Mała Faith White jest świadkiem, jak matka przyłapuje ojca w sypialni z inną kobietą. Dla dziewczynki jest to bardzo traumatyczne przeżycie, szczególnie że wszystko kończy się wyprowadzką ojca i rozwodem. Dziewczynka zamyka się w sobie, a po jakimś czasie swoją uwagę kieruje w stronę wymyślonej przyjaciółki. Zaniepokojona matka zabiera dziecko do psychologa, jednak nic nie wskazuje na zaburzenia psychiatryczne. Niespodziewanie Faith zwierza się, że jej przyjaciółką jest Bóg, wkrótce dziewczynka dokonuje uzdrowienia, a na jej ciele pojawiają się stygmaty... Od tego momentu dziewczynka i jej rodzina stają się źródłem ataków i zainteresowania mediów, dostojników kościelnych i fanatyków religijnych. Matka choć wierzy Faith - jak tylko może stara się chronić córkę i udowadniać, że to tylko zwykła mała dziewczynka... Niespodziewanie ojciec dziecka wnosi sprawę o przyznanie mu wyłącznych praw rodzicielskich, argumentując że matka może stanowić dla Faith zagrożenie. Pozbawiony skrupułów prawnik zamierza udowodnić, że "przypadłości" dziewczynki zostały wywołane przez cierpiącą na zespół Munchausena matkę...
Autorka porusza kolejny trudny i kontrowersyjny temat. Opowieść o dziewczynce, która widzi i rozmawia z Bogiem, uzdrawia i przeżywa ból ran Chrystusa niektórzy od razu wsuną między bajki. Przyznaję, że zanim zaczęłam pisać recenzję, wyszukałam w Google, co inni sądzą na jej temat. Nie byłam zdziwiona tym, że większość recenzentów określa książkę jako stek bzdur...
Ale ja nie jestem większością i rzadko sugeruję się czyimś zdaniem. :)
Po prostu byłam ciekawa na ile moje odczucia pokryją się z odczuciami innych...
Odsuwam na bok wątpliwości i pytania w rodzaju "czy to jest możliwe" i skupiam się na treści i przesłaniu książki. Czuję ogrom uczuć i emocji jakie targają bohaterami. Dostrzegam ich słabości i cierpienie, które chcą przejąć nad nimi władzę. Widzę przemianę, jaka w nich następuje, jak prostują kark i uczą się żyć i myśleć inaczej... Płaczę z nimi, śmieję się i odczuwam ulgę. Nie kwestionuję i nie narzucam swojego zdania, krzycząc "niemożliwe, nie może być..."
Tak naprawdę nie jest to książka o cudzie... to opowieść o życiu i o tym, co ono nam niesie i jak możemy sobie z tym darem losu poradzić.
Zdrada, rozpad rodziny, płacz dziecka, samotność, depresja... czyż to nie samo życie?
Matka, która pragnie dla swojej córki normalności, media które zmieniają ludzkie życie w piekło, rodzic który walczy o opiekę nad swoim dzieckiem? Dziecko, które pragnie być kochane...
Czy to są rzeczywiście bzdury, czy raczej opowieść prosto z życia?
Lekkie pióro i przeskoki w akcji, które pomagają mi zajrzeć w zakamarek umysłu niemal każdego bohatera.
Dla mnie bardzo dobra książka.
Moja ocena 8/10
empik.com |