sobota, 23 listopada 2013

77. Edward Kelsey Moore TRIO Z PLAINVIEW

lc.pl
Czy wiecie, co sprawiło, że musiałam tę książkę włączyć do mojej domowej biblioteczki? Że z rządzą mordu w oczach przeszukiwałam Krakowskie Targi, wypatrując stoiska Prószyńskiego?

Sprawiła to informacja, która głosiła, że jeśli "kochacie Smażone Zielone Pomidory i polubiliście Służące, z całą pewnością dacie się uwieść tej powieści." No, to pozwoliłam się uwieść :)

Odette, Clarice i Barbara Jean. Trzy kobiety różne pod względem charakterów jak dzień i noc. Jednak połączyła je nierozerwalna nić przyjaźni, sprawiając, że ich losy splotły się jakby w jedność. Minęło czterdzieści lat, a ich przyjaźń jest nadal żywa, zupełnie jak w dniu, gdy się spotkały. Jednak nad ich głowami zbierają się czarne chmury. Każda z nich będzie musiała poradzić z własnym demonem. Czy wyjdą z tego obronną ręką? I czy ich przyjaźń to przetrwa?




Na początek parę słów na temat autora. Rzadko się zdarza, by mężczyzna napisał książkę przeznaczoną głównie dla kobiet. I to książkę tak poruszającą i pełną wrażliwych nut. Edward Kelsey Moore jest wiolonczelistą, ale także i pisarzem. Do tej pory ograniczał się do krótkich form. Trio z Plainview to jego pierwsze powieść.

Trio z Plainview to książka o przyjaźni. O takiej przyjaźni przez duże P.
Doprawdy godnej pozazdroszczenia. Więź między trzema kobietami rośnie z biegiem lat, staje się nieomal legendarna. Przyjaciółki - zwane Supremkami od nazwy zespołu trzech czarnoskórych piosenkarek The Supremes - zawsze mogą na siebie liczyć. Razem przetrwały niejedną burzę i niejeden dramat. Tkwią przy sobie gotowe w każdej chwili wzajemnie udzielić pomocy. Ten obraz na pierwszy rzut oka wydaje się być sielanką i czytelnik może pomyśleć: No, dobra, super przyjaźń, ale to trochę nudne?

Życie jednak pisze nieoczekiwane scenariusze i bohaterkom powieści także co nieco rzuci pod nogi. Każda z nich stanie w obliczu problemów. Sielanka zniknie, ustępując miejsca  lękom i łzom. W godzinie próby przekonają się, ile siły tkwi w ich przyjaźni, a także w nich samych.

Trio z Plainview to urocza i pełna wzruszeń opowieść o życiu w małym miasteczku i o niezwyklej mocy przyjaźni. A także o zmianach, jakich człowiek jest w stanie dokonać w sobie, jeśli tylko pogodzi się ze samym sobą i odnajdzie spokój. Książka jest napisana w pogodny sposób, często spotykamy akcenty humorystyczne. Kiedy ją czytałam, towarzyszyło mi uczucie spokoju i wrażenie ciszy. Niektóre powieści tak na mnie działają. To pewnie przez ten sielankowy klimat małego miasteczka.

Według mnie powieść ma tylko jedną wadę. Akcja toczy się współcześnie, ale autor bardzo często cofa się w przeszłość, przedstawiając czytelnikowi odległe wydarzenia mające duży wpływ na całość historii. I bardzo dobrze, że to robi, dzięki temu wszystko staje się zrozumiałe. Niestety lubi przeskoczyć zupełnie niespodziewanie, ni z gruszki ni z pietruszki - np. podczas jakiegoś ważnego wydarzenia cofa się nagle w przeszłość. Jest to trochę irytujące i chaotyczne, może czytelnika nieco zdekoncentrować. Poza tym jedna z bohaterek toczy swoją opowieść w pierwszej osobie, a pozostałe dwie już w trzeciej... to trochę niekonsekwentne. Niemniej autor taki miał właśnie pomysł na swoją książkę i nie da się zaprzeczyć, że ów pomysł mu się naprawdę udał.

No, do Zielonych Smażonych Pomidorów tej powieści daleko, ale i tak jest bardzo dobrze :)

Moja ocena 7/10
Wydawnictwo: Prószyński 2013
Stron 414



3 komentarze:

  1. Jak na razie nie dla mnie - ostatnio wolę jakąś konkretną i dynamiczną akcję :)

    OdpowiedzUsuń