niedziela, 2 października 2016

227. Agnieszka Lewandowska-Kąkol DZIEWCZYNY OD ANDERSA


Dziewiętnaście historii przytoczonych w książce Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol to w rzeczywistości zaledwie wierzchołek góry lodowej. Armii Andersa towarzyszyło ich bowiem tysiące: starszych i młodszych. Różniło je pochodzenie, ale łączyły dramatyczne doświadczenia. Godziny przesłuchań i tortur, tygodnie i miesiące spędzone w ciasnych i wilgotnych celach, gdzie brakowało miejsca nawet na to, aby usiąść na podłodze, długie dni spędzone w bydlęcych wygonach na podróży w bezkresy ZSRR, gdzie czekała mordercza praca i racja gliniastego chleba. Ból, trud, krew i łzy. I w końcu determinacja, by dotrzeć do miejsca, w którym formuje się polska armia, dostać się w jej struktury, opuścić znienawidzony kraj i walczyć z wrogiem. Przez kolegów z Polskiej Armii na Zachodzie określane były zdrobniale Pestkami - od Pomocniczej Służy Kobiet. Bardzo trafnie, bo w trudnych warunkach musiały być wyjątkowo twarde.

Agnieszka Lewandowska - Kąkol oddaje w ręce czytelników dziewiętnaście rozdziałów, dziewiętnaście scenariuszy, które historia napisała dla dzielnych kobiet. Do pewnego momentu scenariusze te są niemal bliźniacze: zatrzymania, przesłuchania, wywózki, gułagi, a potem dążenia, by dołączyć do Armii Andersa. Na miejscu ciężka praca, opieka nad chorymi żołnierzami w ogniskach szalejących epidemii, organizacja szpitali i szkół, próba stworzenia namiastki polskości z dala od ukochanej ojczyzny. Wspomnienia tych niezwykłych kobiet pozwalają zyskać troszkę inne spojrzenie na te wydarzenia, mniej historyczne, mniej oficjalne, takie po prostu kobiece, ludzkie. Autorka nie zamyka historii dzielnych Pestek w latach wojny. Wspomina o dylematach, jakie czekały na nie po jej zakończeniu. Wrócić do ojczyzny, nie wrócić? Pozostać na obczyźnie i próbować poskładać nowe życie z dala od rodzinnych stron? Przytacza ich powojenne losy i pokazuje, że te nie zawsze były łatwe. 

Publikacje jak Dziewczyny od Andersa są niezwykle potrzebne. Większość z nas zna rysy historyczne, wie, kim był Władysław Anders i co dokonała jego Armia. Roli kobiet w jej strukturach być może się nie pomija, ale też nie poświęca się jej zbyt wiele uwagi. Dla mnie - jako czytelniczki i kobiety - bardzo ważne jest to, że mogę przeczytać o nich tak szczegółowo, a to co czytam, pochodzi od nich samych, z ich relacji, z ich wspomnień i zapisków. Nie mogę wczuć się w ich przeżycia i myśli, ale mogę je poznać, spróbować je sobie wyobrazić. Dostrzec ludzką i kobiecą twarz ważnych, historycznych wydarzeń. To bardzo niezwykła lektura. Każda jej strona przesiąknęła siłą i odwagą, ale również strachem i bólem. Nie sposób podejść do niej bez emocji. Polecam Wam serdecznie!


2 komentarze:

  1. Nie widziałam, nie słyszałam, ale teraz już wiem i na pewno sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, ze nie przepadam za opowiadaniami i książkami, w których jest kilka reportaży to ten na pewno zasługuje na uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń