niedziela, 30 sierpnia 2015

"Trzeba zawsze wierzyć w siebie i w to, że się uda" - wywiad z Anną Tymko-Winiarską


źródło:gazeta wyborcza
Anna Tymko-Winiarska jest pierwszą polską autorką Wydawnictwa Amber. Czytelniczkom bloga zdradza, co sądzi na temat zazdrości, w jakich warunkach lubi pisać i co należy zrobić, kiedy marzy się o wydaniu własnej powieści...


Swoje zawodowe życie związała pani z zupełnie inną sferą i nagle zdecydowała się napisać książkę. Skąd taki obrót o 180 stopni? Jak do tego doszło?

Pierwszą książkę Kobieta Roku wydałam w 2005 roku. Pracowałam wtedy jako asystentka Zarządu w przedstawicielstwie amerykańskiego koncernu lotniczego. Chociaż praca i płaca była dobra, to jednak nie czułam satysfakcji zawodowej. Miałam wrażenie, że mijam się z czymś naprawdę ważnym w moim życiu. Wtedy pierwszy raz poczułam, że mogę napisać książkę i napisałam Kobietę Roku. Przez ostatnie sześć lat pracowałam w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych S.A., i żeby nie popaść w hałaśliwy korporacyjny wir, postanowiłam uciec w świat kolejnej powieści. Pisanie mnie uspakajało i relaksowało, kiedy nie mogłam już na ten korporacyjny bajzel patrzyć - tak powstał Plan Be.

A jak do tego doszło, że zaczęłam pisać? Kiedy byłam dzieckiem miałam poważny problem z ortografią i gramatyką języka polskiego. Moja polonistka poleciła, żebym czytała dużo książek. Blisko mojego rodzinnego domu, w Milanówku , była Biblioteka Publiczna i Mama zapisała mnie do tej biblioteki. Bibliotekarka podsuwała mi ciekawe pozycje, ze słowami: „dziecko, koniecznie musisz to przeczytać” i czytałam. Muszę powiedzieć, że przeczytałam chyba połowę książek w tej bibliotece. Już wtedy marzyłam żeby napisać książkę, a jako dorosła kobieta konsekwentnie dążyłam do realizacji moich marzeń

Jest pani autorką nagrodzonych reportaży. Proszę o nich powiedzieć nieco więcej.

Nagrody, to czas mojej pracy w Metrze Warszawskim i zaufanie, którym obdarzył mnie Prezes Jerzy Lejk i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Któregoś dnia podczas luźnej rozmowy z Prezesem wspomniałam, że napisałam książkę. Prezes ją przeczytał i po jakimś czasie zostałam poproszona o przygotowanie materiałów (w pięciu kategoriach) na międzynarodowy konkurs Metro Awards 2009 w Kopenhadze. To było bardzo trudne zadanie, ale cieszyłam się z tego wyzwania i poradziłam sobie. Metro Warszawskie Sp. z o.o., zwyciężyło w dwóch kategoriach: na najlepszą stację na świecie (stacja Plac Wilsona) i najlepszego maszynistę. Trzy kolejne kategorie zostały zakwalifikowane do ścisłego finału. Do dzisiaj bardzo ciepło wspominam ten konkurs. Potem napisałam kilka artykułów do gazet branżowych i Przeglądu Technicznego.

W swojej najnowszej powieści pod tytułem Plan Be przedstawia pani czytelnikom historię skomplikowanego miłosnego trójkąta. Skąd pomysł na taką opowieść?

Plan Be napisałam na kanwie prawdziwych wydarzeń, obserwując rozstanie znajomego mi małżeństwa. Życie nieźle im się układało. Oboje młodzi, ładni, inteligentni i zamożni, aż miło było patrzeć. W końcu pogubili się w tym pyle ideału. Ona drętwiała na myśl, że koło niego kręcą się inne kobiety. Wyobrażała sobie, że niejedna go atakuje i miała do niego pretensję, że on nie broni się jak lew. On natomiast, po jakimś czasie zapragnął przebywać z jakąś inną kobietą …i wtedy małżonka popełniła mnóstwo błędów. Za wszelką cenę chciała zniszczyć rywalkę, posuwając się do ciosów poniżej pasa. Małżeństwo zakończyło się gwałtownym rozwodem. To typowy przykład, że nic nie trwa wiecznie, ostatecznie i nieodwołalnie, jeżeli się o to nie dba. Chciałam też przestrzec inne kobiety, jak nie należy postępować, gdy facet znajdzie sobie „coś na boku"

Mawia się: „Nie ma miłości bez zazdrości”, co Pani na ten temat sądzi?

Moim zdaniem zazdrość hamuje rozwój miłości, tak jak ogrodnicy hamują wzrost roślinek. Przykładowo, biorą młode drzewko, krępują jego korzenie, przycinają listowie i po jakimś czasie roślinka staje się karłowatym drzewkiem bonsai. Tak jest i z miłością, gdy zablokujemy jej rozkwit. Oczywiście, w związku potrzebne są igiełki zazdrości, bo dzięki nim szybko odświeżamy swoje uczucia do partnera, ale nie cała szpula, która roztoczy nad związkiem mroczną zasłonę podejrzeń i niechęci. Z moich obserwacji wynika, że kobiety facetom poświęcają 80% swoich myśli, a kto zbyt dużo rozmyśla, zawsze znajdzie argumenty „za” i „przeciw” i zgubi się wśród zwątpienia oraz braku pewności

Czy sympatyzuje pani ze swoimi bohaterami? Która z bohaterek Planu Be – Agata, Anita, a może Hanka – jest pani bliższa?

Zdecydowanie Hanka. To typ kobiety cwanej, uwodzicielskiej, bardziej wyrobionej społecznie. Agata i Anita od początku balansują na krawędzi. Anita jest zaborcza, chciwa, wulgarna. Nie potrafi być dowcipna, ani specjalnie wesoła. Robiłam wszystko co mogłam, żeby „zmiękczyć” Anitę , ale z marnym skutkiem. Jej osoba stale dręczona wątpliwościami i niepewnością - mimo krzywdy jaka ją spotkała - nie odgrywa chlubnej roli w tej historii.
Agatę unosi ku niebu miłość do Krzysztofa, wchłania ją, wsysa. Krzysztofowi natomiast, odpowiada jej pokojowe usposobienie, jakże odmienne od jego żony. Niestety, Krzysztof nie potrafi zidentyfikować własnych uczuć, które targają nim w stosunku do kochanki. Raz ją kocha, raz wypluwa jak pestkę ze śliwki. Może to wina przeświadczenia Krzysztofa, że wystarczy kiwnąć palcem, a kobiety kłusem przybiegną na jego skinienie…

A czy Pani lubi postać Krzysztofa Winnickiego?

Lubię pożeraczy niewieścich serc , a poważnie, żeby polubić Krzysztofa trzeba się zastanowić czemu zdradził Anitę? Gdyż generalnie nie lubimy zdrajców. Ale Krzysztofa trzeba usprawiedliwić.
Po pracy wraca do domu pełnego złości i jarzma kobiety gnębiącej go nieustannymi wyrzutami i ostrym narzekaniem. Jednym słowem, Anita nie cackała się z nim. Krzysztof widząc, że małżeńskie kłótnie to już nie krótkie spięcia ale raczej poważne awantury, uznaje, że nie jest już ono niczego warte, gdyż nie ma w nim miłości i wydaje na to małżeństwo wyrok. Cyceron naucza: „jest rzeczą silnych duchem nie miotać się w nieszczęściach”. Krzysztof, niezależnie od wszystkiego, podjął męską decyzję i lubię go za to

Nad czym Pani obecnie pracuje?

Od miesiąca piszę nową książką Baw się dobrze, która jest kontynuacją Planu Be. Znowu spotykamy Krzysztofa, Anitę i Agatę. Zdradzę tylko, że w Baw się dobrze Krzysztof postanowi wystąpić z pozwem o rozwód, Hanka wda się w romans z młodszym o 10 lat trenerem fitness, Anita – wiadomo – nadal będzie kipiała ze złości, a Agata kolejny raz zaufa Krzysztofowi. Będzie poważnie ale śmiesznie.
W 2016 planuję napisać powieść pt. Szmaciarz. Książka będzie oparty na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w jednej z największych polskich Spółek Skarbu Państwa. 

Czytelników z pewnością interesuje, jak wygląda praca pisarza?

Napisanie książki nie jest sprawą trafu, nie jest też żadną grą w kości. Pisanie książek to ciężka praca i cały czas trzeba rozglądać się za czterolistną koniczyną.
W moim przypadku, bez przerwy towarzyszy mi duch niepokoju, czy uda się przelać na papier to, co chcę przekazać. Czasami jestem pełna optymizmu i energii, a potem przychodzi rozczarowanie, że brak weny…
Myli się ten, kto myśli, że wystarczy usiąść przy biurku i pisać. Czasami napiszę tekst i na drugi dzień kasuję, bo „bez sensu”, bo „beznadziejny”. Czasami bohaterowie mojej książki wymuszają na mnie zmianę treści. Kiedy stworzę postać powieści, mam złudzenie, że ona zaczyna natychmiast żyć własnym życiem i pragnie wtopić się w inne sytuacje, niż te, które dla niej wymyśliłam. Postępuje według własnego widzimisię i ni stąd, ni zowąd wywraca wszystko do góry nogami. Wtedy szkic i koncepcja pękają jak bańka mydlana. Nieraz szarpię się ze sobą całymi dniami, bo nie mogę zapanować nad sytuacją. Bohaterowie moich książek przedstawieni są wśród różnych perypetii. Muszę umieć wcielić się w różne charaktery od silnego, twardego łobuza po dobroduszne niewiniątko. Bywa, że jestem bardzo wyczerpana tymi emocjami. Pisząc Plan Be byłam Anitą, Agatą, Hanką, Krzysztofem i pod koniec dnia miałam trudności z powrotem do rzeczywistości Anny Tymko-Winiarskiej. (śmiech)
Sorry, ale muszę też zaznaczyć, że pisanie książek to bardzo niedochodowy interes. Oczywiście, jeżeli ktoś jest znany i ma wyrobione nazwisko, to niewykluczone, że da sobie radę, ale debiutant zbiera grosz do grosza…

Proszę opowiedzieć, w jakich warunkach lubi pani pracować, co panią inspiruje, co sprawia, że pisze się łatwo i przyjemnie?

Lubię pisać w ciszy. Podczas pisania ogłaszam separację ze światem zewnętrznym i staję się prawdziwym samotnikiem. Przygotowuje sobie kawę, włączam komputer i żyję życiem moich bohaterów. Inspiruje mnie gaj brzozowy rosnący obok domu, w którym mieszkam.
Co sprawia, że pisze się łatwo i przyjemnie? Nadzieja, że książka zostanie wydana i doceniona przez czytelników. Kiedy Wydawnictwo Amber wydało Plan Be, schowałam się w sypialni i płakałam ze szczęścia, a ciarki przechodziły mi po plecach przez cały tydzień. Dla takich chwil warto żyć. To największa przyjemność i nagroda.

Jakie książki czyta pani prywatnie?

Wszystkie książki Oriany Fallaci. To moja ulubiona pisarka. Przede wszystkim czytam wiele pozycji fachowej literatury i wszystko, co mieści w sobie słowo „poradnik”, żeby poznać na wskroś problemy kobiet

Co poradziłaby pani osobom, które marzą o tym, by zadebiutować własną książką?

Po pierwsze, potrzebna jest taka determinacja, jaką miała Justyna Kowalczyk, która przed biegiem na trzydzieści kilometrów powiedziała sobie: „Wygram albo zdechnę”. Trzeba zawsze wierzyć w siebie i w to, że się uda.
Po drugie, potrzebna jest dobrze opracowana i przemyślana akcja, która nie będzie rozciągnięta w czasie.
Po trzecie, należy wysłać własny debiut do Wydawnictwa AMBER. W Wydawnictwie AMBER pracują cudowne, pełne zapału osoby, które są nastawione bardzo pozytywnie do autora i nie onieśmielają go surowymi osądami. Jestem bardzo wdzięczna Pani Małgorzacie Cebo-Foniok, która nie tylko wydała moją książkę, ale dała mi przeświadczenie, że warto zawsze podążać drogą swojej pasji.

Serdecznie dziękuję za interesującą rozmowę. Czytelników bloga zachęcam do zapoznania się z recenzją Planu Be. 



2 komentarze: