piątek, 12 kwietnia 2013

8. Elizabeth Gaskell RUTH

To moje pierwsze spotkanie z Elizabeth Gaskell. Pełne zachwytu spojrzenie na piękną twardą okładkę w odcieniach niebieskiego i dreszczyk emocji. Wspominałam Wam, że lubię twarde okładki? Wiele osób ich nie lubi, ja nie mam nic przeciwko, szczególnie gdy książka ma zamieszkać na mojej własnej półce. Aczkolwiek do zaczytywania wolę książki z miękkimi, mniej się niszczą.

Ruth zaczytywać się nie będę, to nie ten typ historii.
A jaki? Sama nie wiem.

Zanim do mnie trafiła, założyłam, że będzie to romans historyczny. Szybko przekonałam się jednak, że choć od uczuć aż kipi na jej stronach, to na pewno nie jest to romans. Najbardziej pasuje mi określenie powieści obyczajowej osadzonej w nieco odległych czasach.

Jest to historia młodziutkiej dziewczyny, która po śmierci rodziców pracuje w zakładzie krawieckim. Podczas balu w ratuszu, gdzie usługuje paniom z wyższych sfer, spotyka eleganckiego pana Bellinghama. Zauroczony jej skromnoscią i urodą mężczyzna dąży do tego by zdobyć jej zaufanie i uczucie. Gdy w wyniku nieporozumienia Ruth traci pracę i dach nad głową mężczyzna oferuje jej swoją pomoc. Naiwna i zakochana dziewczyna wplątuje się w związek bez przyszłości, za to z poważnymi konsekwencjami. Ciężarna dziewczyna znajduje opiekę w domu pastora Bentona i jego siostry. Aby dać młodej dziewczynie szansę na życie w godności posuwają się do kłamstwa. Jednak po latach na drodze Ruth staje mężczyzna z przeszłości a prawda ujrzy światło dzienne. Tym razem Ruth będzie zmuszona zawalczyć o godność swoją i swego dziecka by mogli iść do przodu z podniesioną głową...

Historia iście melodramatyczna, ale tak naprawdę napisana przez życie. Młoda 16 letnia dziewczyna - tak naprawdę jeszcze dziecko i mężczyzna, który to wykorzystuje. Dziecko. I potępienie społeczeństwa pod adresem matki - no bo przecież nie ojca? Historia napisana przez Elizabeth Gaskell dwieście lat temu, a nadal na czasie. Są jeszcze takie środowiska gdzie samotna matka jest szykanowana i obrażana, gdy tymczasem zasługuje na to by jej pomnik wznieść.

A wracając do samej książki.
Podobała mi się. Nie zachwyciła, ale nie żałuję spędzonych nad nią godzin. Przede wszystkim dlatego, że nie jest banalnym romansem. Ale także dlatego, że jest napisana pięknym językiem, bardzo lekko się czyta. Drażniły mnie tylko wszechobecne cytaty z biblii, mogłabym się bez nich obyć i najczęściej je omijałam. Niemniej rozumiem, co chciała przekazać autorka używając ich - głęboką wiarę w Boga czuje się na kartkach tej książki namacalnie. Przekaz jest równie głęboki: człowiek jest w stanie podnieść się z największego piekła i iść do przodu jeśli tylko ma odpowiednią motywację i wiarę.

Moja ocena 7/10

merlin.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz