poniedziałek, 4 lipca 2016

312. Christine Breen NA IMIĘ JEJ ROSE

 
Iris Bowen stara się po śmierci męża wieść w miarę normalne i poukładane życie. Ma ukochaną córkę, która właśnie stoi u progu obiecującej kariery muzycznej, ma własną pasję, którą są kwiaty... I tylko jedna rzecz wciąż uwiera Iris: tuż przed śmiercią mąż wymógł na niej obietnicę, że odnajdzie biologiczną matkę ich córki, tak aby ta nigdy nie została sama. Iris wciąż odkłada spełnienie obietnicy, jednak pewnego dnia odbiera telefon od swojej lekarki. Odtąd jej codzienność zdominują poszukiwania kobiety, która przed niemal dwudziestu laty oddała jej swoje dziecko...

Kolejna powieść z serii Leniwa Niedziela, jaka trafiła w moje ręce okazała się bardzo wzruszająca i ciepła. Oto wdowa i matka, która w trosce o szczęście swojej adoptowanej córki wyrusza na poszukiwania kobiety, która przed laty oddała dziecko do adopcji. Tylko to ją absorbuje, nie myśli w tej chwili nawet o własnym zdrowiu, liczy się tylko to, aby znaleźć tamtą kobietę i sprawić, by w życiu Rose pojawił się ktoś jeszcze. Aby nie była sama, jeśli jej adoptowanej mamie coś się stanie... Podróż, jaką śladami biologicznej matki Rose odbywa Iris, przyniesie wiele zaskakujących zdarzeń i wiele zmieni, także w jej życiu
 
Na imię jej Rose to debiutancka powieść Christine Breen i pod względem warsztatu uznaję ten debiut za bardzo udany. Autorka posługuje się ładnym językiem, opowieść buduje swobodnym stylem, sprawnie zamyka wszystkie wątki. A jednak w czasie lektury towarzyszyło mi uczucie, że czegoś brakuje. Czego? Czytało się miło, lekko i przyjemnie. Być może właśnie zbyt lekko, zbyt przyjemnie. Historia adopcyjnej matki poszukującej kobiety, która przed laty ofiarowała jej swoje dziecko, miała wielki potencjał. W wydaniu Christine Breen wypadła niestety dość blado. Być wina tkwi w nieco sennym sposobie narracji, jaki obrała pisarka? Było ciepło i sympatycznie, nie zabrakło łezki wzruszenia, ale zabrakło emocji i oczekiwania z zapartym tchem, jak historia Rose i Iris się zakończy. Przez to książkę oceniam dobrze, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że mogło być dużo dużo lepiej!

Jeśli uda się Wam ją przeczytać lub już ją przeczytaliście – koniecznie podzielcie się swoimi odczuciami!



1 komentarz:

  1. Raczej nie jestem zainteresowana, pomimo ciekawej recenzji ;)

    OdpowiedzUsuń