„Co
z legendą, którą z uporem utrwala literatura podróżnicza? Gdzie
są Ci wiecznie uśmiechnięci, znani z gościnności ludzi, hojnie
dzielący się z przybyłymi ostatnią garścią ryżu, jak lubią
postrzegać Nepalczyków turyści? Dlaczego to oblicze, także
przecież prawdziwe, tubylcy rzadziej pokazują sobie nawzajem niż
obcokrajowcom? „
str.209, Burka w Nepalu nazywa się sari
Gdy
myślimy o uciemiężeniu kobiet, przed oczyma stają nam sylwetki
spowitych w burki muzułmanek. Ewentualnie pomyślimy jeszcze o
mieszkankach krajów Ameryki Południowej i Środkowej, gdzie tak
mocno zakorzenił się kult maczo, ze przemoc wobec kobiet uznaje się
za coś normalnego. Przyznaję, że nigdy nie patrzyłam
na mieszkanki Nepalu pod tym kątem, nie zastanawiałam się, jak
wygląda ich codzienne życie i z jakimi trudnościami, ba,
dramatami, muszą zmagać się na co dzień. I to pokazuje, jak ważne
i potrzebne są reportaże takie jak ten napisany przez Edytę
Stępczak. Żeby
uświadamiać. Bo to, co dla nas jest malownicze i egzotyczne, dla
innych oznacza ból, strach, a nierzadko nawet śmierć.
Problem
wykluczenia czy
dyskryminowania kobiet ze względu na płeć, który poruszyła Edyta
Stępczak, występuje
w wielu miejscach na świecie, przybierając większą lub mniejszą
skalę. Gdzieś w świecie kobieta skarży się, że zarabia mniej
niż jej kolega, nie otrzymuje awansu, premii. W Nepalu kobieta
rzadko ma pracę i własne pieniądze, wymaga się od niej
posłuszeństwa wobec męża, ojca, teścia, brata. Praktycznie jest
własnością, najpierw własnej rodziny, potem rodziny męża. Rodzi
dzieci, póki pozwala jej na to udręczone ciało, by wydać na świat
upragnionego syna. Sytuacja jest dramatyczna, bo przemoc wobec płci
pięknej jest zakorzeniona w kulturze i religii, uznaje się ją za
coś całkowicie naturalnego i potrzeba zmiany mentalności
Nepalczyków, by cokolwiek zmienić. Także wśród kobiet, które
nierzadko same siebie stawiają w pozycji obywatela gorszej
kategorii.
Książka
Edyty Stępczak zrobiła na mnie duże wrażenie, wlazła mi pod
skórę i drażni. Czasem ni stąd ni zowąd uświadamiam sobie, że
myślę o niej i o jej bohaterkach. Burka
w Nepalu nazywa się sari jest książką, która niesie ze sobą
potężny ładunek emocjonalny. Jest bardzo ciekawa, pozwala nam
spojrzeć na życie Nepalczyków, nie tylko kobiet, ale także
mężczyzn, dzieci, przyjrzeć się barwnej kulturze tego kraju,
jednak nie sposób czytać jej bez emocji, bez atakujących z każdej
strony rozmaitych myśli i refleksji. Sporo miejsca autorka
poświęciła najmłodszym mieszkańcom Nepalu, przyznaję, że tę
część czytało mi się najtrudniej, bo sama jestem mamą i
szczęście córki jest dla mnie najważniejsze. Córki, którą
każdego dnia nazywam swoim szczęściem, trudno było mi więc
czytać, że gdzieś na świecie narodziny dziewczynki są
przekleństwem. Polecam
bardzo gorąco!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak
Od czasu do czasu lubię sięgać po tego rodzaju książki, więc na tę zapewne również przyjdzie odpowiedni moment. 😊
OdpowiedzUsuńMam ten tytuł na uwadze od czasu, kiedy zobaczyłam go w zapowiedziach. Ważny, oszałamiający i zapadający w pamięć temat.
OdpowiedzUsuńPewnie za jakiś czas się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńLubie ksiazki opisujace roznice kulturowe, nawet jesli lektura powoduje sciskanie w dolku. Cos dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńMam książkę i nawet sobie podczytywałam. Muszę w końcu usiąść i przeczytać. Bardzo mnie ciekawią takie tematy, chociaż za każdym razem jak czytam, bardzo mocno przeżywam .
OdpowiedzUsuń