wtorek, 29 marca 2016

292. Milenkowe Czytanie Barbara Wicher FIGA NA WAKACJACH

Figa to ruda, zadziorna kotka. Jest ciekawa świata, ale równocześnie uwielbia przytulne mieszkanko swoich opiekunów. Figa nie lubi także zostawać sama, a rodzina, u której mieszka właśnie planuje wyjazd na wakacje. Co z tego wyniknie?

Figa nie lubi zostawać sama, ale pani Olgi, z którą rodzina zostawia ją pod swoją nieobecność, też nie darzy sympatią. I robi wszystko, by opiekunkę do siebie zniechęcić na całej linii: skacze jej na plecy, a nawet pozostawia różne przeróżne niespodzianki, niekoniecznie ładnie pachnące. Rodzina Figi planuje wakacje, gdy niespodziewanie pani Olga łamie nogę. Figa jest najszczęśliwsza pod słońcem, wszak skoro nie ma opiekunki to wakacje trzeba odwołać. Kotka nie podejrzewa jaką niespodziankę szykuje dla niej rodzinka!

Figa na wakacjach to krótka i wesoła historia pewnej zapobiegliwej kotki, która niechętnym okiem patrzy na nieobecność swoich opiekunów i wakacje, na które się wybierają? Przecież w mieszkaniu jest tak wspaniale i ciekawie, tyle kątów do zbadania, tyle półek do zdobycia, na co komu wakacje? A jednak Figa pojedzie na swoje pierwsze wakacje i nie przebiegną one ani zgodnie z przewidywaniami kotki, ani jej opiekunów. 

Figa na wakacjach to pozycja będąca częścią serii Duże Litery Wydawnictwa Skrzat. Chociaż wydawca rekomenduję te książeczkę dla dzieci w kategorii wiekowej 5 do 8 lat, swobodnie mogą po nią sięgnąć młodsze dzieci, szczególnie te, które uwielbiają zabawne historie o zwierzętach. Podobnie, jak inne książeczki z tej serii, Figa odznacza się dużą i wyraźną czcionką oraz czytelnym układem stron. Opowieść została podzielona na niedługie rozdziały, co ułatwi czytanie w przypadku tych dzieci, które nie są w stanie skupić się na dłuższą chwilkę. Nie zabrakło tutaj również barwnych i radosnych ilustracji, które świetnie obrazują perypetie i charakterek Figi. Na niektórych stronach obrazki są mniejsze, a na innych zajmują całe dwie stronice :)

Książeczki z tej serii są niezwykle poręczne, są niewielkich rozmiarów i swobodnie mieszczą się do torebki lub do plecaka przedszkolaka. W naszym wypadku to prawdziwe koło ratunkowe, gdy jedziemy gdzieś pociągiem, albo potrzebujemy lektury podczas oczekiwania w poczekalni  czy na stacji kolejowej. Sama historia zawarta w książeczce o Fidze jest bardzo ciepła, a zarazem zabawna. To także doskonała sposobność, aby wytłumaczyć dziecku, co dzieje się ze zwierzakami, gdy jedziemy na wakacje, że mogą bardzo tęsknić, że potrzebują opieki lub trzeba zapewnić im odpowiednie warunki i zabrać ze sobą, ponieważ jesteśmy za nie odpowiedzialni :) A na końcu znajdziecie coś na kształt quizu z pytaniami na temat kotów! Polecamy!!





ISBN: 978-83-7915-320-6
Format: 143x190 mm
Objętość: 64 str.
Oprawa: miękka klejona
Pierwsze wydanie: 2015



poniedziałek, 28 marca 2016

291. Kristin Harmel SŁODYCZ ZAPOMNIENIA

Słodko gorzka opowieść, w której kryje się smutek teraźniejszości i dramat dawnych lat, przynosi łzy wzruszenia, ale i powiew nadziei i optymizmu. Piękna...

Hope czuje, że znajduje się na życiowym zakręcie. Ma trzydzieści sześć lat, rozwiodła się i wychowuje dwunastoletnią córkę, relacje z którą przypominają tykającą bombę. Do tego prowadzona przez nią rodzinna cukiernia na Cape Code podupada, a bank coraz wyraźniej sygnalizuje chęć odebrania zwrotu pożyczki, którą zaciągnęła. Czy może być gorzej? Okazuje się, że tak. Ukochana babcia Hope, Rose, choruje na alzheimera i coraz częściej nie poznaje swoich bliskich. Pewnego wieczoru Rose prosi wnuczkę, by wyjechała do Paryża i sprawdziła, co stało się z rodziną, którą pozostawiła tam w czasie wojny. Hope spełnia żądanie babki, a w czasie swej podróży poznaje dramatyczne losy Rose, która uciekła z Francji przed koszmarem wojny i Holokaustu...

Bardzo lubię historie z takim drugim dnem, kryją się za nimi niezwykłe, często dramatyczne opowieści z przeszłości. Właśnie taką powieścią jest Słodycz zapomnienia Kristin Harmel. To powieść o poszukiwaniu swoich korzeni, o poznawaniu siebie i najbliższych. O pogrzebanych tajemnicach i dramatycznych wspomnieniach, które pewnego dnia upominają się o swoje i wydobywają na powierzchnię. Z podobnym wyzwaniem musi zmierzyć się bohaterka powieści. Aby spełnić życzenie ukochanej babki wyrusza w podróż do Paryża i próbuje odnaleźć ślady istnienia ludzi, o których nigdy dotąd nie słyszała. Co stało się z członkami rodziny Rose? I dlaczego przez siedemdziesiąt lat babcia nie napomknęła o nich najmniejszym słówkiem?

Opowieść Kristin Harmel to słodko gorzka historia o miłości, wojnie, śmierci i sile przetrwania. A także o wierze, która nie umiera, która żyje przez ponad pół wieku w kochającym człowieku. Gorzka, bo zaprawiona piekłem wojny i Holokaustu, żalem związanym z bezsensowną i tragiczną śmiercią ludzi: mężczyzn, kobiet i dzieci, całych rodzin gnanych na rzeź, jak zwierzęta. Tę gorycz autorka przełamuje klimatem pachnącej cukierni, gdzie powstają najcudowniejsze wypieki: wypieki pochodzące z różnych kultur i od ludzi reprezentujących różne religie. Każdy rozdział dotyczący Rose i jej wspomnień zapoczątkowuje smakowity przepis na słodkości. Jakby sama autorka chciała złagodzić gorzkie, dramatyczne wydarzenia przytoczone na kartach swej powieści...

W powieści Kristin Harmel spotykamy się również z problemami, z jakimi borykają się współcześni bohaterowie. Hope nie potrafi porozumieć się z córką, która wyraźnie obwinia ją o rozpad rodziny, do tego ma kłopoty finansowe i czuje, że już nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną. Jest młoda, ale ma wrażenie, że jej życie przystanęło w miejscu i jest pozbawione szans na szczęście. W zetknięciu z dramatem, który stał się udziałem jej babki, musi jednak przyznać, że tak naprawdę jej problemy są błahe i łatwo można im zaradzić. Być może i my, czytelnicy, dojdziemy do podobnych wniosków, gdy uświadomimy sobie z jakimi okropieństwami stykali się nasi przodkowie?

Słodycz zapomnienia jest piękną opowieścią, która mimo smutnej głębi tchnie optymizmem i nadzieją. Daje nam wiarę w to, że jeśli w coś naprawdę wierzymy, to się spełni. Jeśli macie ochotę na przejmującą współczesną opowieść, która nawiązuje do historii II Wojny Światowej i dramatu Holokaustu, ale nie epatuje okrucieństwem, lecz osnuwa wszystko mgiełką wspomnień, polecam Wam Słodycz zapomnienia. To historia, która utoczy nie jedną łezkę wzruszenia, ale równocześnie pokrzepi i napełni serce wiarą w drugiego człowieka. 


niedziela, 20 marca 2016

290. Amy Stewart DZIEWCZYNA Z REWOLWEREM

Lata dwudzieste ubiegłego wieku. Na położonej za miastem farmie żyją, izolując się od świata,  trzy siostry: Constance, Norma i Florette. Podczas jednego z wyjazdów do miasta w powóz sióstr Kopp uderza samochód prowadzony przez miejscowego przedsiębiorcę. To człowiek do cna zepsuty, nie posiadający żadnych skrupułów. Constance, najstarsza spośród sióstr, zdecydowana jest walczyć o należne im odszkodowanie i tym samym sprowadza na rodzinę poważne kłopoty. Od tej chwili ich farma i one same stają się celem ataków mężczyzny i jego zdegenerowanych koleżków. Constance nie ma wyjścia, aby ochronić rodzinę przed wielkim niebezpieczeństwem, musi sięgnąć po broń i doprowadzić do skazania prześladowcy. Przy okazji zapisuje się na kartach historii jako jedna z pierwszych kobiet piastujących stanowisko szeryfa w Stanach Zjednoczonych. 



Na kartach swojej powieści Amy Stewart zabiera czytelników w osobliwą podróż do Nowego Jorku lat dwudziestych ubiegłego stulecia i ożywia postać Constance Kopp. To jedna z pierwszych kobiet, które w Stanach Zjednoczonych objęły stanowisko szeryfa i stanęły na straży prawa. Tytułowa dziewczyna z rewolwerem okazała się postacią nietuzinkową, obdarzoną wielką odwagą - nie zawahała się chwycić za broń i stanąć w obronie swoich bliskich. Amy Stewart przypomina jej historię i ubiera ją w zgrabną beletrystyczną postać. Jej powieść jest niezwykle klimatyczna i znakomicie oddaje ducha tamtych czasów. Nietrudno wyobrazić sobie siostry Kopp w powozie zaprzęgniętym w wierną Dolley lub pracujące na farmie położonej gdzieś za miastem. 

Dziewczyna z rewolwerem jest w moim odczuciu powieścią dość specyficzną. Charakteryzuje się niespiesznym tempem, jest pozbawiona wyrazistych zwrotów akcji. Podczas lektury książki Amy Stewart nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że oglądam stary, czarno biały film, niczym western o Dzikim Zachodzie, jakie kiedyś emitowano w sobotnie i niedzielne popołudnia. Co prawda w powieści Amy Stewart Indian i kowbojów nie uświadczymy, a jednak historia ta trąca takim klimatem, klimatem bezprawia, gdzie panuje wyraźny podział na tych złych i dobrych. Z tym, że  rolę napastnika przejmuje zepsuty przedsiębiorca pod krawatem, a obok dzielnego szeryfa staje nie mniej dzielna młoda kobieta. Kobieta, której postawa jak na ówczesne normy postępowania była całkiem nietypowa i trzeba pamiętać, że dzięki temu historia ta znalazła taki, a nie inny finał. 

Powieść ta jest jedną z tych, które warto przeczytać nie tyle ze względu na samą historię, ale na to jak została ona opisana. Amy Stewart posługuje się pięknym językiem, świetnie obrazuje tło i wydarzenia, dzięki czemu przytacza realia ówczesnych czasów i wizerunki swych bohaterów. Nieco żałuję, że ta powieść nie wzbudziła we mnie gorętszych emocji. Być może to sprawka tego niespiesznego tempa, być może nie nawiązałam silnych relacji z bohaterami książki i ich losy nie wzbudziły we mnie większego poruszenia. Nie została we mnie po zakończeniu lektury, nie było wielkiego BUM!, była za to czysta przyjemność z lektury. Taka spokojna, stonowana, wyważona. Zupełnie jak i ta książka w moim odczuciu.

Polecam także artykuł: KLIK








sobota, 12 marca 2016

289. Jacek Jędrzejak Z GITARĄ PRZEZ ANTYLE


Karaiby - piękny region świata, o którym zwykliśmy mówić "raj za ziemi". Czy rzeczywiście jest tak piękny, jak podają kolorowe foldery? Czy przybywających turystów witają uśmiechnięci i sympatyczni tubylcy? Dowiecie się tego z interesującej książki "Z gitarą przez Antyle", która bardziej niż przewodnikiem jest dziennikiem pewnej podróży...

Jacka Jędrzejaka z grupy Big Cyc z pewnością nikomu nie trzeba przedstawiać. Utwory tego zespołu nuci cała Polska! Popularnego "Dżej Dżeja" do tej pory utożsamiałam z estradą i gitarą basową, nie przyszło mi przez myśl, że jest również zapalonym podróżnikiem. I to bynajmniej nie podróżnikiem, który udaje się do biura podróży i wykupuje wycieczkę z folderu z palmami. Nie, Jacek Jędrzejak wraz z grupą sprawdzonych przyjaciół naprawdę podróżuje i poznaje świat. Tym razem zawędrował na Karaiby, co więcej stworzył coś na kształt dziennika wyprawy, dzięki któremu czytelnicy mogą poznać ten rajski zakątek nie od strony bajkowych reklam i fotografii z kolorowych magazynów, ale z punktu widzenia turysty, który po raz pierwszy przybywa na Martynikę oraz inne wyspy Małych Antyli. 

Książka stanowi zapis wyprawy, jaką podjęła grupa Jacka, ma postać swoistego dziennika, choć nie regulują jej żadne daty. Najprościej, jak tylko można, autor relacjonuje kolejne wydarzenia, poczynając od lotu na Karaiby, formalności związanych z wypożyczeniem samochodu, zakwaterowaniem oraz kolejnymi wycieczkami mającymi ukazać niezwykłą naturę kolejnych wysp. Trudno tę pozycję traktować w charakterze przewodnika, choć naturalnie dowiecie się z niej o wielu interesujących budynkach, obiektach i atrakcjach znajdujących się na poszczególnych wyspach. Przede wszystkim jednak uczestnicy wyjazdu dzielą się z nami swoimi przeżyciami i wrażeniami, jak również odczuciami względem odwiedzanych miejsc oraz napotkanych ludzi. Jak wypadną Karaiby z ich opowieści w zetknięciu z rajem z turystycznych folderów? Co okaże się mitem, a co rzeczywistością? Dowiecie się tego z książki Z gitarą przez Antyle. 

Całość ma bardzo przystępną formę, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie, a poszczególne informacje łatwo przyswoić. Uzupełnienie książki stanowi wkładka mieszcząca się pośrodku i zawierająca trochę pięknych fotografii. Ta część książki została wydrukowana na lepszym papierze, zatem i zdjęcia są wyraźne i przyjemnie popatrzeć na miejsca i ludzi, o których wcześniej się czytało. Jeśli interesuje Was region Karaibów, jeśli marzycie o takich egzotycznych podróżach lub nawet je planujecie, koniecznie przeczytajcie tę pozycję. Gwarantuję, że zyskacie wiele przydatnych informacji. 

hi ocean.pl

niedziela, 6 marca 2016

288. Dolores Redondo OFIARA DLA BURZY

Czasami trafiam na takie książki, które wnikają we mnie gdzieś głębiej i wygodnie moszczą sobie miejsce. Po ich lekturze trudno wciągnąć mi się w kolejne, bo wszystkie wydają się blade i nijakie. I właśnie to przydarzyło mi się po przeczytaniu Ofiary dla burzy. 

Do powieści Dolores Redondo podeszłam, jak do każdej innej: byłam świadoma, że to trzecia część trylogii, ale wcale mi to nie przeszkadzało, wszak nie raz już zdarzało mi się czytać "na wyrywki" lub zaczynać gdzieś od środka. Gdybym wiedziała, że ta książka wywrze na mnie tak silne wrażenie lub mówiąc prościej i bardziej romantyczniej: podbije moje serce - odłożyłabym ją na regał i w trymiga rzuciłabym się do księgarni internetowej, by zamówić dwie wcześniejsze części. Nim się jednak spostrzegłam, jak się sprawy mają i że trafiłam na powieść dla siebie idealną - zatopiłam się w lekturze bez końca i nie byłam w stanie książki odłożyć. 

Dolores Redondo po raz trzeci zabiera swoich czytelników do doliny Baztan. Od zakończenia poprzedniego śledztwa Amai Salazar minął zaledwie miesiąc. Rodzina i koledzy z policji próbują zapomnieć o tym, co się wydarzyło, ale kobieta nie może odzyskać spokoju. Nie wierzy w śmierć matki. Od problemów ucieka w nowe śledztwo. A to okazuje się wyjątkowo dramatyczne. Dochodzi do  śmierci malutkiej dziewczynki i choć oficjalnie została ona uznana za śmierć łóżeczkową, to babka dziewczynki twierdzi, że małą zabił Inguma, demon, który dręczy śpiących koszmarami, paraliżuje i dusi. Amaya odkrywa, że na przestrzeni lat w dolinie doszło do wielu podobnych wydarzeń. Kto je zabija i dlaczego? Czy ich śmierć ma związek z mitologiczną istotą? 

Do tej pory nie miałam okazji przeczytać takiej powieści, jak Ofiara dla burzy i zaskoczyło mnie, jak szybko wpasowałam się w jej niezwykły klimat. Bo Ofiara dla burzy nie jest typowym thrillerem, w którym dochodzi do morderstw i trzeba wytropić sprawcę, schwytać go, unieszkodliwić i poznać jego pobudki. W swojej twórczości Dolores Redondo sprawnie manewruje pomiędzy światem zbrodni a fantastyczną krainą jakby żywcem wyjętą z baskijskich wierzeń. Na kartach jej powieści one ożywają i nie wydają się już być czymś zupełnie nierzeczywistym. Magnetyczna, oryginalna otoczka dla powieści Redondo jest jednym z jej największym atutów, ale uwierzcie: wcale nie jedynym!

Dla porządku wspomnę, że Ofiara dla Burzy stanowi trzecią część cyklu o dolinie Baztan i Amai Salazar. Dwie poprzednie: Niewidzialny strażnik i Świadectwo kości zebrały bardzo entuzjastyczne recenzje, czemu absolutnie się nie dziwię. Każda z części stanowi odrębną historię opierającą się na kryminalnym śledztwie, jednak wszystkie łączy ta sama mistyczna atmosfera i wydarzenia ważne dla głównej bohaterki. Dlatego zdecydowanie polecam przeczytać tę trylogię od samego początku, jak już wspomniałam, ja zaczęłam od trzeciej części i choć teraz przeczytam dwie wcześniejsze z wielkim entuzjazmem, to jednak gdzieś tam będzie kołatała we mnie świadomość, że już wiem, jak ta historia się zakończy. Niemniej nie odmówię sobie powrotu do Baztan, choć poruszać będę się ... do tyłu :) Mam też wielką nadzieję, że pomimo iż seria ta była zapowiedziana jako trylogia, Dolores Redondo nie porzuci swoich bohaterów. Otwarte i intrygujące zakończenie pozwala mieć na to nadzieję...

Elizondo i rzeka pojawiająca się w powieści :) źródło: wikipedia


Ofiara dla burzy jest powieścią rozległą, niespieszną, a mimo to akcja nie zamiera tutaj ani na moment. Bezustannie dochodzi do dramatycznych i nieprzewidywalnych zdarzeń, które jak lawina pociągają za sobą kolejne, odsłaniają tajemnice lub wprost przeciwnie: gmatwają śledztwo jeszcze bardziej. Dużym atutem tej powieści jest znakomity język autorki, posługuje się ona lekkim ale równocześnie obrazowym piórem, dzięki czemu wręcz można wejść do tej historii, poczuć magiczną atmosferę okolicznych lasów i ujrzeć mgłę unoszącą się znad rzeki... Jakieś minusy? Hm... nieco zbyt przewidywalne zakończenie i zdecydowanie zbyt wiele uwagi poświęconej relacji z pewnym panem. Poza tymi drobnymi mankamentami Dolores Redondo kupiła mnie zupełnie, toteż polecam, polecam, polecam! :)






sobota, 5 marca 2016

287. Vanessa Greene SEKRETNA HERBACIARNIA

Jakie tajemnice kryje Sekretna Herbaciarnia? I dlaczego powinna pozostać sekretna? Dowiecie się tego z powieści Vanessy Greene!

Vanessa Greene nie potrafi wyobrazić sobie weekendu bez czekoladowych muffinek i filiżanki dobrej herbaty. Nic więc dziwnego, że jedną z najważniejszych bohaterek jej powieści jest herbaciarnia. Nie pierwszy raz zresztą brytyjska autorka nawiązuje w swej twórczości do motywu serwowania smakowitych napojów, wszak jej debiutancka powieść nosi tytuł "Klub porcelanowej filiżanki". Tej powieści nie miałam przyjemności przeczytać, ale po lekturze Sekretnej Herbaciarni nabrałam ochoty na filiżankę aromatycznego naparu...

W Herbaciarni Nadmorskiej krzyżują się losy trzech kobiet. Charlie jest dziennikarką, która właśnie otrzymała swoją wielką szansę. Ma przygotować cały numer prestiżowego kulinarnego magazynu, jeśli jej się powiedzie, zdobędzie wymarzony awans i zostanie redaktor naczelną. Decyduje się przygotować specjalny numer pisma związany z angielskimi herbaciarniami. Nadmorska wydaje się być idealnym miejscem, ale napotkana w herbaciarni Kat prosi ją, by zachowała to wyjątkowe miejsce w sekrecie. W zamian za  to oferuje swoją pomoc w zbieraniu materiałów dotyczących innych herbaciarni. Wraz z Seraphine, młodą francuską au pair, ruszają na poszukiwanie niezwykłych lokali, w których parzy się herbatę. 

Powieść Lindy Greene jest niezwykle klimatyczna i nastrojowa, zupełnie jak tytułowa herbaciarnia. Na jej kartach spotykamy trzy różne bohaterki, każda z nich wiedzie za sobą odrębną historię. Zagłębiając się w poszczególne wątki, nie tylko poznajemy trzy tak bardzo różniące się od siebie kobiety, ale także ich problemy, skrawki przeszłości, którymi pragną się z nami podzielić, a także przyszłość, której się obawiają. Poza tym możemy skąpać się w oryginalnym, spokojnym klimacie nadmorskiego miasteczka. Wraz z bohaterkami odkrywamy nie tylko sekrety tradycyjnie parzonej herbatki czy angielskiego podwieczorku, ale także tajemnice rodzinne, które pokrył już kurz przeszłości. Teraz nadeszła pora, by ten kurz zdmuchnąć...

Nie musicie się martwić, że fabuła tej powieści koncentruje się tylko wokół zwiedzania kolejnych herbaciarni i poznawaniu serwowanych w nich przysmaków - to tylko ładnie wykreowane tło powieści. Za to jej kwintesencję stanowią ludzkie relacje, budzące się uczucia, ukryte lęki i zadawnione sprawy. Trzy bohaterki Lindy Greene z pewnością nie mogą uskarżać się na nudę i senną atmosferę. Ładnie napisana, klimatyczna i bardzo optymistyczna historia ogrzeje niejedną kobiecą duszę, działając jak filiżanka najlepszej herbaty. A podane pod koniec książki przepisy pozwolą zaplanować smakowity podwieczorek. Z herbatą i książką, oczywiście. Ta nadaje się do tego znakomicie. 


wtorek, 1 marca 2016

286. Faye Kellerman PĘTLA



W domu na przedmieściach Los Angeles znalezione zostają zwłoki kobiety. Denatka została powieszona na krokwi przy pomocy elektrycznego kabla. Detektyw Peter Decker dowiaduje się, że zamordowana była cenioną pielęgniarką, na pierwszy rzut oka nikt nie miał powodu jej mordować. Śledztwo jest mozolne i trudne, policja bezskutecznie poszukuje świadków i śladów popełnienia zbrodni. Detektyw prześwietla przeszłość ofiary i zauważa, że miała więcej wrogów niż przyjaciół. To jedno z najtrudniejszych śledztw w karierze Deckera. Sytuacji nie ułatwia to, że Decker podjął się opieki nad dzieckiem swojej znajomej, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Detektyw nie narzeka na brak obowiązków i nudę...

Jeśli poszukujecie thrillera, w którym akcja wręcz pędzi do przodu i nie marnuje się czasu na żadne opisy, Pętla sprosta waszym oczekiwaniom. To jedna z tych książek, gdzie akcja nie zamiera ani na moment, bezustannie coś się dzieje, wychodzą na światło dzienne nowe fakty i ślady, które pozwalają policjantom dążyć do rozwikłania zagadki śmierci młodej dziewczyny. Sama zagadka nie jest wyjątkowo odkrywcza, jednak Faye Kellerman nie zamierza zbyt szybko wykładać kart na stół. Mota i zapętla akcję, wydobywa na światło dzienne kolejne tajemnice dotyczące swoich bohaterów, tak, by mogło się wydawać, że wszyscy są podejrzani, że wszyscy mogli to zrobić...

Ciekawym posunięciem autorki jest wprowadzenie dodatkowego wątku związanego ze znajomą detektywa i jej rodziną. Kobieta znika bez śladu, na miejscu pozostaje tylko jej syn, którym trzeba się zaopiekować, a Decker musi rozwiązać zagadkę jej zaginięcia. Nie wie, czy kobieta żyje, czy została uprowadzona czy może sama uciekła. Czytelnik z kolei już na wstępie stawia sobie pytania: czy te sprawy są ze sobą powiązane? Czy zaginiona jest kolejną ofiarą psychopaty z pętlą?

Sprawnie poprowadzona akcja Pętli oraz przyjemny styl pisania, jaki cechuje autorkę, sprawiają, że tę książkę czyta się lekko i momentami trudno się oderwać. W dużej mierze odpowiedzialne są za to tajemnice i sekrety, dzięki którym książka i bohaterowie nie są oczywiści i prości, wszystko jest bardzo zagmatwane i skomplikowane. Nie oczekujcie po tej książce klimatycznej zagadki kryminalnej, to akcja w czystej postaci. Podczas lektury towarzyszyło mi uczucie, że z czymś mi się ta książka kojarzy, dopiero po jej odłożeniu sprawdziłam nazwisko autorki i odkryłam, że to żona Jonathana Kellermana, którego thrillery niegdyś nałogowo połykałam. Od tej pory będę wypatrywać na półkach Kellermanów obojga płci :)