wtorek, 30 sierpnia 2016

322. Dinah Jefferies ŻONA PLANTATORA HERBATY

Gwen Hooper przybywa na Cejlon, gdzie jej mąż posiada plantację herbaty. Młoda kobieta jest bezgranicznie zakochana w mężu i zachwycona nowym miejscem, w którym przyszło jej żyć, ale szybko przekonuje się, że zapracowany Lawrence nie ma dla niej czasu. Podczas samotnych dni w posiadłości Gwen natrafia na ślady tajemniczej przeszłości: dziecięce ubranka, ukryty w ogrodzie grób, zamknięte pokoje. Mąż nie chce rozmawiać z Gwen o rodzinnych sekretach, a ona sama już wkrótce zacznie ukrywać swój własny...

Do lektury Żony plantatora herbaty skłonił mnie zachęcający zarys fabuły i fakt, że nigdy wcześniej nie miałam okazji czytać powieści osadzonej w tych realiach. Odrobinę obawiałam się, że książka zawiera zbyt wiele elementów romansu, z którym ostatnio nie jest mi po drodze. Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ w powieści Dinah Jefferies romansu jest, jak na lekarstwo. To klimatyczna opowieść o rodzinnych relacjach i tajemnicach, umiejscowiona w pięknej scenerii plantacji herbaty.

Lubicie tajemnice, szczególnie te rodzinne i skrzętnie ukrywane? Na kartach powieści Jeffries znajdziecie ich wiele. Te, o których wspomina blurb wydawcy, to zaledwie początek, ponieważ historia przybiera zaskakujący obrót i zmusza bohaterkę do ukrywania kolejnych sekretów. Powieść pokazuje, jak szkodliwe mogą być takie tajemnice i jak niekorzystnie wpływają na tych, którzy muszą je skrywać.

Akcję swojej powieści Dinah Jeffries osadziła na Cejlonie lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Czasy niby niespecjalnie odległe, a jednak tak inne. Tłem dla powieści stają się ważne wydarzenia w historii Sri Lanki, jak chociażby zamieszki powodowane walką o język wykładowy w szkołach, choć autorka wspomina, że nieco przesunęła je w czasie. Jeffries starała się również przybliżyć proces uprawy i wytwarzania herbaty, a przy tym ukazała kontrast pomiędzy zamożnymi plantatorami a zatrudnianymi przez nich robotnikami. Wspomina także, że w tych czasach warunki pracy uległy już poprawie, co pozwala nam się tylko domyślać, jak wyglądało to wcześniej...

Powieść została napisana niezwykle lekkim i przystępnym językiem, co pozwala na płynną, przyjemną lekturę. Żona plantatora herbaty to przejmująca i wzruszająca opowieść o rodzinnych tajemnicach, kłamstwach i przebaczeniu. Przeżycia i odczucia głównej bohaterki sprawiają, że powieść ta trafi przede wszystkim w gust pań. To również ciekawa historia, dzięki której można przybliżyć sobie nieco orientalny świat plantacji herbaty. 



piątek, 26 sierpnia 2016

321. Judy Blume KOLEJE LOSU

Elizabeth w stanie New Jersey, lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku. Miri Ammerman ma piętnaście lat i wiedzie spokojne, słodkie życie dorastającej dziewczyny. Spotyka się z przyjaciółkami, ogląda programy telewizyjne w odbiorniku z długimi uszami anteny i marzy o kaszmirowym sweterku. Wkrótce poznaje wyjątkowego chłopaka i zaczyna przeżywać swoją pierwszą miłość. Ten sielski obrazek niespodziewanie zostaje rozbity w drobny mak przez spadający na miasto samolot. To dopiero pierwsza z trzech katastrof lotniczych mających miejsce na terenie miasta w krótkim odstępie czasu... po trzydziestu pięciu latach Miri powróci do Elizabeth, aby wziąć udział w uroczystościach na cześć ofiar dramatycznych wydarzeń.

Na kartach powieści Koleje losu Jude Blume ożywia obraz, do którego zawsze bardzo chętnie wracam w książkach i obrazach filmowych: Ameryki lat pięćdziesiątych. To czasy, kiedy podróż powietrzna nadal była czymś wyjątkowym i ekscytującym. Czymś o czym marzyło się po cichu, zupełnie jak o kaszmirowym sweterku w landrynkowym odcieniu i fryzurze a'la Elizabeth Taylor. W ten słodki, nieco leniwy świat bohaterów Blume niczym niszczący pocisk wdziera się spadająca z nieba maszyna powietrzna. Ten upragniony samolot, który miał wznosić się w niebo i nieść ku słonecznej Florydzie i nie mniej słonecznym marzeniom, spada na miasto, siejąc spustoszenie i pochłaniając ofiary.

Jak się okazuje, nie był to odosobniony przypadek, ponieważ w dość krótkim czasie w Elizabeth rozbijają się dwie kolejne maszyny. Jude Blume nie tworzy przypadkowej historii. Wychowała się w tym mieście, obserwowała katastrofy lotnicze, które miały miejsce na przełomie 1951 i 1952 roku. Kiedy doszło do dramatycznych wydarzeń z udziałem samolotów, była nastolatką, zupełnie, jak stworzona przez nią bohaterka, Miri Ammerman. I chociaż autorka podkreśla, że powieść jest fikcją literacką, liczba zmarłych pasażerów oraz mieszkańców budynków, w które uderzył samolot, nie pozwala zapomnieć, że ta historia wydarzyła się naprawdę. A autorce świetnie udaje się oddać atmosferę ówczesnego miasteczka. Przedstawia ją po części z perspektywy nastoletniej dziewczyny, jaką sama wówczas była, ale równocześnie prezentuje różne ludzkie reakcje na zachodzące wypadki.

Pomimo dramatycznych wydarzeń, jakie na kartach swej powieści przytacza Jude Blume, opowieść jest bardzo lekka, momentami przesiąknięta tą wyjątkową słodyczą deseru bananowego, zapachem pudru i dotykiem psiego futerka. Idylliczny obraz amerykańskiego miasteczka i kontrastujące z nim płomienie buchające z rozbitych maszyn lotniczych. Poruszająca i wywołująca sporo emocji, a przy tym napisana tak lekko, że nieomal płynie się po jej kartach. Z pewnością bliższa literaturze kobiecej niż poważnej, a jednak na swój sposób ważna i warta przeczytania. Ma w sobie to coś, co sprawia, że płaczę podczas jej lektury, a potem odkładam na tę półkę z książkami do zatrzymania na zawsze.

sobota, 20 sierpnia 2016

320. Helene Tursten PORCELANOWY KONIK


Porcelanowy konik nie był moim pierwszym spotkaniem z Irene Huss, sprytną inspektor kryminalną poznałam już bowiem na ekranie telewizyjnym. I byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie porównanie obrazu z literaturą...

Z balkonu luksusowego mieszkania wypada mężczyzna. To bogaty biznesmen z arystokratycznej rodziny – Richard von Knecht. Chociaż pozornie wszystko wskazuje na samobójstwo, policja rozpoczyna dochodzenie. Wkrótce pojawiają się kolejne ofiary, a zawikłana, trudna sprawa jest dla prowadzących śledztwo nie lada wyzwaniem. Irene Huss trafia na trop przebiegłego i niebezpiecznego mordercy.

Kolejna autorka szumnie określona mistrzynią szwedzkiego kryminału, jednak mam wrażenie, że trochę na wyrost. Owszem, Helene Tursten potrafi stworzyć intrygującą historię kryminalną i zaciekawić czytelnika, ale śmiem wątpić, czy to poziom mistrzowski. A może po prostu wciąż pozostaję pod wpływem pierwszego tomu Millennium Stiga Larssona i wszystko wydaje mi się płytkie? 

Zagadka przedstawiona na kartach Porcelanowego konika okazała się dla mnie ciekawa, powieść usatysfakcjonowała mnie również pod kątem zakończenie, które być może nie było jakoś specjalnie odkrywcze i oryginalne, niemniej pasowało do całości i wypadło naturalnie. Również bohaterowie są u Helene Tursten żywi i barwni (momentami aż za bardzo). Co zatem wypadło nie tak? Nużące okazało się dla mnie samo śledztwo, w którym brakowało dynamiki i które w znacznym stopniu opierało się na odprawach policjantów i wysuwaniu przez nich kolejnych wniosków. Do gustu przypadła mi obyczajowa otoczka powieści, która nie przytłacza kryminalnego wydźwięku, jest naturalna i niewymuszona, ale dość wyrazista.

Dużo do życzenia pozostawia niestety stylistyka powieści i tutaj mam nie małą zagwozdkę, zastanawiając się, czy jest to wina samej autorki, czy raczej zbyt dosłownego albo słabego tłumaczenia. Nie wiem, skąd wzięły się niektóre zdania ustawiona w dziwnym szyku i nienaturalnie brzmiące wypowiedzi, ale wiem, że podczas lektury zgrzytały mi między zębami, jak ziarenka piasku.

Porcelanowy konik nie jest złą powieścią, jestem pewna, że wielu czytelnikom się spodoba. Pomimo wspomnianych niedociągnięć, zamierzam mieć na oku tę serię i jeśli będzie sposobność, kontynuować ją. Rzadko ma u mnie miejsce sytuacja, gdy ekranizacja przypada do gustu bardziej niż książka. Być może kierowana częstym „książka jest lepsza” miałam co do powieści Helene Tursten zbyt wysokie oczekiwania. Oceńcie sami :)

czwartek, 18 sierpnia 2016

319. Milenkowe Czytanie WIELKA KSIĘGA ŁAMIGŁÓWEK PSZCZÓŁKA MAJA

Tym razem nie czytamy, ale i tak świetnie się bawimy. W tej księdze przewidziano łamigłówki dla dzieci w różnym wieku!

W naszym domu książki są kochane przez wszystkich, a już Milenka ukochała sobie je nieprzeciętnie. Jednak nawet ona od czasu do czasu potrzebuje odpocząć od czytania i przeglądania kolorowych książeczek. Im jest starsza, tym bardziej lubi wszelkiej maści łamigłówki i zadania edukacyjne. Jest z nimi właściwie za pan brat, ponieważ bardzo często rozwiązuje je na zajęciach logopedycznych, idzie jej to bardzo sprawnie i podobne książeczki z zadaniami „zużywają” się w naszym domu błyskawicznie.

Już dawno zauważyłam, że cienkie książeczki są w naszym przypadku nieekonomiczne. Najczęściej kosztują parę groszy, ale znajduje się w nich zaledwie kilka zadań i do tego nie ma gwarancji, że przypadną do gustu samej zainteresowanej. Dlatego od dawna skupiam się na grubszych publikacjach, jak chociażby Wielka księga łamigłówek Pszczółka Maja przygotowana przez wydawnictwo Egmont. W książce znajduje się ponad 170 stron, a na każdej znajduje się jakaś zabawa przewidziana z myślą o dzieciach. Księga okaże się znakomita w przypadku przedszkolaków, ale i starsze dzieci znajdą w niej coś dla siebie.

Łamigłówki zamieszczone w Wielkiej księdze dzieci rozwiązują w towarzystwie pszczółki Mai i jej bajkowych przyjaciół, więc jest sympatycznie i wesoło. Dzieciaki pomagają Mai pleść wianki, zdać egzamin z geometrii, czy odczytać zaszyfrowany list. Zabawa jest przy tym przednia! Wśród zadań do wykonania znajdziecie:

– wykreślanki
– labirynty
– łączenie kropek
– rysowanki
– malowanki
– rebusy
– krzyżówki obrazkowe
– sudoku

oraz wiele innych!
Zadania są naprawdę zróżnicowane, niektóre są dla Milenki jeszcze za trudne, zatem księga zostanie z nami trochę dłużej i będzie towarzyszyć w rozwoju. Podobne zadania są bardzo korzystne dla dziecka, ponieważ pomagają trenować wiele umiejętności: spostrzegawczość, koncentrację, cierpliwość, dziecko poznaje wiele nowych słów i ciekawostek o otaczającym je świecie, a do tego spotyka swoich bajkowych przyjaciół i świetnie się bawi! Polecamy bardzo bardzo gorąco!!







niedziela, 14 sierpnia 2016

318. Agata Przybyłek TAKIE RZECZY TYLKO Z MĘŻEM


Agata Przybyłek powoli podbija serca czytelniczek. Pokazała, że potrafi pisać komedie, udowodniła, że nie obce jej wrażliwsze nuty w powieści obyczajowej. Tym razem pod lupę bierze życie rodzinne i wyśmienicie przy tym bawi.

Na kartach powieści Takie rzeczy tylko z mężem poznajemy Zuzannę. Zuzanna – choć ma za sobą dość krótkie małżeństwo – dostrzega, że w jej związek wkradła się okrutna rutyna i obojętność. Mąż niemal wcale jej nie dostrzega, zapamiętale oddając się swemu hobby poszukiwacza skarbów. Dopiero przypadkowe spotkanie z trenerką personalną uświadamia Zuzannie, że powinna zawalczyć o uwagę męża. Kobieta próbuje się za to zabrać, ale na drodze co rusz stają jej nowe perypetie...

Jeżeli zdecydujecie się potowarzyszyć Zuzannie w tych zmaganiach, gwarantuję, że nawet przez moment nie będziecie się nudzić. Oczywiście, jeśli lubicie powieści osadzone w rodzinnym gronie, gdzie każdy krewniak, przyjaciel i sąsiad jest chodzącą indywidualnością i bez skrępowania prezentuje cały pakiet rozbrajających cech. W życiu bohaterki Agaty Przybyłek nieustannie coś się dzieje, a to przyjeżdża w pojęciu sąsiadów „satanistka muzułmanka”, a to mamusia wyprzedaje majątek, aby spokojnie przenieść się na tamten świat. Galeria zabawnych postaci i towarzyszących im śmiesznych zdarzeń jest imponująca. To jedna z tych książek, które naprawdę przyprawiają o uśmiech na twarzy, a nawet i wybuch śmiechu. A przy tym lekka i przyjemna, wprost idealna na wakacyjny wyjazd, wieczór przy lampce wina czy popołudnie na parkowej ławce.

Takie rzeczy tylko z mężem to komedia, jednak książka odsłania wiele cech tak charakterystycznych dla ludzi i wartych poprawki. Podejście do inności, zaniedbywanie dzieci dla kariery, rutyna małżeńska – to tylko niektóre z nich. Dlatego powieść Agaty warto poczytać nie tylko na rozluźnienie, ale się i nieco zastanowić, co można zmienić u siebie w tym względzie.

Na koniec ostrzeżenie: osobiście oskalpuję Autorkę za zakończenie, które pozostawiło mnie w niedosycie, tak się czytelnikowi nie robi, bo potem siwieje :))

Podczas lektury kilku recenzji tej książki zwróciłam uwagę, że recenzenci wspominają o niedopracowanej korekcie. I pod tym niestety też muszę się podpisać, ponieważ literówki psują radość z lektury i irytują. Mam nadzieję, że coś się na to zaradzi, aby czytelnicy nie zrażali się do książki na podstawie niedbałej korekty, bo jeszcze przejdzie im koło nosa kupa śmiechu :)






środa, 3 sierpnia 2016

317. Winston Graham DEMELZA

Kolejne spotkanie z rodziną Poldarków okazało się równie emocjonujące.

Ross i Demelza cieszą się z narodzin pierwszego dziecka. Szczęście młodych małżonków nie jest jednak pozbawione cieni. Demelza robi wszystko, aby dostosować się do życia, jakie wiodą kornwalijscy właściciele ziemscy, chce by mąż był z niej dumny. Ross z kolei uruchamia kolejną inwestycję i walczy o zachowanie praw własności kopalni miedzi, co powoduje, że staje się wrogiem potężnego bankiera.

Czytelnicy, którzy podczas lektury pierwszego toku sagi autorstwa Winstona Grahama mieli okazję poznać jej bohaterów, z pewnością chcieli powrócić do Nampary i przekonać się, jak dalej potoczą się ich losy. Demelza, druga odsłona serii, rozpoczyna się w radosnym momencie, kiedy Ross i jego młoda żona zostają rodzicami. Na świat przychodzi ich córka, Julia. Życie posiadaczy ziemskich nie jest jednak usłane różami i szczęście młodych małżonków mąci wiele spraw. Tytułowa Demelza stara się wpasować w sferę, w którą poprzez małżeństwo wprowadził ją mąż. On sam odczuwa coraz większe zniechęcenie na myśl o przedstawicielach swego stanu, w czym utwierdzają go kolejne dramatyczne wydarzenia.

Drugi tom serii Winstona Grahama czytelników z pewnością nie rozczaruje i nie znuży. Powieść obfituje w różne dramatyczne i emocjonujące wydarzenia, zarówno związane z rodziną Poldarków, jak również ich pracownikami i znajomymi mieszkających w pobliskich osadach. Na kartach Demezlzy pojawiają się kolejne postaci, niektóre z nich tylko czasowo, inne z pewnością spotkamy w kolejnych częściach sagi. Bohaterowie książki stają przed niełatwymi wyzwaniami, los szykuje dla nich kilka dramatycznych prób. Jak sobie z nimi poradzą?

W drugim tomie swojej sagi Winston Graham utrzymuje wysoki poziom. Powieść jest napisana lekko i interesująco, w ciekawy sposób obrazując sytuację społeczną i ekonomiczną Kornwalii tamtych czasów. Dla miłośników powieści historycznej – saga ta jest pozycją obowiązkową. Jeśli jeszcze nie poznaliście tej serii – radzę zacząć od początku :) Ja planuję teraz obejrzeć serial, ale szczerze wątpię, aby był aż tak dobry, jak książka :)