czwartek, 15 sierpnia 2013

43. Film SŁUŻĄCE

Fabuła oparta na kanwie bestsellerowej powieści, znakomita gra aktorska i niezwykły klimat amerykańskiego Południa połowy dwudziestego wieku... To tylko nieliczne atuty świetnego filmu, jakim jest obraz Służące w reżyserii Tate Taylora.


Muszę przyznać że pochlebne opinie na temat tego filmu (i książki) słyszałam już dawno. Żeby jednak wszystko było po mojemu, chciałam najpierw przeczytać książkę. Kiedy jednak okazało się, że brak jej na naszej bibliotecznej półce, stwierdziłam, że nie będę dłużej czekać. Tym bardziej że uwielbiam klimat Stanów Zjednoczonych z początku i połowy dwudziestego wieku. [patrz Smażone Zielone Pomidory]
Oczywiście książkę też przeczytam, tylko muszę ją najpierw kupić :)




Teoretycznie główną bohaterką filmu jest Skeeter, młoda mieszkanka Jackson, która wraca do rodzinnego miasteczka z dyplomem dziennikarskim i bardzo chce pisać. Zaczepia się w miejscowym dzienniku, gdzie dostaje najgorszą możliwą rubrykę - kącik z poradami domowymi. Dziewczyna zwraca się o pomoc do Aibleen, pracującej jako służąca w domu jej przyjaciółki. Bywając w domach swoich przyjaciółek Skeeter obserwuje, jak te zepsute i egoistyczne kobiety traktują swoje pomoce domowe. Ubliżają im, upokarzają, karzą korzystać z osobnej ubikacji "dla kolorowych". Młoda dziennikarka postanawia o tym napisać, ale początkowo Aibleen się sprzeciwia, bojąc się o pracę. W końcu jednak w wielkiej konspiracji opowiada o pracy u białych państwa, zdradzając jak traktowane są służące. I to właśnie tytułowe pomoce domowe są prawdziwymi bohaterkami tego filmu!





Barwne lata sześćdziesiąte, piękne kolorowe sukienki, cadillaki i fryzury wysokie od lakieru do włosów. A z drugiej strony zmęczone twarze czarnych kobiet, które wychowują cudze dzieci by ich własne miały co jeść. Ukazany obraz dwóch światów uderza nas po oczach. Tak jak biel i czerń - życie tych ludzi jest kontrastowo inne! Stajemy się świadkami wydarzeń, które miały miejsce pięćdziesiąt lat temu i w które ciężko nam uwierzyć. A jednak choć film i powieść są fikcją - nie mamy wątpliwości, że nie tak dawno problem segregacji rasowej był naprawdę poważny. I to naprawdę nie były takie podchody, jakie dziś nazywamy rasizmem! Ludzie nie mogli wchodzić do restauracji, autobusów, co więcej uważano że czarni chorują na inne choroby niż biali!

Film wzrusza i porusza. Sprawia, że nie cierpimy białych (no, nie wszystkich) i współczujemy pokrzywdzonym. Warto go obejrzeć... chociaż raz. Ja pewnie jeszcze do niego wrócę :)

Moja ocena 10/10

1 komentarz:

  1. Ja filmu nie widziałam, ale w zeszłe wakacje czytałam książkę. Jednocześnie wzrusza i sprawia, że śmiejemy się "do rozpuku". A film z chęcią obejrzę, lubię porównywać książkę z ekranizacją, choć zwykle ekranizacja wypada słabiej...

    OdpowiedzUsuń