sobota, 4 czerwca 2016

304. Monika Rebizant-Siwiło DZIKI ROZMARYN


 
Tajemniczymi, leśnymi ścieżkami, brzegiem szemrzących strumieni, tuż obok kapliczek przydrożnych, poprzez wrzosowiska i bagna - wiedzie nas Monika Rebizant-Siwiło swym ukochanym Roztoczem i sprawia, że serce samo otwiera się na tę piękną krainę. To tutaj wciąż hulają złe moce, a wydarzenia z historii pozostają żywe w pamięci ludzi. Zauroczyło mnie to piękne miejsce już w czasie lektury „Wrzosowisk” i wiedziałam, że kiedyś tutaj powrócę. Póki co na kartach książki, ale kto wie?

Dziki rozmaryn to kontynuacja losów bohaterów poznanych w powieści Wrzosowiska, a przedstawiane wydarzenia następują bezpośrednio po tych znanych z poprzedniej części. Jakub i Julia starają się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, aby nadrobić stracone lata. Tymczasem Emilia przygotowuje się do nocy, gdy w końcu będzie można zdjąć klątwę z rodu wiedź z Wrzosowisk. Zawstydzona swoim postępkiem i nieszczęśliwa Natalia kryje się w zaciszu mieszkania rodziców, ale gdy nadchodzi czas – świadomie albo i nie – przybywa na wezwanie babki...

Podobnie, jak i w poprzedniej części cyklu, tak i tutaj poznajemy wydarzenia z perspektywy różnych bohaterów. Nie od razu lektura Dzikiego rozmarynu była dla mnie satysfakcjonująca, z początkiem książki jej akcja niemal zamiera, a autorka nawiązuje do wydarzeń z poprzedniej części albo wiedzie swych bohaterów na przechadzki po okolicy i przytacza różne opowieści i legendy. Później jednak akcja nabiera rozpędu i funduje czytelnikowi intrygujące zdarzenia związane ze zdejmowaniem klątwy rzuconej na wiedźmy z Wrzosowisk. Nie brakuje także tajemnic i nawiązań do ciekawych zdarzeń z przeszłości, także wojennej.

Wielkim atutem powieści pani Moniki jest ten tajemniczy, niepowtarzalny klimat Zamojszczyzny. Nie poznałam jeszcze autorki, która potrafiłaby tak pięknie odmalować tło powieści, tutaj czytelnik – szczególnie ten obdarzony bujną wyobraźnią – ma wrażenie, że po prostu wchodzi do powieści i przemierza ścieżki, które wskazuje mu autorka. Dziki rozmaryn nie był dla mnie aż tak zachwycający, jak Wrzosowiska, jednak przeczytałam książkę z przyjemnością, dla relaksu. Pozycja ta jest obowiązkowa dla osób, które zauroczyły Wrzosowiska. Jeśli jeszcze ich nie czytaliście, a lubicie takie tajemnicze, troszkę oderwane od ziemi klimaty, zachęcam do poznania serii od początku. Na kartach Dzikiego rozmarynu rozwiązują się niektóre tajemnice z poprzedniej części, jednak pojawiają się kolejne, co każe nam oczekiwać trzeciej odsłony cyklu. 




2 komentarze:

  1. Klimat Zamojszczyzny niewątpliwie mnie intryguje. Mogłabym się skusić na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń