zapraszam na kolejne spotkanie z mieszkańcami bloku przy Weissa 5.
Miłej lektury!
Zuzanna
W
piątek piętnastego grudnia po bloku przy ulicy Weissa rozszedł się
smakowity zapach pieczonego ciasta. Wraz z każdym uchyleniem drzwi
prowadzących na klatkę schodową przyjemny aromat wydobywał się
na podwórko. Majsterkujący przy starym polonezie Wacław Malinowski
kilkakrotnie pociągnął nosem i poczuł, jak jego żołądek
reaguje na przyjemną woń gwałtownym burczeniem. Niestety, piątki
– szczególnie te adwentowe i postne – rządziły się w
mieszkaniu Malinowskich określonymi kulinarnymi prawami. Tego
popołudnia pan Wacław pod czujnym okiem małżonki posłusznie
spałaszował talerz makaronu z serem i teraz przepełnionym tęsknotą
wzrokiem omiótł okna górującego nad nim budynku. Ciekawe, zza
którego dolatywał ten nęcący zapaszek? Kto z sąsiadów będzie
tego wieczoru delektował się smakiem i zapachem domowego wypieku?
Wacław Malinowski sięgnął do kieszeni i wrzucił do ust miętówkę,
a następnie z głośnym westchnieniem zanurkował pod uniesioną
maskę.
Tymczasem
w mieszkaniu pod numerem piątym pałaszowano właśnie ostatnie
kawałeczki pulchnego biszkoptu z dżemem porzeczkowym. Trzy
przyjaciółki spotkały się przy popołudniowej kawie, by omówić
świąteczne plany i przedyskutować nieobecność czwartej.
Gospodyni
spotkania, Zuzanna, pochyliła się nad zeszytem w niebieskiej
okładce i sięgnęła do leżącego na stole piórnika. Przez chwilę
energicznie mieszała jego zawartością, aż w końcu natrafiła na
żelowy długopis z fioletowym wkładem.
–
Żałobny! – mruknęła pod nosem, na powrót nurkując ręką
między artykuły szkolne. Dwie pozostałe kobiety spojrzały na nią
zdumione. Anna przewróciła oczami, Monika uśmiechnęła się
leciutko, podrzucając na kolanie drzemiącego synka. Tymczasem
Zuzanna natrafiła na czerwony długopis z brokatem i
usatysfakcjonowana spojrzała na przyjaciółki. Widząc ich
rozbawione spojrzenia, zamarła. – No co?
– Spotkałyśmy się, by stworzyć listę upominków dla lokatorów,
a nie wysublimowaną kompozycję kolorystyczną! – mruknęła Anna.
– Ale czerwony pasuje do listy prezentów! I ten brokat… No,
chyba że wolicie zieleń? Anna potrząsnęła głową. Monika
uniosła starannie wymodelowaną brew.
– Podwędziłaś córce piórnik? – zapytała z niedowierzaniem.
Zuza wzruszyła ramionami.
– Mam własny. Z czego się śmiejecie? Lubię, jak wszystko do
siebie pasuje! Poza tym ułatwia mi to sprawy organizacyjne.
Wystarczy rzut oka i już wiem, z czym mam do czynienia. Listy
zakupów piszę na niebiesko. Intencje mszalne na czarno. Zeszyt z
przepisami prowadzę wyłącznie piórem kulkowym, a dzienniczek
Agaty podpisuję…
–
Sraczkowatym! – Anna zarechotała. Monika walczyła ze sobą, ale
również nie zdołała opanować wesołości. Zuzanna przyglądała
się im bez słowa, z uniesionym czerwonym żelopisem w dłoni, aż w
końcu kąciki jej ust zadrżały i po chwili trzy kobiety zaśmiewały
się do łez. Anna pierwsza wyprostowała się na krześle, upiła
łyczek kawy z ceramicznego kubka ze Świętym Mikołajem i
odchrząknęła. – Dobra, pisz sobie na czerwono, fioletowo, a
nawet zielono, tylko w końcu miejmy to z głowy. Po ubiegłorocznej
akcji obiecałyśmy sobie, że nikt w naszym bloku nie spędzi świąt
samotnie i że zadbamy o serdeczną atmosferę między mieszkańcami.
Stąd pomysł, by każdemu sprawić mały upominek. Wszyscy za?
– Wszyscy obecni – zgodziła się w imieniu swoim i Moniki
Zuzanna, która nie mogła wybaczyć Marzenie, że nie
wygospodarowała godzinki na spotkanie z przyjaciółkami i
planowanie tak chlubnej i ważnej inicjatywy.
– Świetnie. – Anna skinęła z zadowoleniem głową. –
Wspólnie wybierzemy upominki dla sąsiadów, a jeśli chodzi o
prezenty dla nas – wyszczerzyła zęby – proponuję wspólny
wypad do spa, bez mężów, dzieci, zwierząt domowych… – Rzuciła
znaczące spojrzenie w kierunku wiklinowego koszyka, w którym
posapywała Nuda, maleńka suczka przygarnięta przez Fijusów.
– To nie przejdzie… – Dłoń Zuzy zawisła nad kartką.
– Nic z tego – sprzeciwiła się gwałtownie Monika. – Po
powrocie nie poznałabym własnego domu.
Pozostałe kobiety pokiwały
głowami. Doskonale znały sytuację rodzinną Moniki. Jej teściowa
uznawała siebie za wszechwiedzącą. Szczególnie w takich kwestiach
jak prowadzenie domu, gotowanie i opieka nad dzieckiem. Co prawda
mama Kwiatek mieszkała osobno w niewielkim domku pod miastem, ale
nie było dnia, by niby przypadkiem nie wpadła z wizytą do
ukochanego wnuczka i przy okazji nie udzieliła Monice bezcennych
rad.
– W takim razie będziemy wybierać prezenty naprzemiennie. My
trzy…
– Dwie – wtrąciła Zuzanna, unosząc znacząco brew.
– …dla Zuzanny. Wy trzy…
– Dwie– powtórzyła Zuzanna, postukując długopisem w twardą
okładkę zeszytu. Anna spiorunowała ją wzrokiem.
– Przepraszam, teraz ja mówię. To nieładnie przerywać, kiedy
usiłuję powiedzieć, że wy trzy…
– Dwie – uściśliła Zuza i zaraz dodała: – Przecież wcale
się nie odzywam i nie marudzę, że pewne osoby nas zlekceważyły,
nie przychodząc na to spotkanie.
– Więc się nie odzywaj i nie marudź. A potem my trzy wybierzemy
prezent dla Marzeny – zakończyła Anna. Monika poruszyła się z
lekkim grymasem. Piotruś z nia na dzień robił się coraz cięższy,
a niestety nie potrafił porzucić zwyczaju zapadania w drzemki na
kolanach mamy. Zaciskał pulchną piąstkę na kosmyku za jej uchem i
zasypiał w najlepsze. Oczywiście teściowa wiedziała, co o tym
powiedzieć! Poczucie bliskości? Kiedyś tego nie było, dzieci się
chowały i były zdrowe! Nie to co teraz, cuda-wianki, wydziwianki!
– A co z prezentem dla pani Michalskiej? – zapytała młoda
matka. – Macie już jakieś pomysły?
–
Tak! – wykrzyknęła Zuzanna, podrywając się znad zeszytu.
Piotruś sapnął przez sen, a po kuchni poniosło się stanowcze:
„pssst!”. Zuzanna z wrażenia pokryła się purpurą i szybko
zasłoniła usta.
– No? – Pozostałe kobiety spojrzały na nią wyczekująco.
–
Kupmy jej nową miotłę!
Anna
postukała palcem w czoło.
– Ty to się chyba z choinki urwałaś. Codziennie sarka na nas, że
musi sprzątać, bo nam się nie chce porządnie butów otrzepać, a
ty jej zamierzasz miotłę sprezentować? Może jeszcze inne
cholerstwo do tego? Na przykład zestaw środków czyszczących?
– No dobra, dobra.– Obrażona Zuzanna ponownie przyjęła
przygarbioną pozycję nad zeszytem. – Jeśli macie lepsze pomysły,
to proszę. Mnie się praktyczne prezenty podobają. Zimę stulecia
zapowiadają, więc miotła do odśnieżania będzie jak znalazł…
– Może w pakiecie dorzucimy łopatę i trzaśniemy cię nią w
głowę – zgodziła się Anna. – Nie, słuchajcie, musimy
wymyślić coś ekstra. Tak żeby to naprawdę była miła
niespodzianka. O, mam tu kartkę przygotowaną przez panią Celinkę
z biblioteki. Pan Malinowski bardzo lubi powieści Dana Browna. Może
kupimy mu tę nową książkę? Już trzy razy o nią pytał.
– Dobry pomysł. To gruba cegła. Przyda mu się do obrony przed
żoną. – Monika zachichotała. Zuza skinęła głową i starannym,
zaokrąglonym pismem zanotowała tytuł przy nazwisku sąsiada z
ostatniego piętra.
–
Dla pani Malinowskiej bambusowe wałki do włosów. Pasuje? Dla
Jakuba… hmmm, może zestaw szklanek do piwa?
–
W żadnym razie – sprzeciwiła się Monika. – Kupmy mu wiertełko.
–
Wiertełko?
– Tak, od lipca proszę o zawieszenie lustra w łazience i się nie
da. Bo wiertełka nie ma.
– W porządku, wiertełko dla Moniki, znaczy dla Jakuba… –
Zuzanna zanotowała kolejny pomysł na prezent.
– Dla Kajtka? Mam tu wykaz jego lektur bibliotecznych…
– Oooo! – Zuzanna aż otworzyła szeroko oczy. – Co czyta? Mam
nadzieję, że nic świńskiego? – zaniepokoiła się. Rok
wcześniej podczas pakowania świątecznych podarunków natrafiła na
stertę starych świerszczyków. Przekonana, że należą do jej
męża, zaczęła podejrzewać Kajetana o zainteresowanie innymi
kobietami, co zaowocowało serią dziwacznych przypadków i całkiem
przyjemną znajomością ze zwariowaną panią detektyw, Kaliną
Radecką-Piórecką.
– Nieee… – zawahała się Anna. – Zapisał się do oddziału
dla dzieci. Czyta Pottera i Tomka na tropie Yeti. Nawiasem mówiąc,
przetrzymuje książkę już od wielu miesięcy i dostał dwa
upomnienia. Powinien się zgłosić i zapłacić karę.
–
Jejku, czy on nigdy nie może normalnie? – zdenerwowała się
Zuzanna. – Jak nie porno z lat dziewięćdziesiątych, to nieletni
czarodziej, w dodatku sierota!
– O gustach się nie dyskutuje, poza tym to nie było jego porno –
upomniała ją przyjaciółka. – A ty lepiej oddaj tego Greya,
którego trzymasz od czerwca. Inni też chcą poczytać.
– W tym miasteczku nic się nie ukryje – mruknęła zarumieniona
Zuzanna. – Wszystko człowiekowi wypomną, nawet czytane książki…
–
Czy możemy wrócić do prezentów
gwiazdkowych? – Monika postanowiła zainterweniować i przywołać
przyjaciółki do porządku. – Dla dzieci, jak rozumiem, kupujemy
we własnym zakresie?
Trzy
kobiety pochyliły się nad zeszytem i półgłosem rzucały
propozycje prezentów dla mieszkańców bloku przy ulicy Weissa. Po
dłuższych pertraktacjach i przy licznych zgrzytach, fochach i
kompromisach wstępna lista była prawie gotowa, pozostało tylko
ustalić upominki dla nich samych i wymyślić coś ciekawego dla
pani Michalskiej. Ten podarunek musiał być wyjątkowy. Nie tylko
dlatego, że to właśnie staruszka zainicjowała wspólne
świętowanie wśród sąsiadów, ale przede wszystkim ponieważ sama
była osobą dość specyficzną. Przyjaciółki spojrzały po sobie
zgnębione. Poza pomysłem Zuzanny, który z oczywistych względów
nie był brany pod uwagę, nie padła żadna propozycja, co by tu
pani Michalskiej sprezentować. Zuzanna westchnęła teatralnie.
– Na szczęście mamy jeszcze tydzień. Coś się wymyśli! –
Nagle jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Zamknęła zeszyt,
założyła skuwkę na długopis i posłała przyjaciółkom
wyczekujące spojrzenie. – Czy teraz, kiedy kwestię prezentów
mamy obgadaną, możemy przedyskutować, co dzieje się z naszą
drogą Marzeną? Komu zrobić jeszcze kawy?