Latawiec
z betonu Moniki Milewskiej to ciekawa proza, jakże odmienna od
typowych powieści obyczajowych, które znajdujemy na księgarnianych
półkach. Cała akcja toczy się w obrębie jednego budynku;
słynnego gdańskiego falowca, a bohaterem historii jest nie kto
inny, a właśnie jego twórca. Pewnego dnia zdumiony architekt
odkrywa, że projektując falujące klatki molocha z betonu,
zakrzywił czasoprzestrzeń. Od tej pory odbywa fascynujące podróże
w czasie i odwiedzając kolejne klatki oraz poznając ich osobliwych
mieszkańców, uczestniczy w bardziej lub mniej przełomowych
wydarzeniach z polskiej historii. Przy okazji musi przełknąć
gorzką pigułkę, ponieważ dowiaduje się, że dzieło jego życia
jest dla mieszkańców prawdziwym utrapieniem.Przy okazji mierzy się z dylematami natury moralnej i rozlicza z niepowodzeniami w życiu osobistym.
Choć
Powieść Moniki Milewskiej bazuje na wątku nierzeczywistym, jakim
jest specyficzna podróż w czasie, nie sposób odmówić tej
historii realizmu, a samej autorce zmysłu obserwacji. Towarzysząc
inżynierowi w niezwykłych podróżach, nie tylko zyskujemy
interesującą lekcję historii, ale także przekrój polskiego
społeczeństwa. W czasie lektury doświadczamy różnych emocji.
Momentami historia ta jest zabawna i nieco przewrotna, by w innym
miejscu nabrać powagi, a nawet przygnębić. Przede wszystkim jest jednak bardzo wciągająca i przystępna.
Mam wrażenie, że dla
wielu czytelników Latawiec z betonu okaże się sentymentalną
podróżą w przeszłość. Szczególnie, jeśli mieszkali w wielkich
blokach i rozumieją problemy, z jakimi zmagali się lokatorzy
podobnych obiektów. Dobrze znane nam motywy, jak choćby kolekcja
puszek, wybuchowy RUBIN czy słynny Kaszpirowski, z pewnością temu
sprzyjają.Osobiście bardzo lubię powieści naszpikowane takimi szczegółami, ponieważ tworzą one specyficzny klimat. To
niezwykle oryginalna i interesująca proza, na którą warto zwrócić
uwagę. Polecam.