poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Zaproszenie na Spotkanie Kalwaryjskiego Klubu z Kawą nad Książką

Kalwaryjski Klub z Kawą nad Książką zaprasza na wrześniowe spotkanie i dyskusję przy filiżance aromatycznej kawy!

Książka: „Władca Lewawu” Dorota Terakowska
Data spotkania: 24.09.2015 czwartek, godzina 16.00
Miejsce: Biblioteka Miejska w Kalwarii Zebrzydowskiej

Osoba kontaktowa: Asia 509 551 161 (asia.szaranska@gmail.com)

Pierwsze jesienne spotkanie Klubu z Kawą nad Książką w Kalwarii Zebrzydowskiej upłynie pod znakiem powieści Doroty Terakowskiej „Władca Lewawu”. Na kartach książki odkryjemy Kraków, jakiego nie znamy, Kraków widziany niczym w odbiciu zwierciadła, zaskakujący, tajemniczy i magiczny. Poznanie sekretów Lewawu wymaga od bohatera powieści niemałej odwagi. Czy wejdziecie wraz z nami do świata wykreowanego przez Dorotę Terakowską?



niedziela, 30 sierpnia 2015

"Trzeba zawsze wierzyć w siebie i w to, że się uda" - wywiad z Anną Tymko-Winiarską


źródło:gazeta wyborcza
Anna Tymko-Winiarska jest pierwszą polską autorką Wydawnictwa Amber. Czytelniczkom bloga zdradza, co sądzi na temat zazdrości, w jakich warunkach lubi pisać i co należy zrobić, kiedy marzy się o wydaniu własnej powieści...


Swoje zawodowe życie związała pani z zupełnie inną sferą i nagle zdecydowała się napisać książkę. Skąd taki obrót o 180 stopni? Jak do tego doszło?

Pierwszą książkę Kobieta Roku wydałam w 2005 roku. Pracowałam wtedy jako asystentka Zarządu w przedstawicielstwie amerykańskiego koncernu lotniczego. Chociaż praca i płaca była dobra, to jednak nie czułam satysfakcji zawodowej. Miałam wrażenie, że mijam się z czymś naprawdę ważnym w moim życiu. Wtedy pierwszy raz poczułam, że mogę napisać książkę i napisałam Kobietę Roku. Przez ostatnie sześć lat pracowałam w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych S.A., i żeby nie popaść w hałaśliwy korporacyjny wir, postanowiłam uciec w świat kolejnej powieści. Pisanie mnie uspakajało i relaksowało, kiedy nie mogłam już na ten korporacyjny bajzel patrzyć - tak powstał Plan Be.

A jak do tego doszło, że zaczęłam pisać? Kiedy byłam dzieckiem miałam poważny problem z ortografią i gramatyką języka polskiego. Moja polonistka poleciła, żebym czytała dużo książek. Blisko mojego rodzinnego domu, w Milanówku , była Biblioteka Publiczna i Mama zapisała mnie do tej biblioteki. Bibliotekarka podsuwała mi ciekawe pozycje, ze słowami: „dziecko, koniecznie musisz to przeczytać” i czytałam. Muszę powiedzieć, że przeczytałam chyba połowę książek w tej bibliotece. Już wtedy marzyłam żeby napisać książkę, a jako dorosła kobieta konsekwentnie dążyłam do realizacji moich marzeń

Jest pani autorką nagrodzonych reportaży. Proszę o nich powiedzieć nieco więcej.

Nagrody, to czas mojej pracy w Metrze Warszawskim i zaufanie, którym obdarzył mnie Prezes Jerzy Lejk i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Któregoś dnia podczas luźnej rozmowy z Prezesem wspomniałam, że napisałam książkę. Prezes ją przeczytał i po jakimś czasie zostałam poproszona o przygotowanie materiałów (w pięciu kategoriach) na międzynarodowy konkurs Metro Awards 2009 w Kopenhadze. To było bardzo trudne zadanie, ale cieszyłam się z tego wyzwania i poradziłam sobie. Metro Warszawskie Sp. z o.o., zwyciężyło w dwóch kategoriach: na najlepszą stację na świecie (stacja Plac Wilsona) i najlepszego maszynistę. Trzy kolejne kategorie zostały zakwalifikowane do ścisłego finału. Do dzisiaj bardzo ciepło wspominam ten konkurs. Potem napisałam kilka artykułów do gazet branżowych i Przeglądu Technicznego.

W swojej najnowszej powieści pod tytułem Plan Be przedstawia pani czytelnikom historię skomplikowanego miłosnego trójkąta. Skąd pomysł na taką opowieść?

Plan Be napisałam na kanwie prawdziwych wydarzeń, obserwując rozstanie znajomego mi małżeństwa. Życie nieźle im się układało. Oboje młodzi, ładni, inteligentni i zamożni, aż miło było patrzeć. W końcu pogubili się w tym pyle ideału. Ona drętwiała na myśl, że koło niego kręcą się inne kobiety. Wyobrażała sobie, że niejedna go atakuje i miała do niego pretensję, że on nie broni się jak lew. On natomiast, po jakimś czasie zapragnął przebywać z jakąś inną kobietą …i wtedy małżonka popełniła mnóstwo błędów. Za wszelką cenę chciała zniszczyć rywalkę, posuwając się do ciosów poniżej pasa. Małżeństwo zakończyło się gwałtownym rozwodem. To typowy przykład, że nic nie trwa wiecznie, ostatecznie i nieodwołalnie, jeżeli się o to nie dba. Chciałam też przestrzec inne kobiety, jak nie należy postępować, gdy facet znajdzie sobie „coś na boku"

Mawia się: „Nie ma miłości bez zazdrości”, co Pani na ten temat sądzi?

Moim zdaniem zazdrość hamuje rozwój miłości, tak jak ogrodnicy hamują wzrost roślinek. Przykładowo, biorą młode drzewko, krępują jego korzenie, przycinają listowie i po jakimś czasie roślinka staje się karłowatym drzewkiem bonsai. Tak jest i z miłością, gdy zablokujemy jej rozkwit. Oczywiście, w związku potrzebne są igiełki zazdrości, bo dzięki nim szybko odświeżamy swoje uczucia do partnera, ale nie cała szpula, która roztoczy nad związkiem mroczną zasłonę podejrzeń i niechęci. Z moich obserwacji wynika, że kobiety facetom poświęcają 80% swoich myśli, a kto zbyt dużo rozmyśla, zawsze znajdzie argumenty „za” i „przeciw” i zgubi się wśród zwątpienia oraz braku pewności

Czy sympatyzuje pani ze swoimi bohaterami? Która z bohaterek Planu Be – Agata, Anita, a może Hanka – jest pani bliższa?

Zdecydowanie Hanka. To typ kobiety cwanej, uwodzicielskiej, bardziej wyrobionej społecznie. Agata i Anita od początku balansują na krawędzi. Anita jest zaborcza, chciwa, wulgarna. Nie potrafi być dowcipna, ani specjalnie wesoła. Robiłam wszystko co mogłam, żeby „zmiękczyć” Anitę , ale z marnym skutkiem. Jej osoba stale dręczona wątpliwościami i niepewnością - mimo krzywdy jaka ją spotkała - nie odgrywa chlubnej roli w tej historii.
Agatę unosi ku niebu miłość do Krzysztofa, wchłania ją, wsysa. Krzysztofowi natomiast, odpowiada jej pokojowe usposobienie, jakże odmienne od jego żony. Niestety, Krzysztof nie potrafi zidentyfikować własnych uczuć, które targają nim w stosunku do kochanki. Raz ją kocha, raz wypluwa jak pestkę ze śliwki. Może to wina przeświadczenia Krzysztofa, że wystarczy kiwnąć palcem, a kobiety kłusem przybiegną na jego skinienie…

A czy Pani lubi postać Krzysztofa Winnickiego?

Lubię pożeraczy niewieścich serc , a poważnie, żeby polubić Krzysztofa trzeba się zastanowić czemu zdradził Anitę? Gdyż generalnie nie lubimy zdrajców. Ale Krzysztofa trzeba usprawiedliwić.
Po pracy wraca do domu pełnego złości i jarzma kobiety gnębiącej go nieustannymi wyrzutami i ostrym narzekaniem. Jednym słowem, Anita nie cackała się z nim. Krzysztof widząc, że małżeńskie kłótnie to już nie krótkie spięcia ale raczej poważne awantury, uznaje, że nie jest już ono niczego warte, gdyż nie ma w nim miłości i wydaje na to małżeństwo wyrok. Cyceron naucza: „jest rzeczą silnych duchem nie miotać się w nieszczęściach”. Krzysztof, niezależnie od wszystkiego, podjął męską decyzję i lubię go za to

Nad czym Pani obecnie pracuje?

Od miesiąca piszę nową książką Baw się dobrze, która jest kontynuacją Planu Be. Znowu spotykamy Krzysztofa, Anitę i Agatę. Zdradzę tylko, że w Baw się dobrze Krzysztof postanowi wystąpić z pozwem o rozwód, Hanka wda się w romans z młodszym o 10 lat trenerem fitness, Anita – wiadomo – nadal będzie kipiała ze złości, a Agata kolejny raz zaufa Krzysztofowi. Będzie poważnie ale śmiesznie.
W 2016 planuję napisać powieść pt. Szmaciarz. Książka będzie oparty na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w jednej z największych polskich Spółek Skarbu Państwa. 

Czytelników z pewnością interesuje, jak wygląda praca pisarza?

Napisanie książki nie jest sprawą trafu, nie jest też żadną grą w kości. Pisanie książek to ciężka praca i cały czas trzeba rozglądać się za czterolistną koniczyną.
W moim przypadku, bez przerwy towarzyszy mi duch niepokoju, czy uda się przelać na papier to, co chcę przekazać. Czasami jestem pełna optymizmu i energii, a potem przychodzi rozczarowanie, że brak weny…
Myli się ten, kto myśli, że wystarczy usiąść przy biurku i pisać. Czasami napiszę tekst i na drugi dzień kasuję, bo „bez sensu”, bo „beznadziejny”. Czasami bohaterowie mojej książki wymuszają na mnie zmianę treści. Kiedy stworzę postać powieści, mam złudzenie, że ona zaczyna natychmiast żyć własnym życiem i pragnie wtopić się w inne sytuacje, niż te, które dla niej wymyśliłam. Postępuje według własnego widzimisię i ni stąd, ni zowąd wywraca wszystko do góry nogami. Wtedy szkic i koncepcja pękają jak bańka mydlana. Nieraz szarpię się ze sobą całymi dniami, bo nie mogę zapanować nad sytuacją. Bohaterowie moich książek przedstawieni są wśród różnych perypetii. Muszę umieć wcielić się w różne charaktery od silnego, twardego łobuza po dobroduszne niewiniątko. Bywa, że jestem bardzo wyczerpana tymi emocjami. Pisząc Plan Be byłam Anitą, Agatą, Hanką, Krzysztofem i pod koniec dnia miałam trudności z powrotem do rzeczywistości Anny Tymko-Winiarskiej. (śmiech)
Sorry, ale muszę też zaznaczyć, że pisanie książek to bardzo niedochodowy interes. Oczywiście, jeżeli ktoś jest znany i ma wyrobione nazwisko, to niewykluczone, że da sobie radę, ale debiutant zbiera grosz do grosza…

Proszę opowiedzieć, w jakich warunkach lubi pani pracować, co panią inspiruje, co sprawia, że pisze się łatwo i przyjemnie?

Lubię pisać w ciszy. Podczas pisania ogłaszam separację ze światem zewnętrznym i staję się prawdziwym samotnikiem. Przygotowuje sobie kawę, włączam komputer i żyję życiem moich bohaterów. Inspiruje mnie gaj brzozowy rosnący obok domu, w którym mieszkam.
Co sprawia, że pisze się łatwo i przyjemnie? Nadzieja, że książka zostanie wydana i doceniona przez czytelników. Kiedy Wydawnictwo Amber wydało Plan Be, schowałam się w sypialni i płakałam ze szczęścia, a ciarki przechodziły mi po plecach przez cały tydzień. Dla takich chwil warto żyć. To największa przyjemność i nagroda.

Jakie książki czyta pani prywatnie?

Wszystkie książki Oriany Fallaci. To moja ulubiona pisarka. Przede wszystkim czytam wiele pozycji fachowej literatury i wszystko, co mieści w sobie słowo „poradnik”, żeby poznać na wskroś problemy kobiet

Co poradziłaby pani osobom, które marzą o tym, by zadebiutować własną książką?

Po pierwsze, potrzebna jest taka determinacja, jaką miała Justyna Kowalczyk, która przed biegiem na trzydzieści kilometrów powiedziała sobie: „Wygram albo zdechnę”. Trzeba zawsze wierzyć w siebie i w to, że się uda.
Po drugie, potrzebna jest dobrze opracowana i przemyślana akcja, która nie będzie rozciągnięta w czasie.
Po trzecie, należy wysłać własny debiut do Wydawnictwa AMBER. W Wydawnictwie AMBER pracują cudowne, pełne zapału osoby, które są nastawione bardzo pozytywnie do autora i nie onieśmielają go surowymi osądami. Jestem bardzo wdzięczna Pani Małgorzacie Cebo-Foniok, która nie tylko wydała moją książkę, ale dała mi przeświadczenie, że warto zawsze podążać drogą swojej pasji.

Serdecznie dziękuję za interesującą rozmowę. Czytelników bloga zachęcam do zapoznania się z recenzją Planu Be. 



sobota, 29 sierpnia 2015

247. Marcia Willett WSPOMNIENIE BURZY

Angielska prowincja, rodzinna posiadłość i rozliczenie z przeszłością. Intryguje, prawda? A jak jest w rzeczywistości?

Dom nad mostem, piękna, stojąca w odosobnieniu posiadłość od lat znajduje się w rękach rodziny Hester, matki chrzestnej Clio. Dziewczyna lubi wracać w to miejsce, szczególnie, że przynoszą one wspomnienia pięknych dni dzieciństwa. Jednak nie wszystkim Dom nad Mostem niesie przyjemne wspomnienia. Pewnego dnia do domu swojej matki chrzestnej Clio przywozi Jonaha, młodego filmowca. Okazuje się, że podczas wojny matka Jonaha mieszkała w Domu nad Mostem pod opieką rodziny Hester. Kobieta nigdy nie wraca do tych czasów i nie chce dzielić swoich wspomnień z bliskimi. Hester staje przed dylematem, czy opowiedzieć młodym ludziom o wypadku, który wydarzył się przed laty w posiadłości i na zawsze odcisnął piętno na mieszkańcach Domu nad mostem. 

Marcia Willett jest znaną i cenioną autorką powieści dla pań, w Polsce nakładem Wydawnictwa Replika ukazały się Letni domek, Godzina Dzieci oraz Tydzień w zimie. Wspomnienie burzy jest powieścią, w której teraźniejszość styka się z przeszłością, a bolesne wspomnienia rzutują na życie kolejnych pokoleń. Bohaterowie Marcii Willett muszą zmierzyć się z przeszłością, by odzyskać spokój ducha. Czy im się to uda? 

Wspomnienie burzy jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością pani Willett, nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa, czy "nowa" autorka przypadnie mi do gustu. Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie intrygujący zarys fabuły. Rodowa posiadłość, tajemnice z przeszłości... te aspekty nieodmiennie pociągają mnie w książkach i sprawiają, że nabieram na nie ochoty. Po lekturze powieści Marcii Willett nachodzi mnie jednak refleksja, że nie sposób ocenić tej powieści jednoznacznie, używając sformułowań "dobra" bądź "słaba". Historia stworzona przez autorkę jest dosyć złożona, posiada swoje niedociągnięcia, jak również mocne strony. 

Zdecydowanym atutem Wspomnienia burzy jest piękny, gawędziarski język, jakim posługuje się autorka, jak również jej talent do zawiązywania intrygujących wątków. Powieść Marcii Willett czyta się płynnie i przyjemnie, opisy doskonale oddają klimat powieści, aczkolwiek nie są nachalne i przydługie. Autorka posługuje się zabiegiem retrospekcji, rzucając światło na pewne wydarzenia z przeszłości, niemniej nie czyni tego często i regularnie. Osobiście uważam, że niepotrzebnie zmienia przy tym zabiegu czas na teraźniejszy, ale to kwestia moich indywidualnych preferencji. Nawiązując jeszcze do fabuły tej powieści, zauważyłam, że uznaniem autorki cieszy się symbol domu, w każdej z powieści wydanych w naszym kraju powtarza się wątek domu czy posiadłości, w każdej dominują tajemnice z przeszłości i coś na kształt rozliczenia z przeszłością. Mimo tej powtarzalności powieści Marcii Willett nęcą czytelniczki swymi wątkami, najwyraźniej kochamy rodzinne tajemnice i stare domy ;)

Muszę jednak przyznać, że nie w każdej kwestii jest kolorowo, nie wszystko mnie w tej powieści usatysfakcjonowało. Przede wszystkim w moim odczuciu autorka zbyt szybko dzieli się z czytelnikami swoimi tajemnicami, a kiedy wszystko staje się już jasne, cóż... mnie książka zaczęła nieco nużyć i od pewnego momentu wprost nie mogłam się doczekać, by skończyć. Na szczęście zakończenie książki - mające bardzo symboliczny wydźwięk - jest już dużo lepsze i warto było do niego dojść. Kolejną słabszą stroną książki okazują się bohaterowie, autorka nie pozwala nam ich dobrze poznać, przedstawia nam ich dość powierzchownie i trudno nawiązać z nimi emocjonalną więź. Z ciekawości sięgnę po inne powieści autorki, aby przekonać się, czy to element jej stylu, czy wypadek przy pracy :)

Ta książka wydaje mi się tak nierówna - w jednych kwestiach wręcz rewelacyjna, w innych słabsza- iż nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do zdecydowania, czy macie ochotę na historię Marcii Willett. Przekonajcie się, czy Wspomnienie burzy spełni Wasze oczekiwania i koniecznie podzielcie się ze mną swymi wrażeniami, gdyż jestem bardzo ciekawa, jak odbierzecie tę
książkę. 

Za egzemplarz powieści dziękuję wydawnictwu:






niedziela, 23 sierpnia 2015

246. Natasza Socha ROSÓŁ Z KURY DOMOWEJ

Rosół z kury domowej Nataszy Sochy jest pierwszym rosołem w moim życiu skonsumowanym ze smakiem. Powiem więcej: mam nawet ochotę na małą dokładkę...

Po rozwodzie z mężem Wictoria przeprowadza się na niemiecką wieś. Uświadamia sobie, że mąż sprowadził ją do roli typowej kury domowej. Z tym samym problemem borykają się trzy inne kobiety, z którymi Wictoria zaprzyjaźnia się na miejscu. Wictoria, Lea, Judith oraz Mara angażują się w odważny projekt, zrzucają z siebie piórka, rozbierają się do rosołu i gotują dla tysięcy internautów, budząc swoją kobiecość i porządkując zagmatwane życie.

Przepis na udany Rosół z kury domowej według Nataszy Sochy? Bynajmniej nie świeża włoszczyzna i dorodny ptak wiejskiego chowu. Raczej szereg trafnych życiowych spostrzeżeń, szczypta pikanterii, ziarenko odwagi i multum dobrego humoru. Doprawione ładnym językiem i wspaniałą ironią. Wszystko razem zmieszać delikatnie i podawać na gorąco. Nie z makaronem, ryżem czy lanymi kluseczkami. Za to z kubkiem herbaty, filiżanką kawy lub czekolady na gorąco. Idealnej przy nadchodzących chłodniejszych wieczorach.

No dobra, udało mi się zawrzeć wszystkie przymioty powieści Nataszy Sochy w jednym akapicie, a teraz trzeba napisać coś więcej i poszczególne punkty rozwinąć. Rosół z kury domowej czytało mi się rewelacyjnie, ale dlaczego? A dlatego, że powieść ta posiada większość czynników charakteryzujących książki, jakie lubię. Poczucie humoru - dobre, momentami ostre i bynajmniej nie naciągane. Każdy, kto lubi od czasu do czasu trochę poparskać nad książką - będzie usatysfakcjonowany. Atutem powieści jest również ładne pióro. Natasza Socha pisze naprawdę ładnie i wyraźnie można zauważyć, że uwielbia to robić. Ona po prostu bawi się słowem, dopieszcza je, doprawia lekką ironią i kształtuje według potrzeb powieści. Na mojej półce czeka inna powieść autorki: Macocha. Czeka i czeka, wychodzi jednak na to, że w końcu się doczeka, ponieważ skłonił mnie do tego Rosół z kury domowej.

Powieść Nataszy Sochy jest również zbiorem trafnych życiowych spostrzeżeń. Jej bohaterki są kobietami z krwi i kości, zmagają się z typowymi kobiecymi problemami i bolączkami, bez trudu dostrzeżemy samą siebie w jednej z nich. Na kartach swojej powieści autorka przytacza również pokutujące stereotypy, odsłania ciemniejsze strony życia małżeńskiego, obnaża nasze zachowania i uprzedzenia. Na uznanie zasługuje również mistrzowskie zakończenie, którego naturalnie zdradzić nie mogę.

Rosół z kury domowej  - powieść bynajmniej nie tylko dla kur domowych (kobiet), ale również i dla kogucików. Panie mogą się inspirować, panowie wyciągać wnioski - każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam ;)







środa, 19 sierpnia 2015

245. Deborah Install ROBOT W OGRODZIE

Grunt to we właściwym momencie uświadomić sobie, co jest w życiu naprawdę ważne. Nigdy nie jest na to za późno, bo przecież można naprawić to, co się zepsuło...

W małżeństwie Bena i Amy wyraźnie coś nie gra. Przyczyną jest zachowanie Bena, który zupełnie nie dojrzał do roli męża i miana dorosłego człowieka. Wciąż coś zaczyna i nie kończy, nie ma stałej pracy i nawet nie dostrzega, że jego żona chciałaby mieć dziecko! Pewnego dnia w ogrodzie Bena i Amy pojawia się mały robot. Ben okazuje mu wielkie zainteresowanie, a dla Amy jest to przysłowiową kroplą, która przelewa czarę. Kobieta odchodzi od męża i żąda rozwodu. 

Tang jest małym robotem, zupełnie starej generacji. Połatanym z byle czego i najwyraźniej zepsutym. Ben przywiązuje się do niego i postanawia uratować jego życie. Decyduje się wyruszyć w pełną niewiadomych podróż, by odszukać kogoś, kto będzie w stanie naprawić Tanga. Między mężczyzną a robotem rodzi się najprawdziwsza przyjaźń, a Ben opiekując się Tangiem zrozumie swoje błędy względem Amy i całego życia, po czym zdecyduje się je naprawić. 



Czy spoglądając na okładkę i tytuł tej powieści, obawiacie się mocno technicznej tematyki? Zupełnie niepotrzebnie! Robot w ogrodzie jest współczesną i bardzo ciepłą opowieścią o tym, co w życiu naprawdę się liczy: o rodzinie, miłości, przywiązaniu i przyjaźni. Gdyby nie kilka mocniejszych zwrotów i nawiązań do seksu, zakwalifikowałabym tę powieść nawet do gatunku famlijnego, ponieważ urzeka wyjątkową atmosferą, jaką spotyka się w tego rodzaju filmach i książkach. To jedna z tych historii, które niosą przesłanie dobrych wartości i udowadniają, że człowiek może się zmienić. Naturalnie, jeśli dostrzeże swoje błędy i chce tego dokonać. 

Momentami przygody teamu "Ben&Tang" śmieszą do łez, niemniej nie brakuje również momentów poważnych i nostalgicznych. Jest lekko, ale bardzo mądrze. Deborah Install nie nurzy czytelnika kwestiami technicznymi i nie poświęca sztucznej inteligencji więcej uwagi niż byłoby to wymagane w tego typu publikacji. Świat wykreowany przez autorkę nie odbiega właściwie wiele od tego, który już znamy - różni je tylko to, że w powieści roboty i androidy stały się już normą, a człowiek wykorzystuje je na różnych płaszczyznach, nie zawsze etycznych. Czy tym samym autorka chciała delikatnie zwrócić uwagę czytelników na zastosowanie najnowszych technologii? Nie wiem, czy było to celowe, niemniej we mnie książka ta wzbudziła pewne refleksje w tym kierunku...

Robot w ogrodzie jest sympatyczną, pełną ciepła i humoru pozycją, idealną na letnie popołudnie i jesienny wieczór. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, a zarazem oryginalnego i niebanalnego, lubicie komedie romantyczne i delikatne oderwanie od rzeczywisości, ta książka powinna wzbudzić Wasze zainteresowanie. Polecam!

Za egzemplarz dziękuję: 





poniedziałek, 10 sierpnia 2015

W kilku słowach o... (Orliński, Asbrink, Sandemo)

Chociaż na blogu zamieszczam opinie i wrażenia tylko z lektur egzemplarzy recenzenckich, nie są to bynajmniej jedyne książki, jakie czytam. Staram się "przetykać" je książkami zdobytymi we własnym zakresie lub pożyczonymi. Zdarza mi się również wracać do książek, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć, lub wzbudziły moją sympatię. I troszkę mi żal, że te książki nie doczekują się recenzji, jednak na ogół bardzo brakuje czasu, a czasami brakuje także i słów, którymi umiałabym opisać moje wrażenia, zdarza się również, że nie czuję się na tyle kompetentna, by oceniać taką książkę - jak na przykład dzieje się w przypadku reportaży, literatury faktu, książek historycznych. Nie chciałabym jednak, żeby przechodziły one bez choćby jednego słowa, dlatego wpadłam na pomysł takiego cyklu "W kilku słowach o...", będę w nim przedstawiać książki nierecenzyjne. Mam nadzieję, że takie posty również spotkają się z Waszym uznaniem. 

Route 66 nie istnieje, ale gdyby istniała, a ja miałabym taką możliwość chciałabym ją przemierzyć wraz z Wojciechem Orlińskim.To nie tylko zapis pasjonującej podróży, która z pewnością marzyłaby się każdemu, kogo fascynuje USA, ale również solidny kawałek historii tego kraju. Wielkie miasta błyszczące od świateł i opuszczone osady, w których jedynym śladem jakiejkolwiek ingerencji człowieka okazują się opustoszałe domy, motele i stacje benzynowe. O każdym z tych miejsc można opowiedzieć coś interesującego, każde może pochwalić się swoją legendą. Podobnie jak sama route 66, która zapisała się na kartach książek, w obrazach filmowych i słowach piosenek, które zresztą autor książki bardzo często przytacza. Route 66 - te słowa działają magnetyzująco, naprawdę nie podejrzewałam, że będę chciała przeczytać książkę, której bohaterką stała się ... ulica. A jednak. I nie mogłam się oderwać...

Myślę, że niemal każda osoba w naszym kraju, zna markę IKEA, ale z pewnością niewiele osób wie, kim był założyciel tej firmy. Ja również nie znałam tego człowieka, a nawet nie kojarzyłam jego nazwiska. Lektura reportażu pod tytułem W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa przybliżyła mi nieco tę postać i nakreśliła, że Ingvar Kamprad sympatyzował z nazistami, jak również  równocześnie przyjaźnił się z żydowskim uchodźcą z Austrii: Ottonem Ullmanem. I właśnie historia Ottona, który jako kilunastoletni chłopiec został rozdzielony z rodzicami i wysłany do Szwecji, która miała zagwarantować mu bezpieczeństwo, wzbudziła we mnie najwięcej emocji. Zachowane listy, jakie rodzina chłopca pisała do niego, póki mogła, póki żyła... są świadectwem miłości, tęsknoty i wiary, że kiedyś jeszcze się spotkają. Nie jest to książka, którą czyta się lekko, lektura skłania do głębokiej refleksji, budzi pytania, na które wciąż nie do końca znamy odpowiedzi...

Trzecia książka, o której chcę dziś wspomnieć, znacznie odbiega od wcześniej opisanych. Saga o Ludziach Lodu autorstwa Margit Sandemo jest najbardziej znaną skandynawską sagą w Polsce, pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż to właśnie ta seria zapoczątkowała popularność tego typu publikacji w naszym kraju. Przyznaję, że mam ogromną słabość do twórczości pani Sandemo, przeczytałam niemal wszystko, co wyszło spod jej pióra i zostało wydane w Polsce. Sagę o Ludziach Lodu wypożyczałam z naszej biblioteki, jednak nie dysponowała ona wszystkimi tomami serii i w pewnym momencie przerwałam lekturę. Obecnie zaczęłam kolekcjonować tę serię i postanowiłam przeczytać ją od samego początku...Saga o Ludziach Lodu to opowieść, w której łączy się miłość, namiętność, magia i zupełnie niewytłumaczalne moce, a przy tym doskonale oddaje ona historię i obyczajowość  Norwegii na przestrzeni kilku wieków. A wszystko zaczęło się od Tengela Złego, który za cenę władzy, mocy magicznych i bogactwa zaprzedał duszę diabłu...

Czy znacie te książki? 
A może macie ochotę je poznać? 
Jak podoba się Wam taki cykl?




niedziela, 9 sierpnia 2015

244. Elizabeth Flock CO SIĘ STAŁO Z MOJĄ SIOSTRĄ

Powieścią Emma i ja Elizabeth Flock podniosła sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Czy podołała wyzwaniu kontynuacji tej historii? 

Dziewięcioletnia Carrie Parker wraz z matką rozpoczynają nowe życie w niewielkim miasteczku w Karolinie Północnej. Pragną pozostawić za sobą wspomnienie przeszłości, przepełnionej bólem, przemocą i upokorzeniem. W nowym miejscu dziewczynka poznaje Ruth, Honor i Cricket Chaplin, w ich domu po raz pierwszy ma okazję zobaczyć i poczuć, czym jest rodzina i przyjaźń. Kiedy między Carrie i Cricket rodzi się więź, dziewczynki wyjawiają sobie kolejne tajemnice dotyczące ich rodzin. Prawda, która ujrzy światło dzienne, odmieni na zawsze ich losy...

Do sięgnięcia po Co się stało z moją siostrą zachęciła mnie intrygująca zapowiedź, jednak nie od razu zorientowałam się, że książka jest kontynuacją powieści Emma i ja, którą miałam okazję przeczytać przed paru laty i która długo nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć. Najnoszą powieść Elizabeth Flock można czytać jako zupełnie odrębną historię, jednak jeśli będziecie mieć okazję sięgnąć po poprzednią, nie wahajcie się. Nie tylko rzuca ona światło na przeszłość bohaterek, ale przede wszystkim jest bardzo dobrą książką, zaskakującą, emocjonującą, taką która w pewnym momencie uderza czytelnika jak obuchem w głowę. Powieścią Emma i ja autorka bardzo wysoko podniosła sobie poprzeczkę i szczerze mówiąc, podczas lektury pierwszych kilkudziesięciu stron, sądziłam, że nie sprostała temu wyzwaniu. 

Co się stało z moją siostrą jest historią opowiedzianą z perspektywy dwóch bohaterek. Carrie i Honor. Dziecka i matki, która utraciła ukochaną córkę. To również dwa odmienne światy, które w pewnym momencie przenikają się za sprawą niezwykłego zbiegu okoliczności. Na kartach swojej powieści Elizabeth Flock kreuje dwa odmienne modele rodziny, kontrast pomiędzy nimi jest tak wyrazisty i głęboki, że aż bolesny. Zmaganie się z doznaniami małej Carrie nie jest dla czytelnika przyjemne, wywołuje sprzeciw, budzi gniew, sprawia że z niecierpliwością wyglądamy happy endu. Czy został przewidziany dla tej historii? Tego Wam nie zdradzę...

Powieść Elizabeth Flock wydaje się być utkana z tajemnic. Ich rozwiązania podejmują się Carrie i Cricket, a czytelnik towarzyszy im w tym wyzwaniu, wysnuwając swoje własne teorie. Trudno się od tego powstrzymać, skoro ta powieść składa się z tak wielu pytań, wątpliwości, niedomówień i sekretów. Lubicie takie historie? Co się stało z moją siostrą Was nie zawiedzie. Ta książka jest jednym wielkim pytaniem - od tytułu po zakończenie!

Wspomniałam, że początkowo sądziłam, że Elizabeth Flock nie sprostała kontynuacji swej historii. Na wstępie jest sennie, wręcz nudno, określiłabym to mianem paplaniny. Trzeba jednak pamiętać, że jest to świat przedstawiony oczyma małej dziewczynki, która "papla", gdyż po prostu taką ma naturę. Nie jest to bynajmniej czcza paplanina, szybko dostrzeżecie, że to dziecko musiało wydorośleć znacznie wcześniej niż jego rówieśnicy i choć ewidentnie zabijano w nim poczucie wartości, robi wszystko, by przetrwać. To wszystko może was przerazić, ponieważ Elizabeth Flock nie kreuje różowego obrazka. Być może Co się stało z moją siostrą nie zaskoczyło mnie tak, jak miało to miejsce w przypadku powieści Emma i ja, ale pewnymi szczegółami zrodziło ból gdzieś we wnętrzu, rozdarło, wstrząsneło i pozostało we mnie. 

za egzemplarz dziękuję: 


sobota, 8 sierpnia 2015

243. Milenkowe Czytanie Rafał Klimczak PRZYGODY NUDZIMISIÓW

Jestem chyba jedną z nielicznych mam, które na co dzień nie słyszą "Mamo, nudziiiiiimisię!!!!", jednak nie mam najmniejszych złudzeń, że i u nas ten okres zapanuje. A wtedy pozostanie mi tylko wypatrywać Nudzimisów z bajki Rafała Klimczaka...

Czy wiecie, co dzieje się, kiedy jakieś dziecko się nudzi? Kiedy nie wie, co ze sobą zrobić, wszystkie zabawki już się "przebawiły", książeczki "przeczytały", a dzień ciągnie się jak nitka spaghetti ze sosem pomidorowym? Wezwanie od takiego dziecka trafia wprost do Krainy Nudzimisiów, gdzie pomieszkują zabawne stworki. Nudzimisie zajmują się zabawą, psotami, jak również przede wszystkim rozwiązywaniem dziecięcych problemów, tych dotyczących nudy, zabaw z przyjaciółmi i wielu wielu innych. Przy boku znudzonego dziecka raz-dwa pojawia się wysłannik z krainy Nudzimisiów i wspólnymi siłami zajmują się problemem. 

Nieniejsza książeczka jest już ósmą odsłoną cyklu o Nudzimisiach, ale jak najbardziej można ją poznawać jako oddzielną historię. Jakie przygody czekają Nudzimisiów w "Przygodach Nudzimisiów"? Jeden z mieszkańców krainy, Hubek, bawi się maszyną do robienia chmur. Wszak w Krainie Nudzimisiów niebo jest zbyt idealne. Eksperymenty Hubka zakończą się wielkim... BUM! Nudzimiesie wyruszają także na pomoc Julce, z którą nie chcą bawić się koleżanki. Dlaczego tak się dzieje? Mały Aldebard zostaje zabrany przez Hubka na plantację kakowca, ciekawe po co? A mały Ludwiczek dowiaduje się, że szachy są naprawdę interesującą grą!

Przy okazji opiniowania Zwierzaków Rozrabiaków wspominałam, jak pozytywne wrażenie uczyniły na mnie książeczki otrzymane od Wydawnictwa Skrzat. Nadeszła pora na kolejną porcję zachwytów, ponieważ Przygody Nudzimisiów są kolejną książeczką, którą po prostu przyjemnie wziąć do ręki. Jest bardzo poręczna (ma kształt prostokąta, który stoi, jak mawia Mila), ma twardą i solidną okładkę, którą bardzo ładnie podkreśla kilka lakierowanych elementów i jest utrzymana w bardzo optymistycznych kolorach. Równie ładnie prezentuje się w środku, co zademonstrujemy na fotografiach. Ilustracje są i duże i mniejsze, ale w każdym przypadku kolorowe i bardzo ciepłe, sympatyczne. Nie znajdujemy ich na każdej stronie, ponieważ jest to książeczka dla troszkę starszych dzieciaków, mamy w niej naprawdę dużo do czytania! A duża wyraźna czcionka jest wprost stworzona do tego, by zachęcać dziecko do samodzielnego poznania przygód zabawnych stworków. 

Przygody Nudzimisiów to cztery rozdziały, a w każdym z nich interesująca historyjka opowiadająca o Nudzimisiach oraz o dzieciach, którym one pomagają. Nie są  to czcze opowiastki, każda z nich jest bardzo mądra i przekazuje dzieciom ważne wartości i zasady. Nie wiem, na ile Milenka zrozumiała przesłanie tych historii, niemniej troszkę starsze dzieciaki z pewnością szybko załapią w czym rzecz. Na stronach książeczki Rafała Klimczaka przeczytamy między innymi o tym, czym jest słomiany zapał i jak sobie z nim radzić, a także o tym, że warto być wiernym samemu sobie i nie trzeba robić czegoś na przekór sobie, by przypodobać się innym osobom. Prawda, że uniwersalne i ponadczasowe wartości, które znajdą zastosowanie w każdym wieku? Najistotniejsze przesłania i pytania zostały podkreślone w książce kolorową czcionką, we wszystkich kolorach tęczy. Dziecko z pewnością zwróci na nie uwagę :) Polecamy tę książeczkę serdecznie!






ISBN: 978-83-7915-223-0
Format: 165x240 mm
Objętość: 112 str.
Oprawa: twarda
Pierwsze wydanie: 2015






środa, 5 sierpnia 2015

242. Anna Tymko PLAN BE

Sierpień rozpoczynamy upalnie i nieomal przełomowo. Pierwszy raz w swojej wydawniczej historii Amber wydaje powieść polskiej autorki, a ja rzucam się na nią łakomie, jak Sanczez na kiełbasę. Czy słusznie? Przekonajcie się :)

Anita i Krzysztof, małżeństwo pozornie udane. Oboje piękni, sławni, bogaci, a jednak nie potrafią zbudować szczęśliwej rodziny, na drodze staje wprost niewyobrażalna i obsesyjna zazdrość Anity. Pewnego dnia w życiu Krzysztofa pojawia się Agata, atrakcyjna czterdziestoletnia rozwódka. Romans kwitnie w najlepsze, a wiedziona chęcią odwetu Anita szykuje plan, który raz na zawsze powinien wyeliminować rywalkę...

Anna Tymko, pierwsza polska autorka Wydawnictwa Amber, może pochwalić się intrygującym życiorysem. Spełniała się zawodowo jako sprzedawca, menedżer oraz asystentka zarządu w wielkich korporacjach, jednak w sferze jej marzeń  zawsze pozostawało pisanie. Autorka nagradzanych reportaży, dziewczyna z okładki Wysokich Obcasów, która odważnie wypowiedziała wojnę korporacji, w której była zatrudniona. Prywatnie szczęśliwa żona i matka. 

Nie ma miłości bez zazdrości, zdarzało mi się słyszeć. Autor tej senstencji z pewnością nie miał na myśli zazdrości, jaka targa Anitą Winnicką, jedną z bohaterek Planu Be. Anita robi wszystko, by zamienić życie swojego atrakcyjnego męża w piekło. W każdej kobiecie dostrzega potencjalną rywalkę. Dzwoni do sekretarek, wspólniczek i klientek Krzysztofa tylko po to, by ostrzec, że jeśli coś łączy je z jej mężem, srogo tego pożałują. Nadchodzi jednak dzień, kiedy paranoje Anity stają się rzeczywistością: w życiu Krzysztofa pojawia się atrakcyjna Agata. Krzysztof dopuszcza się skoku w bok i to bynajmniej nie jednorazowego, a Anna Tymko odsłania przed swymi czytelnikami cały mechanizm zdrady, wraz z wszystkimi jej blaskami, cieniami i następstwami. 

Plan Be jest powieścią trojga bohaterów, choć zdecydowanie prym wiodą tutaj kobiece postaci. Historia - choć przedstawiona z perspektywy trzeciej osoby - pozwala poznać punkt widzenia każdego z członków trójkąta, Każdy z  nich dzieli się z czytelnikami swoimi odczuciami, obawami i pragnieniami, odsłania kawałek swojej duszy, ukazuje złożoną naturę. Nie wszystkich bohaterów Anny Tymko polubicie, ich charaktery, sposób postępowania, decyzje - mogą budzić w Was sprzeciw. Jednak właśnie na tym polega urok tej historii, jej aktorzy są pełnokrwiści, prawdziwi, żyją, kochają, pragną i nienawidzą. Ulegają ludzkim słabościom i uczuciom. Wnioskuję, że Anna Tymko jest dobrą i bystrą obserwatorką, gdyż nietrudno przyjąć realizm jej historii. 

Anna Tymko stworzyła historię życiową i prostą. Opiera się ona na określonym temacie, nie posiada ukrytych motywów i wątków, przez co jest szybka i dynamiczna, ale równocześnie pozbawiona głębi, którą - nie ukrywam, cenię.  Czyta się wręcz błyskawicznie i lekko, momentami nie można się oderwać, co jest zasługą przyswajalnego stylu oraz wyraźnego poczucia humoru autorki. Nie jest to książka pozbawiona wad, w lekturze przeszkadzało mi, że Anna Tymko zmienia czas: w niektórych miejscach mamy czas teraźniejszy, w innych przeszły. Być może był to zabieg zamierzony, jednak dezorientuje czytelnika, nieco zgrzyta podczas czytania. Plan Be będzie trafioną lekturą dla osób zainteresowanych ludzkimi relacjami, małżeńskimi potyczkami czy mechanizmami związków pozamałżeńskich. Nie oczekujcie romantycznych zrywów, szablonowego happy endu i klasycznego podziału na dobrych i złych bohaterów, to nie ta bajka. 

Mam szczerą nadzieję, że już wkrótce będę miała przyjemność przedstawić Wam krótki wywiad z autorką Planu Be, Anną Tymko. 

Za egzemplarz dziękuję: