Nie
ma lepszego okresu dla czytania książek osadzonych w świątecznym
klimacie niż ostatnie dni przed Gwiazdką. Nic to, że za oknem
szaro, buro i ponuro albo dziesięć na plusie. Z taką książką
naprawdę można nastroić się na Boże Narodzenie. A jeśli
dodatkowo będzie ona okraszona humorem, tym lepiej, święta z
klimatem i uśmiechem zagwarantowane.
Tuż
przed tegorocznymi świętami wraz z Nataszą Sochą zawędrowałam
do Miasteczka i zapukałam do Biura przesyłek niedoręczonych.
Wyjątkowego miejsca, gdzie na regałach zalegają paczki i listy,
których przeznaczeniem jest nigdy nie dotrzeć do adresatów. Razem
ze mną do biura trafiła Zuzanna, młoda kobieta, która właśnie
otrzymała tutaj pracę. Poruszona historią dwojga ludzi, którzy od
niemal czterdziestu lat nie mogą się spotkać, decyduje się wziąć
sprawy w swoje ręce. Ma czas tylko do Wigilii!
Biuro
przesyłek niedoręczonych to jedna z tych magicznych opowieści,
które idealnie wplatają się w otoczkę świąt. I to bynajmniej
nie tych słodkich, lukrowanych, jak pierniczki, bardziej rześkich,
ożywczych, jak pachnąca lasem gałązka. Już sama historia, na
której swą powieść oparła Natasza Socha jest soczysta i
niebanalna. Bo czy może być coś bardziej tajemniczego niż
przesyłki, które nie dotarły do adresatów? Jakie sekrety kryją?
Jaką niezwykłą zawartość, jakie historie? Bohaterka powieści
natrafia na ślad niezwykłej historii miłosnej, która nie może
znaleźć szczęśliwego finału od niemal czterdziestu lat. Czy uda
się jej skierować sprawy na właściwe tory?
Przepełniona
ciepłem, życzliwością i świąteczną magią historia Nataszy
Sochy skrzy się humorem. Zaskakuje zakończeniem, wzrusza do łez,
nastraja do świąt, urzeka ładnym i ciekawym piórem. Czego chcieć
więcej? hm... Dobre pytanie. Może jeszcze tak z pięćdziesięciu
stron? Więcej życzeń nie pamiętam ;)