Każdy,
kto trochę mnie zna literacko, wie, że uwielbiam książki, których
akcja jest osadzona na południu Stanów Zjednoczonych. Gatunek nie
ma tu większego znaczenia, nie potrzebuję też zachęty w stylu, że
drugie Smażone zielone pomidory czy kolejne Służące, po prostu
chętnie po nie sięgam i zazwyczaj połykam w dzień lub dwa.
Nie
inaczej było z Królową cukru. To opowieść o czarnoskórej
Charley Bordelon, która otrzymuje niezwykły spadek i porzuca życie
w Los Angeles, by wraz z jedenastoletnią córką zamieszkać w domu
swojej babki Miss Honey i poprowadzić plantację trzciny cukrowej.
Szybko przekonuje się, że przed nią niełatwe zadanie. Ziemia jest
zaniedbana, zarządca rezygnuje, a koszty rosną. Do tego w domu
babki pojawia się przyrodni brat Charley, który wyraźnie ma żal,
że ojciec pozostawił ziemię wyłącznie córce.
Powieść
Natalie Baszile opiera się na dobrze znanych nam motywach. Powrót
do domu, szukanie własnego miejsca na ziemi, wykluczenie w małej
społeczności, marzenia i heroiczna walka najeżona trudnościami:
z jednej strony są to wątki wielokrotnie już eksploatowane, z
drugiej – wciąż udaje się z nich wycisnąć coś świeżego i
interesującego. Baszile się to udało. Choć w jej powieści trudno
nie doszukać się pewnego schematyzmu, książka nadrabia sprawnie i
ciekawie poprowadzoną akcją. To nie tylko opowieść o pełnej
determinacji walce o plantację, ale także o dość skomplikowanych
relacjach rodzinnych opartych na zadawnionych krzywdach, urazach i
wydarzeniach rzutujących na życie kolejnych pokoleń. W Królowej
cukru nie brak ciekawych, dobrze nakreślonych postaci, które
potrafią wzbudzić w czytelniku sympatię lub niechęć. Samo
południe w powieści Baszile jest krainą piękną, skąpaną w
różnych odcieniach zieleni, przesyconą zapachem pulchnej ziemi i
rozlewiska. Ale jest też miejscem, nad którym nadal unosi się
słabo wyczuwalna woń strachu. Gdzie na widok białego wyrostka w
samochodzie serce czarnej kobiety gwałtownie przyspiesza, bo choć
pewne rzeczy się zmieniają, to inne pozostają takie same.
Spotkanie
z Królową cukru okazało się bardzo ciekawą, wzruszającą
podróżą literacką. Jeśli lubicie takie klimaty i szukacie ładnie
napisanej powieści z silną postacią kobiecą, sięgnijcie, myślę, że się nie zawiedziecie. Nie ukrywam, że powieść ta zrobiła na mnie spore wrażenie i mam nadzieję, że kiedyś obejrzę ekranizację i będę miała okazję przeczytać inne powieści autorki.
za egzemplarz przedpremierowy dziękuję Wydawnictwu Literackiemu
Czuję, że ta książka doskonale wpisze się w moje gusta czytelnicze. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale teraz szukam jakichś mocnych ksiązek, muszę sie wyrwać z jesiennego letargu ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak cos w moim guscie, chociaz "Sekretne Zycie Pszczol" utrzymane w podobnym klimacie, mnie chwilami denerwowalo, wiec nie wiem... ;) Moze kiedys sie skusze...
OdpowiedzUsuńAmerykańskie południe to dla mnie przede wszystkim czerwona ziemia Tary. W tej chwili kończę czytać inną powieść o południu - "Absalomie, Absalomie..." Williama Faulknera.
OdpowiedzUsuń