PRL, czasy utożsamiane z pustymi półkami sklepów i kolejkami. A przecież nawet w tak niełatwych czasach coś jeść trzeba było... A co? Dowiecie się tego z książki Moniki Małkowskiej.
Monika Małkowska jest doktorem sztuki, wykładowczynią na ASP, krytykiem i publicystką, a przy tym bystrym obserwatorem zmieniających się czasów. Jej książka zatytułowana "Życie na przekąskę. Pustki w sklepach, pełnia w kulturze czyli opowieści nie tylko z PRL" stanowi połączenie niezwykłej książki kucharskiej z zapisem anegdot i wydarzeń o różnym zabarwieniu.
Symbolem PRL-u stały się puste półki, kartki na najważniejsze produkty oraz długie kolejki. Podstawowe produkty spożywcze były trudno dostępne, co znacząco wpływało na kreatywność ówczesnych pań domu. Wszak niełatwo jest przygotować obiad z czegoś, czego najczęściej nie ma :) Niemniej gospodynie radziły sobie nad wyraz dobrze, czego namacalnym dowodem okazuje się ta książka. Gwarantuję, że podczas lektury nie raz pocieknie wam przysłowiowa (i nie tylko) ślinka.
Swoją książkę Monika Małkowska określa mianem dziennika kulturalno-kulinarnego i wydaje mi się to w pełni trafionym tytułem. Na kartach niniejszego tytułu przeplatają się ze sobą znaczące wydarzenia i dyskusje o sztuce, a wszystko to odbywa się w aromacie świeżo przygotowanych potraw. Poszczególne rozdziały zostały opatrzone współczesnym komentarzem autorki, nierzadko dotyczącym osobistych przemyśleń i obserwacji, lub wspominanych osób. Współczesnym - gdyż wspomnieć należy, że Życie na przekąskę po raz pierwszy zostało przygotowane do druku z początkiem lat dziewięćdziesiątych i tylko upadek wydawnictwa unicestwił plan wydania tej książki. Osobiście jestem zdania, że dzieło Moniki Małkowskiej trafiło na swój wymarzony moment. Obecną chwilę i epokę PRL-u dzielą na tyle odległe czasy, że w ludziach budzi ona już nie ewidentną odrazę, ale sentyment. A niniejsza książka dla miłośników minionego ustroju okaże się nie lada gratką.
Na kartach "Życia na przekąskę" czytelnik znajduje zapis codziennego życia autorki, licznych spotkań z ludźmi tworzącymi kulturę tamtych czasów, jak również moc interesujących przepisów kulinarnych. Te ostatnie są niezwykle różnorodne: od typowych przekąsek wyczarowanych z 2-3 składników po fantazyjne mięsiwa, których metody przygotowania wzbudziły we mnie (absolwentce szkoły gastronomicznej) autentyczny podziw. Co ważne: przepisy są niezwykle czytelnie i prosto nakreślone i bazują na składnikach powszechnie dostępnych w każdej kuchni, a jeśli nie kuchni to z pewnością w najbliższym sklepie. Przyznać muszę, że wiele receptur wzbudziło we mnie zdumienie i nieco lepiej nakreśliło mi sytuację zaopatrzeniową tamtych czasów. PRL bowiem utożsamiany jest z pustką, octem i kolejką, a tu proszę: pani Monika operuje i sosem sojowym i oliwą i wieloma innymi składnikami, za które własną głowę bym postawiła, że to ich w PRL-u nie było.
Lekkie pióro autorki i duża dawka humoru plus smakowitości, których z pewnością będę chciała osobiście skosztować - to wszystko układa się w doskonałą lekturę i książkę, którą warto mieć na swojej półce!